Najpierw usłyszał rasistowskie piosenki i hasła, później dostał głową w twarz. Tak relacjonuje swoją sobotnią podróż autobusem mężczyzna tureckiego pochodzenia. Policja wszczęła postępowanie. Funkcjonariusze sprawdzą też, dlaczego wcześniej mężczyzna był odsyłany z komisariatu do komisariatu.
Do zdarzenia miało dojść w sobotę 15 grudnia po godzinie 19. Efe Türkel, który od 15 lat mieszka w Polsce, umieścił swoją relację w mediach społecznościowych. Jak twierdzi jechał linią 521 z Miedzeszyna do centrum.
"Dostałem w głowę"
"Grupa kibiców (w sumie pięć osób) Legii widząc nas najpierw zaczęła śpiewać piosenki rasistowskie, a potem od jednego dostałem w głowę. Mówiłem do nich po polsku, mówiąc im, że tez jestem Polakiem, ale nic nie działało" - twierdzi mężczyzna.
Potwierdza to w rozmowie z reporterką TVN24.
- To się stało dokładnie w sobotę wieczorem, kiedy z kolegą, pochodzącym też z Turcji chcieliśmy skorzystać z autobusu. Chcąc kupić bilet, rozmawialiśmy między sobą po turecku i ci panowie zapytali, skąd jesteśmy. Jak tylko powiedzieliśmy, że jesteśmy z Turcji, to wszystko się zaczęło - opisuje. I podkreśla: - To był czysty akt rasistowski.
Relacjonuje, że najpierw słyszał wulgarne hasła, typu "to jest kraj dla białych", "jesteście brudasami". Jak mówi, jeden z mężczyzn powiedział, żeby opuścili autobus, bo nie mogą w nim przebywać.
- Powiedziałem do nich, że też jestem Polakiem i że jedziemy na mecz - dodaje.
Jeden z napastników miał wówczas odpowiedzieć: - Nie słyszałeś, to jest kraj dla białych.
Dalej relacjonuje, że poprosił o pomoc kierowcę, a ten zatrzymał autobus i użył czerwonego przycisku alarmowego, ale nie pojawiły się służby. "W końcu uznali, że będzie policja i wyszli na stacji przy ul. Kajki z autobusu. Mam zamiar ich znaleźć, bo jak odpuszczę, będą tak postępować zawsze. Od 15 lat pierwszy raz spotkało mnie coś takiego" - podkreślił we wpisie w mediach społecznościowych.
"Dużo zgłoszeń"
W kolejnych podał, jak wyglądała sprawa zgłaszania incydentu policji. Twierdzi, że jeszcze w sobotę udał się na komisariat metra Centrum, ale "powiedzieli, że nie mają czasu i żebym poszedł na Wilczą, na Wilczej pan powiedział, że też nie bardzo mają czas".
W końcu sprawę zgłosił w niedzielę na komisariacie w Wawrze.
Więcej podaje w rozmowie przed kamerą TVN24. - W metrze mówiłem policjantom, co się stało, oni mówili, że nie mają czasu, bo dużo zgłoszeń. I sugerowali, żebyśmy poszli na Wilczą. Tam też panowie mówili, że dużo czasu nie mają, i nie mogą teraz zająć się sprawą - relacjonuje mężczyzna.
I dodaje, że zadzwonili do komisariatu w Wawrze, bo tam doszło do zdarzenia. Policjant miał mu odpowiedzieć, że na Wilczej może czekać cztery, pięć godzin, ale zasugerował, żeby w niedzielę zadzwonił do komisariatu w Wawrze.
Zaznacza, że pojechał tam w niedzielę rano, ale wyglądało na to, że mają tam sporo spraw. Później zadzwonił i umówił się na spotkanie. - Komendant w Wawrze i wszyscy policjanci są bardzo zaangażowani i robią wszystko, żeby szukać tych bandytów. Od tego momentu wszystko działa tak, jak powinno działać - podkreśla.
Kontrola policji
- Przyjęliśmy zawiadomienie. Policjanci będą prowadzić czynności pod kątem przestępstwa z artykułu 257 kodeksu karnego, czyli dotyczącego znieważenia z powodu przynależności narodowościowej, etnicznej czy rasowej, lub naruszenia nietykalności cielesnej. Grozi za to do trzech lat więzienia - zaznacza Mariusz Mrozek z sekcji prasowej Komendy Stołecznej Policji.
Mężczyzna został przesłuchany. Policjanci chcą usłyszeć również relację kierowcy autobusu, a także cudzoziemca, który miał być również w autobusie. - Ustalamy osoby, które mają związek ze sprawą. Wystąpiliśmy do Miejskich Zakładów Autobusów, żeby ustalić, czy w pojeździe był monitoring - zapewnia Mrozek.
Odnosi się również do sprawy odsyłania mężczyzny od komisariatu do komisariatu.
- Z polecenia zastępcy komendanta stołecznego policji, wydział kontroli będzie wyjaśniał, dlaczego zgłoszenie nie zostało przyjęte i mężczyzna był odsyłany do innych jednostek – zapewnia Mrozek.
Obywatel się zgłosił
Zadzwoniliśmy również do komisariatu w metrze. - Taki obywatel zgłosił się na komisariat metra. Zgodnie z tym, że u nas nie ma pionu kryminalnego i w celu jak najszybszego wdrożenia postępowania, został poproszony o zgłoszenie zawiadomienia w komendzie rejonowej policji przy Wilczej - mówi Artur Chwiłka, rzecznik komisariatu w metrze.
Również śródmiejska komenda potwierdza, że mężczyzna był w sobotę w jej siedzibie. - Był weekend, więc było sporo zgłoszeń. Dyżurny poinformował mężczyznę, że jeżeli poczeka, to zostanie przyjęte zgłoszenie. Policjant zadzwonił również do komisariatu w Wawrze i poinformował, że jest osoba z taką sprawą i że chce zgłosić taką sprawę. Wtedy zgłaszający powiedział, że ta druga opcja mu bardziej pasuje, bo mieszka w Wawrze. I że zrobi to w niedzielę - relacjonuje Robert Szumiata, rzecznik śródmiejskiej policji.
Sprawę nagłośnił również na Facebooku Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Organizacja zaapelowała o pomoc w namierzeniu sprawców. Zapewnia, że gwarantuje anonimowość.
ran/pm