Kilka godzin trzeba było, żeby strażnicy miejscy zareagowali na zgłoszenie o zamkniętych w nasłonecznionym samochodzie zwierzętach. – Zwyczajnie nie wierzę – napisał na Kontakt24 Łukasz, który poinformował służby o całej sprawie.
"O godz. 18 zadzwoniłem pod numer 986 i zgłosiłem auto stojące w pełnym słońcu na parkingu przed hotelem Gromada przy ul. Żwirki i Wigury (skrzyżowanie z Cybernetyki)" – relacjonuje w mailu przesłanym na Kontakt24 Łukasz. Podaje, że sytuacja miała miejsce w środę.
"W samochodzie, posiadającym numery rejestracyjne z Finlandii, było ok. 6 klatek z psami - zwierzakom było widocznie gorąco i źle" – dodaje.
"Zerowa przydatność"
Jak zaznacza, poprosił dyżurnego o sprawdzenie, czy zwierzętom nic nie grozi. Zdziwił się jednak, gdy strażnicy oddzwonili do niego dopiero ok. godz. 22.50.
"Oddzwaniają do mnie z prośbą o doprecyzowanie, gdzie to auto dokładnie stało…, bo hotel Gromada stoi przy ul Żwirki i Wigury, a nie Cybernetyki" – twierdzi internauta.
I nie kryje oburzenia czasem reakcji stołecznej formacji.
"Straż Miejska chwali się statystykami dot. ilości interwencji oraz tym jak jest skuteczna, ale... jeżeli ich pomoc wygląda w ten sposób, to jest to tylko i wyłącznie wysyłanie naszej kasy w kosmos. Przydatność tej instytucji dla zwykłego obywatela zdaje się być zerowa!" – pisze dalej.
"Nie powinno się zdarzyć"
Co na to straż miejska?
- Potwierdzamy, że taka sytuacja miała miejsce – mówi tvnwarszawa.pl Katarzyna Dobrowolska z biura prasowego SM. Z jej informacji wynika, że zgłoszenie było o 18.59, a o godz. 22.35 strażnicy byli na miejscu. - Taka sytuacja, że reakcja zajmuje tyle czasu, nie powinna mieć miejsca. Sprawa jest analizowana. Zbadamy, dlaczego tak długo to trwało - dodaje.
A co ze zwierzętami? - dopytujemy.
– W momencie interwencji, psów nie było w samochodzie. Strażnicy skontaktowali się z ich właścicielem. Poinformował, że zwierzęta są całe, zdrowie i przebywają pod jego opieką – wyjaśnia Dobrowolska.
ran/mz
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN