Przesłuchanie Starucha odłożone do środy

fot. tvnwarszawa.pl
fot. tvnwarszawa.pl
Karetki, kilkadziesiąt radiowozów oraz policja w hełmach i kamizelkach - poniedziałkowe uroczystości na Kopcu powstania Warszawskeigo zakończyły się zatrzymaniem Piotra S. Policja informuje, że jest podejrzany o "poważne przestępstwo kryminalne", które miał popełnić kilka godzin przed uroczystościami. To, czy "Staruch" usłyszy jakieś zarzuty okaże się jednak dopiero w środę. Prokuratura ciągle jeszcze nie dostała od policji niezbędnych materiałów.

W poniedziałek wieczorem, pod symbolem Polski Walczącej górującym nad Czerniakowem, trwały tradycyjne uroczystości, w których brała udział prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Rozpalono ogień, który ma płonąć przez 63 dni. Wśród składających wieńce byli m.in. kibice Legii Warszawa, którzy wcześniej dużą grupą przeszli sprzed stadionu przy Łazienkowskiej na kopiec.

Około godziny 22.00 w rejonie ulicy Bartyckiej zaczęła się zaskakująca akcja policji. - Na Bartyckiej kilkadziesiąt radiowozów i dwie karetki. Dużo policji, która utknęła we własnym korku - informował reporter tvnwarszawa.pl, Maciej Czerski.

- To działania prewencyjne - informował obecny na miejscu oficer Komendy Stołecznej Policji.

Akcja zakończyła się około godziny 23.00.

fot. tvnwarszawa.pl

fot. tvnwarszawa.pl

fot. tvnwarszawa.pl

fot. tvnwarszawa.pl

Jeden zatrzymany, policjant ranny

Dopiero we wtorek rano udało się ustalić, co właściwie się stało. Choć policja w dalszym ciągu nie chciała podać wszystkich szczegółów:

- Policjanci pojechali, żeby zatrzymać osobę wskazaną przez pokrzywdzonego, jako sprawcę przestępstwa popełnionego wcześniej, tego samego dnia - tłumaczył enigmatycznie asp. Mariusz Mrozek z KSP. - Podczas interwencji doszło do napaści na funkcjonariusza. Jeden z policjantów został ranny w głowę. Wezwaliśmy posiłki.

Początkowo Mrozek nie chciał oficjalnie potwierdzić, że zatrzymanym jest właśnie Piotr S. Nie informował też jakie były podstawy zatrzymania.

Policja potwierdza - to Piotr S.

Dopiero po kilku godzinach policja zdecydowała się poinformować: - Rzeczywiście zatrzymaliśmy Piotra S. - przyznaje Mrozek. - Jest podejrzany o poważne przestępstwo kryminalne - dodaje

Przestępstwo, o którym mowa, Piotr S. miał popełnić w poniedziałek, ale kilka godzin przed obchodami na Kopcu. Tam doszło tylko do zatrzymania.

"Zatrzymany do sprawy rozboju"

Jak ustalił portal tvn24.pl, Piotr S. został zatrzymany do sprawy rozboju. Na razie ma status zatrzymanego i podejrzewanego. Dowody zebrała Komenda Stołeczna Policji. Postępowanie nadzorować ma Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ.

- Prokuratorzy niebawem rozpoczną swoją pracę - powiedziała Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Piotr S. zostanie jednak przesłuchany najwcześniej w środę. Do prokuratury Rejonowej Śródmieście – Północ nie dotarły jeszcze bowiem stosowne materiały. Policja ma je przesłać rano. Dopiero po tym jak prokurator zapozna się z materiałem dowodowym, będzie mógł zadecydować, czy przedstawić Piotrowi S. jakieś zarzuty.

Policja zakorkowała Bartycką

Dlaczego w zatrzymaniu jednej osoby musiało uczestniczyć kilkadziesiąt radiowozów i dlaczego akcję zdecydowano się przeprowadzić podczas obchodów, kiedy Piotra S. otaczał tłum kolegów?

- Zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa przez Piotra S. dostaliśmy jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości na Kopcu. Policjanci, którzy zabezpieczali obchody zorientowali się jednak, że Piotr S. w nich uczestniczy. W takiej sytuacji mieli obowiązek podjąć interwencję - relacjonuje Mrozek i dodaje: - Grupa młodych mężczyzn, która była w otoczeniu Piotra S., starała się powstrzymać funkcjonariuszy. Ranny został policjant, uderzony w głowę kamieniem.

Mrozek podkreśla, że dopiero wtedy policjanci użyli siły w obronie własnej i wezwali posiłki.

Piotr S. ps. Staruch jeden z liderów kibiców stołecznego klubu. Ostatnio zrobiło się o nim głośno wiosną tego roku, gdy w wejściu do szatni uderzył zawodnika Legii, Jakuba Rzeźniczaka. Piotr S. został też skazany za obraźliwe okrzyki, jakie wznosił po śmierci jednego z założycieli ITI, Jana Wejcherta.

mjc/mz/roody

Czytaj także: