Kierowcy wjeżdżający do centrum miasta wielokrotnie zwracają uwagę w wysyłanych do naszej redakcji mailach na zbyt małą, ich zdaniem, liczbę parkingów.
Stowarzyszenie ekologów Zielone Mazowsze zadaje kłam tej tezie i przekonuje, że liczba parkingów jest wystarczająca. Zdaniem ekologów problemem jest... skąpstwo kierowców.
- Kierowcy nie chcą płacić, wolą parkwoać na dziko. Uważają, że parkowanie w centrum im się należy. A grunty w tym rejonie miasta kosztują, są droższe niż te wszystkie parkujące tam auta – uważa Krzysztof Rytel z Zielonego Mazowsza.
Dzikie parkingi na trawnikach
Jako przykład niewykorzystywania miejsc parkingowych ekolodzy podają okolice Ogrodu Saskiego. - Ścisłe centrum Warszawy. W powietrzu aż gęsto od prestiżu i reprezentacyjności. Czar jednak pryska, gdy obrócimy się w stronę Teatru Wielkiego i Opery Narodowej lub w stronę ekskluzywnego apartamentowca Rezydencja Opera – czytamy na stronie stowarzyszenia.
Widać w tych miejscach rozjechane trawniki. Samochody parkuja, gdzie tylko można nie zważając na roślinność.
Tymczasem po sąsiedzku, na ul. Fredry ogólnodostępne płatne miejsca parkingowe świecą pustkami. Według ekologów odległość miedzy wspomnianą ulicą a placem, na którym kwitnie dzikim parkowanie, to zaledwie kilka metrów.
Więcej parkomatów
Skutki wprowadzenia płatnego parkowania są również odczuwalne także na Woli. Tam na Chłodnej czy Anielewicza samochodów jest mniej, bo kierowcy przenieśli się za granice obszaru SPPN.
Od początku kwietnia za parkowanie trzeba płacić na Muranowie, Mirowie, Filtrach, części Pragi Północ, a także przy ul. Parkowej. Mieszkańcy tych rejonów mogą wyrabiać abonament za 30 zł rocznie, który uprawnia do darmowego parkowania w okolicy miejsca zamieszkania.
bf//ec
Tak wygladało parkowanie na Woli tuż po poszerzeniu strefy:
Więcej aut za granicą strefy
Parkomaty na Muranowie