- Na miejscu był naczelnik jednego z wydziałów policji na Woli. Rozmawiał bezpośrednio z zastępcą dyrektora szpitala, panem Horbanem – relacjonuje Mariusz Mrozek. Jak dodaje, akcja policji zakończyła się jednak na rozmowie.
- Zastępca dyrektora nie widział potrzeby sprawdzenia pirotechnicznego szpitala, bo podkreślał, że nie jest tak, jak inne placówki medyczne, szeroko dostępnym miejscem – dodaje rzecznik.
"To nie my, to policja"
– Owszem dostaliśmy maila z informacją o podłożeniu bomby. Zgłosiliśmy to na policję i przekazaliśmy adres, z jakiego przyszedł mail – mówi w rozmowie z tvnwarszawa.pl dr Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych i zastępca dyrektora do spraw medycznych w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym przy ul. Wolskiej.
Jednak według niego, to policja podjęła decyzję o tym, żeby nie sprawdzać szpitala. – My jesteśmy od leczenia, a policja od tego rodzaju spraw. Być może zaszło jakieś nieporozumienie – dodaje.
22 placówki w całym kraju
Jak przekazała Komenda Główna Policji, informacje o zamachach, do których miało dojść we wtorek w południe, wysyłane były w nocy z poniedziałku na wtorek (między godziną 23.03 a 00.16). Łącznie sprawdzono 22 obiekty: osiem szpitali, siedem sądów (prokuratur), cztery komendy wojewódzkie policji, dwa centra handlowe oraz teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
W Warszawie służby prowadziły akcję w Prokuraturze Generalnej oraz w szpitalach: im. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej na Powiślu, Bródnowskim przy ul. Kondratowicza i w placówce przy ul. Barskiej. Wszystkie alarmy były fałszywe. CZYTAJ WIĘCEJ
Minister Bartłomiej Sienkiewicz o zatrzymaniu mężczyzny
Akcja służb w szpitalach i prokuraturze po informacji o bombie
par
Źródło zdjęcia głównego: TVN24