Ogród Saski, jeden z najczęściej odwiedzanych przez turystów, najbardziej reprezentacyjnych parków w stolicy, wciąż nie doczekał się porządnej toalety. Z propozycją budowy szaletów - a przy okazji kulturalnego ożywienia parku - zgłosiła się prywatna fundacja.
Problem doskwiera szczególnie latem, w czasie uroczystości na placu Piłsudskiego. Gdy przy Grobie Nieznanego Żołnierza rozbrzmiewają przemówienia państwowych dostojników i melodie wojskowej orkiestry, kilkadziesiąt metrów dalej z krzaków w pośpiechu wychodzą ludzie wstydliwie podciągając spodnie. Czy taki stan rzeczy nie przeszkadza urzędnikom? Zapytaliśmy u gospodarza Saskiego, czyli w Zarządzie Oczyszczania Miasta.
- To temat leżący w kompetencji dzielnic, zgodnie z odpowiednim zarządzeniem prezydenta Warszawy, ZOM nigdy nie odpowiadał za szalety stacjonarne – informuje Iwona Fryczyńska, rzeczniczka ZOM. - Natomiast na nasze zlecenie ustawiono przenośne toalety, w Ogrodzie Saskim są trzy takie kabiny, w tym jedna dla osób niepełnosprawnych, ulokowane są od strony ul. Fredry – dodaje.
Szalet pod szklaną kopułą
Nie da się ukryć, że plastikowe "tojtojki" nie przystają do historycznego parku. Jednak dzielnica nie zamierza remontować szaletu usytuowanego w narożniku Marszałkowskiej i Królewskiej. Z nadzieją przyjęła propozycję Fundacji Rozwoju Kultury Ars Omnia Vincit, która zaoferowała sfinansowanie remontu toalety.
- Zaczęło się od sportu. Biegałem po Ogrodzie Saskim i bardzo przeszkadzały mi zapachy dolatujące z krzaków. Wspólnie z grupą pasjonatów wymyśliłem więc fundację, która miała zająć się uregulowaniem tego problemu – mówi Tadeusz Kęsicki, przedsiębiorca i prezes fundacji.
Jego ambitne plany na modernizacji zapuszczonego obiektu się nie kończą. - Zniszczony budynek starego szaletu fundacja chciałby wyremontować i zamienić w bistro. Projekt zakłada, że przykryty zostanie szklaną kopułą, która nawiązywałaby do cieplarni, stalowo-szklanego budynku, który stał od końca XIX wieku do 1939 roku w zachodniej części ogrodu. Konstrukcja tworzyłaby całoroczny ogródek. Siedziałoby się tam jak w lesie – opowiada Kęsicki.
Galeria w podziemiach Wodozbioru
Bistro w dawnym szalecie to komercyjna część większego projektu Centrum Kultury Ogród Saski. W wizji szefa fundacji, gastronomia miałaby finansować kulturę ulokowaną w budynku Wodozbioru, a precyzyjniej rzecz ujmując - pod nim.
- Okazało się, że pod tym budynkiem są pomieszczenia, które można przerobić na galerię sztuki. To stare zaplecze techniczne, którego właścicielem jest Teatr Wielki - Opera Narodowa. Chcielibyśmy tam stworzyć galerię malarstwa, rzeźby i plakatu – wyjaśnia nasz rozmówca.
Przestrzeń pod Wodozbiorem liczy ok 120 metrów kwadratowych i nadaje się do kapitalnego remontu. Kęsicki deklaruje, że fundacja jest w stanie go sfinansować, a potem przeprowadzać wszystkie naprawy wynikające z użytkowania.
Toalety jak w Łazienkach
A gdzie w tym wszystkim toalety? - Fundacja zaproponowała miastu, że w zamian wybuduje 2-3 toalety na terenie Ogrodu Saskiego toalety podobne do tych, które są w Łazienkach Królewskich – deklaruje przedsiębiorca i dodaje, że ma świadomość konieczności konsultacji projektu ze stołecznym konserwatorem zabytków.
Dzielnica potwierdza, że rozmowy z fundacją trwają. – Patrzymy przychylnie na tę inicjatywę, ale fundacja będzie musiała przejść normalną ścieżkę, jak każdy inny podmiot: zrealizować wytyczne konserwatora, dostać warunki zabudowy, potem pozwolenie na budowę. Na razie jesteśmy na etapie negocjacji – mówi Mateusz Dallali, rzecznik Śródmieścia.
Piotr Bakalarski