Kamera monitoringu miejskiego zarejestrowała brutalny gwałt, do którego doszło w połowie grudnia w Legionowie. Z naszych ustaleń wynika, że w momencie przestępstwa jedyny operator na dyżurze obserwował akurat monitory przekazujące obraz z innych miejsc. I nie była to sytuacja wyjątkowa, bo straż miejska ma na stanowisku operatora pięć wakatów. Dlatego bardzo często monitoring działa bez nadzoru. Nagrywa zdarzenia, ale nie daje możliwości reagowania na bieżąco.
Do gwałtu doszło w nocy z 16 na 17 grudnia w pobliżu skrzyżowania ulic Ogrodowej i Norwida. Policjanci sześć dni później poinformowali, że zatrzymali podejrzanego o to przestępstwo 33-letniego mężczyznę.
- Przedstawiono mu zarzut gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, czyli z artykułu 197 paragrafy 1 i 4 Kodeksu karnego - przekazała Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.
Decyzją sądu mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności. Gwałt był wyjątkowo brutalny. Kobieta została skopana i pobita.
Nie było operatora monitoringu
Jak ustaliliśmy, zdarzenie nagrała kamera monitoringu miejskiego. Na zabezpieczonym przez śledczych materiale najpierw widać idącego za kobietą mężczyznę. Kolejne kadry to już moment, w którym napastnik kopie ofiarę (doznała licznych obrażeń). Zarejestrowany jest także dalszy przebieg zdarzenia, ale tylko w krótkich fragmentach.
Ze zdobytych przez nas informacji wynika, że w chwili przestępstwa kamera pracowała w trybie automatycznym. Co to oznacza? Urządzenie obracało się dookoła skrzyżowania, wracając do punktu początkowego co około dwie minuty. Obraz trafiał do centrum monitoringu w siedzibie legionowskiej straży miejskiej. Jednak w trakcie napaści i gwałtu przy stanowisku obsługi nie było operatora, który mógłby zareagować. Obserwował monitory z innego kawałka miasta.
Dwa z trzech stanowisk bez nadzoru
Kamera u zbiegu Ogrodowej i Norwida to jedno z nowszych urządzeń całego systemu, charakteryzuje się lepszą jakością obrazu od pozostałych. Oprócz efektu przybliżenia może nagrywać przy słabym oświetleniu, a nawet w całkowitej ciemności.
W noc, kiedy doszło do gwałtu, od 22 do 6 na dyżurze była jedna osoba. To oznacza, że dwa z trzech stanowisk były bez bieżącego nadzoru człowieka. Obraz był rejestrowany, ale tylko część monitorów była oglądana na bieżąco.
Z udostępnionych naszej redakcji przez urząd miasta grafików operatorów monitoringu wynika, że w grudniu tylko jednego dnia, podczas dziennej zmiany, przy wszystkich trzech stanowiskach byli operatorzy.
Przez większość dni w miesiącu obsada jest niepełna. Od 21 do 31 grudnia w centrum monitoringu operator pojawił się zaledwie na dwóch dyżurach. Czyli przez osiem dni monitorów na bieżąco nie obsługiwał nikt.
Dodatkowo stałą praktyką jest to, że w legionowskiej straży miejskiej w niedzielę strażnicy mają wolne, podobnie jak operatorzy monitoringu.
"Zdarzenie nie zostało odnotowane"
System monitoringu w Legionowie składa się z 49 kamer. Rzecznika legionowskiego urzędu zapytaliśmy, czy obecny na dyżurze w nocy z 16 na 17 grudnia operator zauważył i zareagował na brutalną napaść na kobietę w pobliżu bloku przy Ogrodowej.
- Takie zdarzenie nie zostało odnotowane przez operatora ani nie zostało zanotowane w książce zdarzeń - przyznaje Kamil Stępkowski. I dodaje, że "straż miejska nie prowadzi własnego dochodzenia w tej sprawie ani nie jest w nim stroną". - Nie mamy (urząd miasta - red.) wiedzy, gdzie dokładnie doszło do napadu ani czy było to w obszarze monitorowanym przez miejski system. Policja natomiast prosiła nas o nagrania z wielu kamer z tego wieczora - tłumaczy rzecznik.
Według naszej nieoficjalnej wiedzy, nagrany mężczyzna pojawił się wielokrotnie w kamerach monitoringu już kilka godzin przed napadem, także w miejscu, gdzie dochodzi do ataku.
Urząd tłumaczy się sytuacją na rynku pracy
O szczegóły funkcjonowania centrum monitoringu zapytaliśmy także w urzędzie miasta w Legionowie, któremu podlega straż miejska. Z odpowiedzi przesłanej naszej redakcji wynika, że w centrum zatrudnionych jest pięciu operatorów, kolejnych pięć etatów jest nieobsadzonych.
- Jest to praca w systemie trzyzmianowym, która może wydawać się prostą, jednak ze względu na swoją specyfikę taka nie jest. Wyzwaniem jest między innymi radzenie sobie z monotonią przy jednoczesnym stałym natężeniu uwagi i koniecznością zachowania pełnej koncentracji. To praca dla osób odpornych na stres. Konieczna jest również wielogodzinna pozycja siedząca oraz, ze względu na stały kontakt z monitorami, mocno obciąża ona narząd wzroku. Dlatego rotacja w ramach kadry pracującej na monitoringu jest wysoka. Nie każdy odnajdzie się na tym stanowisku - tłumaczy Kamil Stępkowski, rzecznik legionowskiego ratusza. - Brak jest zainteresowania tą ofertą pracy, mamy obecnie niskie bezrobocie, a w branży ochroniarskiej zarobki są wyższe - dodaje Stępkowski.
Z powodu braków kadrowych stanowiska w centrum monitoringu nie są obsadzone przez siedem dni w tygodniu przez całą dobę. Do tego dochodzą czasowe absencje. - Absencje w obsadzie stanowisk wynikały i wynikają ze zwolnień lekarskich oraz urlopów. Przy niskim stanie kadrowym operatorów brak w postaci jednej czy dwóch osób natychmiastowo odciska swoje piętno w liczbie dyżurów - wyjaśnia Kamil Stępkowski.
Operatorów brakuje, kamer będzie więcej
Mimo to na 2024 rok urząd planuje zwiększenie liczby kamer miejskiego monitoringu do 57. W budżecie zarezerwowano na ten cel milion złotych. - Wspomniana inwestycja w nowy monitoring umożliwi również otrzymanie różnych nowych funkcjonalności do wykorzystania, automatyczne wyłapywanie wykroczeń: jazda pod prąd, zakaz parkowania itp. Dodatkowo zaś wymagać będzie mniejszej obsady pracowniczej - podsumowuje przedstawiciel ratusza.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl