"Mutanci" chcieli śmierci "Kikira"? Wyrok po 18 latach

Andrzej Cz. ps. "Kikir" był szefem gangu z Marek. Jesienią 2000 roku został zastrzelony w szpitalnej sali, gdzie dochodził do siebie po... postrzeleniu. Śledztwo i proces w sprawie jego śmierci trwały blisko 18 lat.

Według policji i prokuratury niespełna 40-letni Kikir zginął, bo w grupie, którą kierował, doszło do rozłamu. Młodzi bandyci nie chcieli już oddawać mu działki od każdego przestępstwa, które popełnili.

W nocy z 23 na 24 września 2000 roku, dzień po tym, jak Cz. wyszedł na pięciodniową przepustkę z więzienia w Radomiu, na drodze między Wyszkowem a Warszawą ktoś ostrzelał samochód, którym jechał z żoną. Oboje zostali poważnie ranni. Ale przeżyli.

"Kikir" dochodził do siebie w szpitalu wojskowym przy Szaserów. Nie zdążył jednak wyzdrowieć. 20 października, został zastrzelony w sali oddziału chirurgicznego.

Właśnie dobiegł końca proces w sprawie tej zbrodni. W piątek sąd ogłosi wyrok.

Parole i Magdalenka były później

Policja od początku podejrzewała o zabójstwo ludzi, którzy jeszcze do niedawna byli podwładnymi "Kikira" - bandytów z tak zwanego gangu Mutantów. To grupa, której członkowie przed laty dokonali brutalnego porwania dla okupu 17-letniego syna zamożnego przedsiębiorcy. Później "wsławili się" strzelaniną z policją w podwarszawskich Parolach. Funkcjonariusze odnaleźli tam zrabowanego dzień wcześniej tira z telewizorami. Bandyci próbowali go odbić. W wymianie ognia zginął jeden z policjantów.

To wreszcie dwaj członkowie gangu Mutantów w 2003 roku zaminowali swoją kryjówkę w Magdalence i odpalili bomby pułapki, gdy dom otoczyła policja. Zginęło wówczas dwóch antyterrorystów, a 16 zostało rannych.

Ale Parole i Magdalenka były "potem". Najpierw było zabójstwo w warszawskim szpitalu. Pierwszy raz w historii zdarzyło się, by gangsterzy załatwiali swoje porachunki w placówce zdrowia.

Później był jeszcze jeden taki przypadek - latem 2004 roku w Szpitalu Bielańskim zastrzelony został Konrad O. ps. "Obój". Zresztą schemat był podobny. "Obój" najpierw został postrzelony na terenie ogródków piwnych przy stadionie Olimpii. Przeżył, więc zamachowcy przyjechali do szpitala dokończyć to, co zaczęli.

Przełom po sześciu latach

W sprawie "Kikira" policja miała podejrzanych, ale brakowało dowodów. Przełom nastąpił dopiero po sześciu latach, gdy dwóch skruszonych członków gangu zdecydowało się na współpracę z prokuraturą.

Mirosław K. ps. "Miron" został świadkiem koronnym, zaś Rafał T. ps. "Tołdi" tak zwanym małym świadkiem koronnym.

Opowiedzieli śledczym o tym, kto i dlaczego zlecił zabójstwo "Kikira", oraz kto pociągnął za spust. Na podstawie tych relacji prokuratura oskarżyła sześć osób: Jerzego B. ps. "Jurij" vel "Mutant", Wojciecha Ć. ps. "Ćwiara", Marka K. ps. "Muł", Krzysztofa B. ps. "Kozioł", Adama S., a także wspomnianego już "Tołdiego".

Według prokuratury Adam S. kierował samochodem, z którego strzelano do "Kikira" na trasie Wyszków-Warszawa. Za spust mieli wówczas pociągać Jerzy B. oraz Albert P. ps. "Alik". Ten ostatni zginął pół roku później. Też został zastrzelony.

Ale to ważna postać w tej historii, bo - jak wynika z opowieści "Mirona" i "Tołdiego" - to właśnie "Alik", namówiony przez "Jurija", "Ćwiarę", "Muła" i jeszcze dwóch innych nieżyjących już gangsterów poszedł do szpitala i zastrzelił "Kikira".

Dla "Jurija" i "Ćwiary" prokurator Mariusz Kierepka zażądał kary dożywotniego więzienia. Dla "Muła" oraz Adam S. - po 25 lat. Mniejszej kary oczekuje dla "Kozła", którego związek z zabójstwem miał polegać na usuwaniu po nim śladów i zrzutce dla "Alika". Najniższej kary chciał dla skruszonego "Tołdiego" - trzech lat więzienia.

Co kierowało prokuraturą?

Obrońcy wnieśli o uniewinnienie. Według nich opowieści "Mirona" i "Tołdiego" są nieprawdziwe, zmanipulowane i wyuczone. W swoich wystąpieniach końcowych adwokaci zwracali uwagę, że wersje wydarzeń przedstawione przez obu skruszonych pełne były sprzeczności, że często je zmieniali.

Okazało się też, że obaj, już po objęciu ochroną przez policję, nadal popełniali przestępstwa.

- To, co kierowało świadkiem K. ("Mironem" - red.) i oskarżonym T. ("Tołdi"), jestem w stanie zrozumieć, ponieważ po prostu chcieli opuścić areszt i dokonywać dalej przestępstw. Natomiast nie rozumiem, co kierowało prokuraturą w trakcie śledztwa, że ich wyjaśnienia i zeznania nie były weryfikowane - stwierdził na koniec procesu "Ćwiara".

Nad wyrokiem w tej sprawie skład pod przewodnictwem sędziego Piotra Janiszewskiego zastanawia się od ubiegłego poniedziałku. Ogłosi go w piątek w południe.

Czytaj też o Gangu "Bukaciaka" i gangu obcinaczy palców:

Gang "Bukaciaka" i gang obcinaczy palców

Źródło: TVN24
Ruszył proces gangu obcinaczy palców
Ruszył proces gangu obcinaczy palców
Teraz oglądasz
Proces Bukaciaka
Proces Bukaciaka
Teraz oglądasz
CBŚ zatrzymało podejrzanych o porwania
CBŚ zatrzymało podejrzanych o porwania
Teraz oglądasz
Uderzenie w gang "Bukaciaka"
Uderzenie w gang "Bukaciaka"
Teraz oglądasz

Gang "Bukaciaka" i gang obcinaczy palców

Piotr Machajski

Czytaj także: