W środę rozpędzony samochód wjechał w kobietę, która przechodziła przez zebrę w alei KEN przy Telekiego prowadząc wózek. Dziecko i opiekunka trafili do szpitala.
Na Kabaty pojechał nasz reporter. Przy przejściu zauważył znicze. Stare, bo kilka miesięcy wcześniej szczęścia nie miał 49-letni mężczyzna, którego potrącił 85-letni kierowca. Ofiara wypadku przechodziła przez przejście z synem. Obaj trafili do szpitala, ojciec zmarł.
Jeszcze wcześniej - pod koniec 2015 roku - kierowca BMW potrącił tu nastolatkę. Dziewczynę w ciężkim stanie zabrała karetka.
Mieszkańcy od dawna się boją
Część mieszkańców okolicy chce zmian, niektórzy od kilku lat. "ZDM doskonale wie, że to miejsce niebezpieczne i ciągle są stłuczki, ale ma to gdzieś. 5 lat temu już wiedzieli i nic nie zrobili" - napisała chwilę po wypadku na Kontakt 24 Agnieszka. Załączyła pismo z 2012 roku, w którym ZDM odpowiada, że przeprowadził analizę i przebudowa skrzyżowania nie jest potrzebna. Drogowcy tłumaczyli wtedy, że feralne przejście zlokalizowane jest pomiędzy dwoma skrzyżowaniami z sygnalizacją świetlną, sama zebra jest "czytelnie" oznakowana, a potrącono tam "jedynie" jedną osobę.
Figura patrona pieszych
Oburzeni są też miejscy aktywiści. "Jak widać kolejne migające światełka nie są w stanie zatrzymać pędzącego kilkutonowego samochodu, tak jak by sobie tego życzył Zarząd Dróg Miejskich. Jakie kolejne gadżety ZDM zaproponuje, żeby poprawić sobie samopoczucie po tym wypadku i przypadkiem nie zmniejszyć świętej przepustowości? Może tym razem postawią przy przejściu figurę jakiegoś patrona pieszych? Już dziś uprzedzamy - będzie to równie skuteczne co zamontowane niedawno aktywne znaki drogowe wraz z lampą oświetlającą przejście" - czytamy na stronie stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.
Zarząd Dróg Miejskich szybko odpowiada. - Na pasach przy Telekiego zaplanowano szereg rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo: czujniki ostrzegające kierowców o tym, że zbliża się pieszy i szorstką nawierzchnię, która skróci drogę hamowania i może zapobiec potrąceniom - wylicza Mikołaj Pienkos, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.
Radni chcieli świateł
Inny pomysł na poprawę bezpieczeństwa w alei KEN mieli radni. Jednogłośnie przegłosowali specjalne stanowisko, w którym zwrócili się "o pilną budowę sygnalizacji świetlnych na wszystkich przejściach dla pieszych w alei Komisji Edukacji Narodowej".
Bo problemem nie jest tylko skrzyżowanie z Telekiego. Aleja ma długie proste odcinki i łagodne łuki, co zachęca do szybkiej jazdy.
Piesi nie są bezpieczni również na północnym odcinku tej drogi. Od lata 2014 roku do wiosny 2015 roku na odcinku od metra Stokłosy - do metra Ursynów na zebrach zginęły trzy osoby, również na przejściach dla pieszych. Głośno było szczególnie o wypadku spowodowanym przez muzyka Dariusza K., który przy ul. Dzwonniczej zabił przechodzącą na zielonym świetle 63-letnią kobietę.
Wtedy szef ZDM Łukasz Puchalski przestrzegał radnych, że sygnalizacja świetlna nie jest lekiem na całe zło. Lokalni aktywiści są podobnego zdania. - Sygnalizacja świetlna nie jest żadnym magicznym rozwiązaniem tak złożonego problemu. Miasto przygotowuje dokument strategiczny zwany Warszawską Polityką Mobilności. Wachlarz rozwiązań jest naprawdę szeroki: od edukacji uczestników ruchu przez wyprofilowane progi zwalniające, barierki pomiędzy pasami, aktywne przejścia dla pieszych, oświetlanie dojścia do pasów, po budowę kładek, przejść podziemnych - wylicza Jan Ławrynowicz, ze stowarzyszenia "Otwarty Ursynów".
W rankingu najniebezpieczniejszych miejsc w Warszawie skrzyżowanie alei KEN z Telekiego usytuowało się na 30. miejscu.
kz/mś