Plany, marzenia, problemy. Tak budowano I linię metra

Budowa stacji techniczno-postojowej na Kabatach
Budowa stacji techniczno-postojowej na Kabatach
Źródło: Metro Warszawskie
Osiem linii i 46 kilometrów miała mieć sieć metra, którą planował prezydent Starzyński. Wojna pokrzyżowała plany. Metro Bieruta miało być tylko 2-liniowe, ale inwestycji i tak nie udało się zrealizować. Gierek serca do podziemnej kolejki nie miał, w przeciwieństwie do Jaruzelskiego, który obiecał budowę jednej linii. Uruchomiono ją dopiero za późnego Wałęsy...

Pierwsze plany budowy metra w Warszawie pojawiły się prawie sto lat temu. Podziemne kolejki jeździły już wówczas Londynie, Madrycie, Berlinie czy Budapeszcie. Warszawa nie chciała być gorsza. W latach 20. zaplanowano budowę dwóch krzyżujących się linii: z pl. Unii Lubelskiej na Muranów oraz łączącej Wolę z Pragą.

Plan Starzyńskiego przegrał z wojną

W roku 1927 wykonano wiercenia geologiczne, opracowano pierwsze projekty i rozpoczęto rozmowy z przedstawicielami zachodnich konsorcjów na temat finansowania budowy, bo miasto nie udźwignęłoby samodzielnie inwestycji. Światowy kryzys gospodarczy lat 30. na dekadę zamroził te działania.

Plan metra z 1938 roku
Plan metra z 1938 roku
Źródło: Centralne Archiwum Wojskowe

Do prac koncepcyjnych powrócił dopiero prezydent Stefan Starzyński, który w 1938 powołał Biuro Studiów Kolei Podziemnej. Nowy projekt zakładał budowę aż ośmiu linii o łącznej długości 46 km. Ale część sieci przebiegałaby na powierzchni.

Wybuch II wojny światowej brutalnie przekreślił te plany. Większość przygotowanych obliczeń i kosztorysów zaginęła podczas Powstania Warszawskiego

Stacje jak atomowe schrony

Marzenia o podziemnej kolejce powróciły po zakończeniu wojny. Projekt z 1945 roku zakładał, że wagony będą jeździć między Młocinami a Służewem oraz z Woli na Gocław i Wawer. W 1950 roku powołano do życia przedsiębiorstwo Metroprojekt, które miało zająć się budową. Sieć o długości 36 km miała powstać w ekspresowym tempie trzech lat.

W dobie Zimnej Wojny strategiczne inwestycje musiały uwzględniać wybuch atomowego konfliktu między USA a ZSRR. Stąd polityczna decyzja o budowie metra głębokiego, którego w razie potrzeby mogłoby pełnić rolę schronu. Inwestycja miała się rozpocząć od najtrudniejszego zadania – głębokiego tunelu pod dnem Wisły. Jego szerokość miała umożliwić przejazd wagonów kolejowych.

Budowa metra w latach 50.

Do Warszawy ściągnięto górników ze Śląska, specjalistów od budowy podziemnych szybów i tuneli. Kamery Kroniki Filmowej rejestrowały także inżynierów studiujących budowę geologiczną na Mariensztacie, Pradze i pod Wisłą oraz wielką zbiórkę złomu na potrzeby metra.

"Na głębokości kilkudziesięciu metrów pod powierzchnią ulic warszawskich rodzi się nowa potężna inwestycja planu 6-letniego. Wspaniały wysiłek budowniczych metra sprawi, że za cztery lata pierwsze podziemne pociągi pomkną z Żoliborza do Śródmieścia i na Pragę!" – entuzjazmował się lektor kroniki. Był 1952 rok. Prace prowadzono m.in. na Pradze i Targówku, gdzie do dziś zachował się początek tunelu - schodzącą pod ziemię, betonowa konstrukcja służyła potem za magazyn hurtowni wina. Komuniści uświadomili sobie bowiem dość szybko, że budowy nie dokończą. Była za trudna i zbyt kosztowna.

Wszelkie publikacje na temat metra zostały objęte cenzurą. O istnieniu podziemnej komory rozjazdów pod dworcem Wileńskim warszawiacy dowiedzieli się w latach 90., gdy zaczynała się budowa galerii handlowej przy dworcu. Komorę zalano wtedy wodą i zabetonowano.

Sławomir Paćko wspomina nurkowanie w metrze

Jaruzelski wchodzi do gry

Pomysł budowy metra odżył jednaj wcześniej, bo w latach 70., kiedy u steru partii stanął Edward Gierek. W geopolityce zapanowało odprężenie, Polska przeżywała inwestycyjny boom, odkurzono stare pomysły metra płytkiego. Ale podziemna kolejka padła ofiarą nowoczesności - jej synonimem w latach 70. był własny samochód na szerokiej drodze. Na metro znów nie wystarczyło.

Nadzieja wróciła w styczniu 1982 roku, a pozytywną rolę odegrał... stan wojenny. Po jego wprowadzeniu gen. Wojciech Jaruzelski potrzebował na gwałt pozytywnego przekazu dla obywateli. Ponaglany przez towarzyszy z ZSRR ogłosił w Sejmie decyzję o rozpoczęciu budowy I linii metra.

15 kwietnia 1983 roku wbito na Ursynowie symboliczny pierwszy pal.

Od Kabat do Pola Mokotowskiego budowano metodą odkrywkową. Pozwalały na to niezabudowane tereny i nieliczne jeszcze osiedla. Dopiero odcinek na północ od stacji przy Batorego drążyła tarcza. Ale czasy były ciężkie, brakowało materiałów i pieniędzy. Dlatego Generalna Dyrekcja Budowy Metra, coraz bardziej zadłużona u wykonawców, zdecydowała o zatrzymaniu budowy na północ od Nowowiejskiej i skupieniu się na ukończeniu odcinka Kabaty - Politechnika.

Obiecali 90 wagonów, dali 10

Zgodnie z umową między rządami PRL i ZSRR, 90 wagonów niezbędnych do obsługi pasażerów miał być darem. Ale Związek Radziecki się rozpadł i z zadeklarowanej liczby na przełomie 1989/90 dostarczono tylko 10 sztuk. 32 kolejne pociągi trzeba było dokupić w Sankt Petersburgu.

Pierwszy pociąg wyruszył na gotowy odcinek metra między Kabatami a Politechniką niemal dokładnie 20 lat temu - 7 kwietnia 1995 roku.

Uroczystość otwarcia I linii na stacji Wilanowska
Uroczystość otwarcia I linii na stacji Wilanowska
Źródło: Metro Warszawskie
"Centrum dowodzenia" metra w 1995 roku
"Centrum dowodzenia" metra w 1995 roku
Źródło: Metro Warszawskie

Korzystałem z materiałów Metra Warszawskiego i SISKOM.

b/r

Czytaj także: