Kierowcy co najmniej do kwietnia będą musieli poczekać na otwarcie wiaduktu ulicy Andersa. Urzędnicy nie dali rady dotrzymać obietnic. Najpierw zapowiadali, że przejazd będzie gotowy w październiku, a potem że w grudniu. Nie udało się jednak dokończyć wszystkich prac przed atakiem zimy.
Plac budowy wiaduktu Andersa zapadł w sen zimowy. Brakowało tu robotników, sprzęt był przysypany śniegiem. O takim stanie rzeczy urzędnicy mówią niechętnie.
Rzeczniczka Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych nie chciała przed kamerą tłumaczyć się z zastoju. Jak twierdzi jej wypowiedź z początku stycznia jest wciąż aktualna. Kilka tygodni temu Małgorzata Gajewska powiedziała: prace wymagają pogody suchej i ciepłej. Temperatura musi osiągać co najmniej 5 stopni powyżej zera.
Przeprawa na Andersa to trzy wiadukty: jeden tramwajowy i dwa drogowe. Pierwszy z nich miał być otwarty już jesienią zeszłego roku, niestety jak tłumaczyli urzędnicy wykonawca trafił tu na nieznane instalacje podziemne. Kolejnym terminem był grudzień. Aktualny termin to kwiecień.
Drogowców zastała zima
Grzegorz Hlebowicz wiceprzewodniczący rady Żoliborza twierdzi, że w latach 30-tych ubiegłego wieku zbudowano szybciej stary wiadukt, niż ten obecnie budowany.
- Problem leży w niewłaściwych badaniach hydrogeologicznych przeprowadzonych przez firmę projektową. Grunt po stronie Żoliborza jest niestabilny. To podobno dlatego wciąż nie wylewa się betonu na dojazdach do wiaduktów – uważa Hlebowicz.
- Przyczółek po prostu się rozpływa. Inwestor myślał, że zabezpieczy go ścianką. Nie udało się, później próbowali palami, też się nie powiodło. Później wpadli na pomysł, żeby wymienić ziemie, ale zastałą ich zima – dodaje radny.
Filip Chajzer bf/ec