W środę komisja weryfikacyjna badać będzie reprywatyzację atrakcyjnej kamienicy w samym centrum miasta: przy Mokotowskiej 63. Decyzję o zwrocie podpisał przebywający dziś w areszcie Jakub R. Nieruchomość przeszła w ręce - między innymi - Marzeny K., zwanej najbogatszą urzędniczką w Polsce.
Posiedzenie komisji rozpocznie się o godzinie 10, w siedziby Prokuratury Krajowej przy ul. Rakowieckiej.
Lista świadków jest tym razem wyjątkowo krótka. Jak poinformował rzecznik komisji Oliwer Kubicki, wezwano tylko dwie osoby: Marcina Bajkę - dawnego szefa nieistniejącego już Biura Gospodarki Nieruchomościami oraz Agatę Szpakowską-Ignaczak - urzędniczkę miasta, która była referentką sprawy Mokotowskiej 63 (czyli przygotowała dokumentację i wstępny projekt decyzji zwrotowej).
Oprócz wymienionej dwójki, komisja ma w planach przesłuchanie stron. Zeznawać mają: właściciel roszczeń Henryk Ofringer, prezes spółki Mokotowska 63 Tomasz Winciorek oraz Maria Krasuska, na którą miasto w 2011 roku wydało decyzję zwrotową kamienicy.
Roszczenia Marzeny K.
Krasuska miała połowę praw do budynku. Drugą połowę posiadała Marzena K., była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości., a prywatnie siostra Roberta N. - mecenasa specjalizującego się w odzyskiwaniu nieruchomości objętych roszczeniami, obecnie przebywającego w areszcie.
Marzeny K. nie ma na liście wezwanych na przesłuchanie. Dlaczego? - Według mojej diagnozy, komisja uznała, że skoro Marzena K. ma postawione zarzuty, to ze względu na swój interes, odmawiałaby udzielenia odpowiedzi na pytania - powiedział nam Kubicki.
Wspomniane przez rzecznika zarzuty nie dotyczą jednak Mokotowskiej 63, lecz słynnej Chmielnej 70. Wraz z innymi właścicielami tej działki (Grzegorzem M. i Januszem P.) urzędniczka usłyszała w 2017 roku zarzuty korupcyjne. Natomiast wcześniej - w październiku 2016 - prokuratura postawiła jej też zarzuty podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych.
W sprawie zwrotu kamienicy przy Mokotowskiej 63 śledztwo prowadzi Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Sebastian Kaleta, członek komisji weryfikacyjnej z ramienia Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że komisja będzie chciała wyjaśnić, czy do reprywatyzacji kamienicy w ogóle powinno było dojść. Zwłaszcza, że już w 2004 roku zwrotu tej nieruchomości odmówiono. - Natomiast, kiedy pojawił się Robert N. i osoby, które skupiły roszczenia, w tym między innymi jego siostra Marzena K., okazało się, że reprywatyzacja została przeprowadzona. Osoby uczestniczące w tej reprywatyzacji zarobiły łącznie ponad 30 milionów złotych - wskazał Kaleta.
Ratusz najpierw odmawia, potem zwraca
W maju 2017 roku prokuratura wniosła o unieważnienie decyzji reprywatyzacyjnej dotyczącej Mokotowskiej 63. Według śledczych, reprywatyzacja nie powinna mieć miejsca, gdyż już kilka lat wcześniej (w 2004 roku) postępowanie w tej sprawie umorzono jako bezprzedmiotowe.
Wszystko przez złożony za późno wniosek dekretowy.
Przypomnijmy, po tym jak władze PRL w ramach dekretu Bieruta przejęły warszawskie nieruchomości, właściciele chcący je odzyskać mieli sześć miesięcy na złożenie odpowiedniego wniosku. Właściciel Mokotowskiej 63 miał to zrobić już po tym terminie. Dlatego, kiedy już po 1989 roku domagał się reprywatyzacji, ratusz początkowo powiedział mu "nie".
Miało to miejsce w roku 2004 roku, kiedy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński. Sprawa wróciła na wokandę sześć lat później.
Jak pisała we wtorek "Gazeta Stołeczna", w 2011 roku Marcin Bajko z dokumentami Mokotowskiej 63 miał po raz kolejny pójść do prezydent (już Hanny Gronkiewicz-Waltz) i jej zastępców. Według dziennika, zarząd miasta nie zgodził się wtedy na zwrot kamienicy.
Mimo to, kilka miesięcy później Jakub R. podpisał decyzję reprywatyzacyjną. "W tej sprawie były wicedyrektor oraz jego matka, mecenas Alina D., usłyszeli w styczniu zarzuty o charakterze korupcyjnym, śledczy ustalili, że przyjęli dwa miliony złotych" - podała "Gazeta Stołeczna" powołując się na informację z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.
Kamienica przy Mokotowskiej 63
kw/PAP/r