Dzięki wygranej legioniści zagwarantowali sobie pierwsze miejsce po pierwszej części sezonu (zostały jeszcze dwie kolejki). Przed drugą - w której dorobek zostanie podzielony na pół - losy obrony tytułu będą mieć najprawdopodobniej w swoich rękach.
Legioniści zainkasowali kolejne trzy punkty, ale po raz kolejny swoją grą nie zachwycili. Znów uratował ich Miroslav Radović, który w pierwszej połowie świetnie wykończył akcję Tomasza Jodłowca. Była to jedna z nielicznych groźnych akcji całego meczu. Przez dziewięćdziesiąt minut gospodarze oddali w sumie tylko dwa celne strzały na bramkę Macieja Gostomskiego.
Pawłowski najgroźniejszy
Lech częściej zatrudniał Kuciaka, ale pod bramką Słowaka niedokładnością raził szczególnie Łukasz Teodorczyk. Najwięcej problemów podopiecznym Henninga Berga stwarzał Szymon Pawłowski, który w 16. minucie strzelił z dystansu nad bramką. Skrzydłowy był bliski pokonania Kuciaka również w końcówce pierwszej połowy, ale i tym razem spudłował uderzając sprzed pola karnego. Dobrze prezentował się również George Lovrencsics, który zamieniał się pozycjami właśnie z Pawłowskim.
W 64. minucie bliski zdobycia wyrównującej bramki był Łukasz Teodorczyk, jednak piłka po jego strzale głową przeszła obok bramki. W samej końcówce Legia całkowicie oddała inicjatywę rywalom, ale ci nie potrafili tego wykorzystać. Jedyny celny strzał w drugiej części w ekipie Legii oddał Henrik Ojamaa.
Bez incydentów, za to ze świetnym dopingiem
To było pierwsze spotkanie z udziałem kibiców, po przerwanym meczu z Jagiellonią Białystok. Na trybunie gości zasiadło około 1700 fanów Lecha. Trybuna gości została otwarta po wzmocnieniu bram i ogrodzeń. Nie doszło do żadnych incydentów. Przez cały mecz kibice obu drużyn prowadzili świetny doping.
TG