Taki zespół śledczy powstanie wkrótce w dolnośląskiej prokuraturze regionalnej dzięki decyzji prokuratora krajowego. Oskarżyciele mają wyjaśniać wszystkie wątpliwości związane z handlem roszczeniami do nieruchomości w stolicy, a także bulwersującymi przypadkami reprywatyzacji.
Po godz. 11 prokurator krajowy Bogdan Święczkowski oficjalnie potwierdził doniesienia dziennikarzy śledczych tvn24.pl. Zarządzenie o powołaniu w dolnośląskiej prokuraturze regionalnej zespołu prokuratorskiego ds. reprywatyzacyjnych ma zostać wydane w najbliższych dniach.
CBA w ratuszu
Do zespołu trafią wszystkie zawiadomienia dotyczące reprywatyzacji, które przez ostatnie lata trafiały do prokuratur.
- Jest ich około 50. Zdecydowana większość kończyła się odmową wszczęcia śledztw lub błyskawicznymi umorzeniami. W stołecznej prokuraturze zostaną tylko dwie sprawy, które są już bardzo zaawansowane - usłyszeliśmy w prokuraturze krajowej.
To dla tego zespołu prokuratorów mają pracować funkcjonariusze policji i służb specjalnych. Jak się dowiedzieliśmy, Centralne Biuro Antykorupcyjne ma już swoje ustalenia. Agenci sprawdzają okoliczności związane z uchwałą rady Warszawy z 2007 r., dzięki której "handlarze roszczeń" oszczędzają ogromne sumy - każdego roku.
Symboliczne opłaty
O jak znaczące sumy chodzi, sprawdziliśmy na przykładzie dwóch działek w najbardziej atrakcyjnym adresie stolicy: na placu Defilad, przy Pałacu Kultury i Nauki. Roszczenia do tych działek odkupili m.in Grzegorz Majewski, szef stołecznego samorządu adwokackiego i dr Marzena Kruk - do niedawna ważna urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości.
Za wieczyste użytkowanie wnoszą opłatę symboliczną, po złotówce za metr kwadratowy, w sumie 1458 złotych rocznie. Właściciele porównywalnych działek odprowadzają do miejskiej kasy każdego roku około 700 tys. (płacą 1 proc. od wartości nieruchomości).
Taka minimalna opłata jest możliwa dzięki uchwale Rady Warszawy, która została uchwalona w 2007 r. Dzięki decyzji radnych Platformy Obywatelskiej prawo do wnoszenia "opłaty symbolicznej" dostali nie tylko realni spadkobiercy, ale wszyscy ci, którzy odkupili od nich... prawa do roszczeń. Co więcej - uchwała zastąpiła wcześniejszą, obowiązującą od 2003 r., która dawała możliwość samorządowi zwiększania opłat za użytkowanie wieczyste.
Śledczy sprawdzają, ile roszczeń odkupiła dr Kruk. Obecnie naliczyli, że urzędniczka występuje w 10 nieruchomościach. Zdaniem CBA nie wszystkie wpisała w swoje oświadczenia majątkowe. Z tego powodu została zdegradowana ze stanowiska naczelnika Wydziału ds. Pokrzywdzonych Przestępstwem i Promocji Mediacji na niższe stanowisko - głównego specjalisty.
- Obecnie trwa postępowanie dyscyplinarne wobec tej urzędniczki w sprawie podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i korektach oświadczeń majątkowych składanych przez nią w latach 2012-2016. W przypadku prawomocnego orzeczenia przez Komisję Dyscyplinarną kary dyscyplinarnej w postaci wydalenia ze służby cywilnej wygaśnie stosunek pracy pani Kruk - mówi Sebastian Kaleta, rzecznik ministra sprawiedliwości. Jak podaje rzecznik, dr Kruk pracuje w resorcie od 1992 r.
Priorytety śledczych
Jak się dowiedzieliśmy, śledczy z prokuratury wraz agentami służb chcą się skoncentrować na handlu roszczeniami do nieruchomości, które zostały odebrane prawowitym właścicielom dekretem Bieruta z 1945 r.
- Mamy podejrzenia, że sprawy roszczeń latami stały w miejscu, a dopiero gdy spadkobiercy sprzedali prawa do roszczeń właściwym osobom, to nagle procedury w urzędach przyśpieszały - wyjaśnia nasz rozmówca, proszący o zachowanie anonimowości.
