Dymisje, obietnice, otwarcia. "Cud referendalny" w stolicy

Ot, choćby oficjalny profil Hanny Gronkiewicz-Waltz w jednym z serwisów społecznościowych. Na wiosnę aktualizowany był ledwie kilka razy w miesiącu - w przededniu referendum to już dziesiątki nowych informacji tygodniowo. To stąd warszawiacy mogli się m.in. dowiedzieć, że Hanna Gronkiewicz-Waltz odwiedziła miejsce awarii rury lub przetestowała plenerową siłownię.Różnica była tak wyraźna, że efekt raził sztucznością. Tym bardziej, że sama Hanna Gronkiewicz-Waltz wielokrotnie podkreślała, że woli zarządzać, niż brylować w mediach. Ale kampania rządzi się innymi prawami - z dnia na dzień pani prezydent zaczęło być pełno w całym mieście.Przy herbacie tłumaczyła się wybranym warszawiakom z fiasko nowego systemu wywożenia śmieci, pedałując promowała Veturilo, zaczęła się pojawiać na konferencjach prasowych, które dotąd "obrabiali" jej zastępcy, a w ostatnich dniach razem ze zwykłymi warszawiakami jechała nowym składem metra.Oficjalnie wszystko "bez związku z referendum".Przyspieszenie"Bez związku" udało się też m.in. przyspieszyć otwarcie stacji I linii metra Centrum i Świętokrzyska, zamkniętych w związku z budową II linii, czy tunelu Wisłostrady, wyłączonego z ruchu po katastrofie na tej samej budowie. Katastrofie, po której Hanna Gronkiewicz-Waltz w ogóle nie pojawiła się w mediach, by powiedzieć o jej skali.Miejscy drogowcy, podlegający prezydent, która nie raz tłumaczyła, że "procedury są święte", potrafili nawet otworzyć wiadukt przy ul. Marsa bez zgody nadzoru budowlanego, argumentując, że stary grozi zawaleniem.Obietnica obwodnicyZ kolei premier Donald Tusk obiecał dokończenie Południowej Obwodnicy Warszawy - czytaj więcej. Wcześniej wydawało się już, że spadnie ona z listy rządowych planów na najbliższe lata, ale wystarczyło kilka dni, by decyzja się zmieniła. Czy to efekt zakulisowych działań ratusza, czy też po prostu dbałości o interes PO - nie wiadomo. Ale wcześniej warszawskich interesów na szczeblu centralnym bronić było trudniej - to pewne.Częściowe wycofanie się z podwyżki cen biletówDo tego doszła Karta Warszawiaka - ta ma zniwelować skutki planowanej na styczeń podwyżki cen biletów. Ważnej, trudnej, niezbędnej, rozłożonej na trzy lata, ale nieuniknionej - tak mówił o niej ratusz. O karcie mówiło się od lat, ale prace nad nią ruszyć nie mogły. Nagle udało się to połączyć w pakiet, który oznacza dla mieszkańców miasta drobne, ale jednak oszczędności.Do zmian dochodzić zaczęło też w samym ratuszu. Do dymisji podał się "żelazny" wiceprezydent Jarosław Kochaniak. Choć był już odsunięty od służby zdrowia i firmował budzącą spore kontrowersję prywatyzację SPEC, to pogrążyła go dopiero reforma śmieciowa, której nie udało się wprowadzić na czas. Przy okazji okazało się, że warszawiacy mogą płacić za to mniej, niż wcześniej planowano.Stołki stracili też inni niepopularni urzędnicy, np. Leszek Ruta, szef ZTM, który w pewnym momencie "wypuścił" dane, z których wynikało, że miasto traci na podwyżce cen biletów. Z pracą pożegnał się naczelnik wydziału estetyki Tomasz Gamdzyk, dyrektor biura kultury Marek Kraszewski czy odpowiedzialna za promocję miasta Katarzyna Ratajczyk - wszyscy mocno krytykowani przez środowiska, z którymi mieli współpracować.Przedstawiciele ratusza i prezydent stanowczo odcinają się od sugestii, że to wszystko efekt referendum. Ale sama Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznaje, że nie zawsze tłumaczy to, co robi do końca, dlaczego jest tak, a nie inaczej.- Ta komunikacja może rzeczywiście powinna być częstsza, stąd pomysł, żeby chodzić do mieszkańców, tłumaczyć im np. całą zmianę śmieciową – przekonywała na początku września w studiu TVN24.* ran/roody

Cud referendalny

Aktywna prezydent Warszawy

Metro kursuje na całej trasie

Prezydent o otwarciu tunelu

Wiadukt otwarty

Donald Tusk zapowiada dokończenie budowy POW

Prezydent stolicy o Karcie Warszawskiej

Hanna Gronkiewicz-Waltz o swojej słabości

Czytaj także: