Wschodnia rogatka nie miała tyle szczęścia, co jej bliźniacza siostra po drugiej stronie placu. W odnowionym kilka lat temu budynku mieścila się restauracja, teraz jest salon fryzjerski. Zagospodarowane zostały również rogatki przy ul. Grochowskiej – w jednej znajduje się salon sukien ślubnych, a w drugiej firmowy sklep Wedla.
Gorszą siostrą z placu Unii Lubelskiej zainteresowały się kilka lat temu władze Fundacji Sue Ryder, która rezyduje tuż obok - przy ul. Bagatela. Już w 2008 roku powstał pomysł stworzenia w zabytkowym obiekcie Muzeum Sue Ryder.
Deweloper daje pieniądze
Pod koniec września 2009 na uroczystym spotkaniu w obecności Hanny Gronkiewicz-Waltz i Józefa Glempa podpisano porozumienie między fundacją a firmą Nowy Plac Unii S.A (w jej skład wchodzą Liebrecht & wooD oraz BBI Development). Spółka budująca nieopodal, na miejscu dawnego Supersamu, wieżowiec Plac Unii, zadeklarowała przekazanie 150 tys. zł na potrzeby przyszłego Muzeum Sue Ryder. Przedstawiciele fundacji otrzymali klucze do rogatki. Zabrakło jednak tytułu prawnego do użytkowania nieruchomości, co skutecznie wstrzymywało jakiekolwiek inwestycje.
- Wydawałoby się, że przeznaczenie zabytkowego obiektu na placówkę o charakterze muzealnym i edukacyjnym, to wyjątkowo szczęśliwe zestawienie. Przez dwa lata zmagaliśmy się jednak z nieuregulowanym statusem prawnym rogatki – mówi Joanna Chodor, dyrektor Fundacji Sue Ryder.
Postanowiliśmy sprawdzić dlaczego pisma tak długo krąża między różnymi biurami i wydziałami.
ZTM: nie mamy z tym nic wspólnego
Przez lata rogatka służyła jako dyspozytornia, pomieszczenie socjalne dla kierowców, wreszcie punkt sprzedaży biletów komunikacji miejskiej. Dlatego po wyjaśnia udaliśmy się do Zarządu Transportu Miejskiego.
- ZTM nie miał tytułu prawnego do tego obiektu. Na podstawie decyzji władz Warszawy został on przekazany Zarządowi Dróg Miejskich. Obecnie nie mamy z tym nic wspólnego – uciął Igor Krajnow, rzecznik ZTM. Na pytanie jak rogatka znalazła się w gestii ZTM odpowiada, że "nie pamiętają tego najstarsi górale".
Muzeum utknęło w procedurach
ZDM: przejmujemy i przekazujemy dalej
Kłopotliwa nieruchomość została zewidencjonowana jako obiekt leżący w pasie ruchu drogowego. W tej sytuacji prawnej ZDM nie miał możliwości wydzierżawienia rogatki. Przejął ją w 2009 roku, tylko po to, żeby kilkanaście miesięcy później przekazać ją innemu organowi stołecznego samorządu - Zakładowi Gospodarowania Nieruchomościami w Śródmieściu.
- ZDM przekazał dokumentację (...) na początku grudnia 2010 roku do Biura Drogownictwa i Komunikacji, jako jednostki nadzorującej ZDM. Biuro dokonuje uzgodnień z jednostkami odpowiedzialnymi - Biurem Gospodarki Nieruchomościami, Biurem Zasobów Lokalowych i Zakładem Gospodarowania Nieruchomościami – wyliczał w styczniu Adam Sobieraj, rzecznik ZDM. Dopiero w momencie uzyskania opinii wszystkich tych jednostek, Biuro Drogownictwa we współpracy z Biurem Prawnym mogło przygotować projekt uchwały dla Rady Warszawy.
- Papiery krążyły z biurka na biurko, a my cały czas ponosiliśmy koszty – opłatę administracyjną za użytkowanie rogatki, której de facto nie użytkowaliśmy - irytuje się Joanna Chodor.
Sprawy nabierają tempa
Ostatecznie, decyzję o przekazaniu rogatki dzielnicy podjęła Hanna Gronkiewicz-Waltz zarządzeniem z marca 2011 roku. Szybko zareagował zarząd dzielnicy Śródmieście, który w tym samym miesiącu wynajął lokal fundacji Sue Ryder na okresu 10 lat.
Mając umowę najmu, fundacja mogła wziąć się za przygotowanie projektu remontowego. Mimo, że budynek ma tylko 86 metrów kwadratowych, dokumentacja liczy sobie kilkaset stron i waży co najmniej kilogram. Przygotowała ją na swój koszt wspomniana spółka.
Do szczęśliwego zakończenia jednak daleka droga. Przed fundacją dalsze zmagania z kolejnymi urzędnikami. - Dokumentacja trafi teraz do Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków. Z doświadczenia wiem, że poleży tam kilka miesięcy. Potem odleży swoje w ZGN. Dalej jest Wydział Budownictwa dzielnicy Śródmieście. Obliczam, że minie ok. osiem miesięcy zanim dostaniemy zgodę na przeprowadzenie robót – spekuluje dyrektor fundacji.
Już myślą o wystawie
Budynkowi przez lata szkodziły woda i sól, dlatego najpierw musi zostać dokładnie osuszony. Mur trzeba będzie odsłonić do fundamentów. Fundacja znalazła już doświadczoną w renowacji zabytków firmę z Lublina, która zobowiązała się do darmowego wyremontowania rogatki. Na razie trzeba było odciąć dopływ wody, ponieważ ze starych kranów i skorodowanych rur lała się woda. - Budynek będzie niszczał kolejną zimę i nic na to nie mogę poradzić – żali się Chodor.
Mimo problemów, w fundacji zastanawiają się już nad kształtem ekspozycji. Pomocą służy Muzeum Powstania Warszawskiego. Już teraz cześć eksponatów poddawana jest koniecznej konserwacji. Reszta zalega w biurach i piwnicach w siedzibie fundacji.
Joanna Chodor ma nadzieję, że po kilku latach starań, w 2012 uda się wreszcie otworzyć muzeum.
Piotr Bakalarski