Właśnie w handlu samymi roszczeniami - a nie już odzyskanymi nieruchomościami - problem widzi mecenas Dariusz Pluta z kancelarii Małecki, Pluta i Dorywalski.
- Największym problemem, moim zdaniem, było uznanie za dopuszczalne zbywanie roszczeń wynikających z dekretu z października 1945 r. Spadkobierca lub były właściciel sprzedawali swoje roszczenia do gruntu na terenie Warszawy osobom trzecim. Do takiej sprzedaży dochodziło przed ostatecznym uznaniem, czy roszczenie jest zasadne czy nie, czyli przed rozpatrzeniem wniosku według tzw. dekretu Bieruta - ocenia Pluta.
Skoncentrują się na kilku osobach
Śledczy z prokuratury i służb nie ukrywają, że skoncentrują się na kilku osobach, które najczęściej przewijają się w sprawach reprywatyzacji w stolicy. To właśnie przypadek szefa samorządu stołecznej adwokatury Grzegorza Majewskiego. Wczoraj, gdy TVN24 ujawniła, że jego żona pracowała w Biurze Gospodarki Nieruchomościami, któremu podlegały sprawy reprywatyzacji, zawiesił się on w obowiązkach dziekana ORA.Podobnie śledczy zainteresowani są biznesmenem Maciejem Marcinkowskim, który stał się właścicielem wielu stołecznych nieruchomości w wyniku reprywatyzacji. Jego model działania również polegał na skupowaniu praw do roszczeń dotyczących nieruchomości odebranych dekretem Bieruta.
Maciej Duda, Robert Zieliński
Złotówka za metr. Jak doszło do handlu roszczeniami i skąd się wziął "czynsz symboliczny"? Tłumaczy mecenas Dariusz Pluta, prowadzący sprawy spadkobierców dawnych właścicieli:
"Czynsz symboliczny" jest regulacją przewidzianą wprost w tzw. dekrecie Bieruta z października 1945 r., którego postanowieniem odbierano własność gruntów, nieruchomości w Warszawie ich właścicielom. W największym uproszczeniu zasady dekretu bierutowskiego były następujące: wszystkie grunty na terenie Warszawy przechodzą na własność gminy. Jeżeli w określonym terminie właściciel lub jego spadkobierca złożył wniosek o "własność czasową" (obecnie wieczyste użytkowanie gruntu), to gmina powinna taki wniosek uwzględnić, jeżeli nie sprzeciwia się temu plan zagospodarowania. Jeżeli np. plan przewidywał przeznaczenie gruntu na cele publicznie, to zwrot nie następował. W przypadku pozytywnego rozpatrzenia wniosku stosowano czynsz symboliczny. W uproszczeniu dawano byłemu właścicielowi gruntu prawo do użytkowania jego niedawnej własności za symboliczną opłatę.
Wniosków na podstawie dekretu z 1945 r. złożono bardzo dużo. Cześć z nich rozpatrzono z naruszeniem prawa, bo władze podawały nieprawdziwe powody, odmawiając uznania roszczenia wobec gruntu. Zaś części wniosków w ogóle nie rozpoznano. Z kolei w latach 70. z automatu oddalano wnioski, stosując szablon negatywnej decyzji. Osoby, których wnioski oddalano, mogły realnie dopiero po 1989 r. wystąpić o stwierdzenie nieważności wcześniej, negatywnej decyzji oddalającej ich wniosek o prawo do gruntu według tzw. bierutowskiego dekretu.
Największym problemem, moim zdaniem, było uznanie za dopuszczalne zbywanie roszczeń wynikających z dekretu z października 1945 r. Spadkobierca lub były właściciel sprzedawali swoje roszczenia do gruntu na terenie Warszawy osobom trzecim. Do takiej sprzedaży dochodziło przed ostatecznym uznaniem, czy roszczenie jest zasadne czy nie, czyli przed rozpatrzeniem wniosku według tzw. dekretu Bieruta. Przyjęto jednak w praktyce urzędowej oraz w orzeczeniach sądów, że roszczenie może nabyć osoba trzecia, albowiem w dekrecie z 1945 r. jest mowa o następcach prawnych, przez co można rozumieć także osobę trzecią, która nabędzie to roszczenie od byłego właściciela lub spadkobiercy. To zaś w praktyce doprowadziło do zaistnienia zjawiska zwanego handlem roszczeniami. Zaś finalnie to prezydent Warszawy podejmuje decyzje o uznaniu roszczenia z dekretu z 1945 r.