W pobliżu linii kolejowej na osiedlu Kozłówka w Legionowie (Mazowieckie) spacerująca z psem kobieta zauważyła małego chłopca bez opieki. Dwulatka zaprowadziła do pobliskiego żłobka, ale okazało się, że dziecko nie jest podopiecznym tej placówki.
Samotny dwulatek został zauważony w okolicy ulicy Polskiej Organizacji Wojskowej, w bliskiej odległości od linii kolejowej, którą kursują pociągi Szybkiej Kolei Miejskiej.
Dziecko dostrzegła spacerująca z psem kobieta, która nie miała przy sobie telefonu i nie mogła wezwać pomocy. Chłopca zaprowadziła do mieszczącego się na parterze jednego z okolicznych bloków żłobka.
Placówka na czas wakacji jest zamknięta, jednak wewnątrz były jeszcze pracownice, które od razu zauważyły, że dwulatek nie jest ich podopiecznym i zadzwoniły na numer alarmowy 112.
Matka nie zauważyła, kiedy dziecko wyszło
- W zeszły piątek policjanci otrzymali informację, że przypadkowa osoba przyprowadziła do żłobka dwuletnie dziecko, które bez opieki znajdowało się na ulicy - mówi komisarz Justyna Stopińska z Komendy Powiatowej Policji w Legionowie.
Na miejsce, oprócz funkcjonariuszy, dotarł również zespół ratownictwa medycznego. - Po przebadaniu nie stwierdzono, aby dziecko wymagało pomocy medycznej – dodaje policjantka.
W czasie trwania interwencji, przy zaparkowanym przed żłobkiem radiowozie pojawiła się matka dziecka. Kobieta miała tłumaczyć policjantom, że nie zauważyła, kiedy dziecko samo wyszło z mieszkania w bloku. – Kobieta była trzeźwa – przekazuje Stopińska.
Sąd przyjrzy się rodzinie
Policjanci, choć nie stwierdzili, aby dziecko było zaniedbane, postanowili, że skierują do sądu pismo z prośbą o wgląd w sytuację rodzinną dwulatka.
- Dzięki wzorowej postawie osoby, która zauważyła dwulatka oraz pracowników żłobka, którzy zadzwonili na numer alarmowy, dziecku nic się nie stało – podsumowuje komisarz Justyna Stopińska.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl