Deweloper zburzył neutralizator. Legalnie? Wyjaśni prokuratura

Częściowo zburzony neutralizator
Częściowo zburzony neutralizator
Źródło: Celtic
Prokuratura sprawdzi czy deweloper legalnie zburzył neutralizator oczyszczalni ścieków na terenie Energetyki Ursus. Śledczy chcą również ustalić, gdzie firma Celtic wywiozła niebezpieczne odpady.

– Postępowanie prowadzone jest w sprawie uszkodzenia neutralizatora, poprzez jego rozbiórkę bez prawomocnej decyzji – mówi Dariusz Ślepokura, z prokuratury okręgowej w Warszawie. Wstępnie straty Energetyki oszacowano na 5 mln złotych.

Zrównali z ziemią neutralizator

Przypomnijmy, buldożery wjechały na teren wynajmowany przez Energetykę Ursus 25 maja. W kilka dni zrównały neutralizator z ziemią. Była to jedyna tego typu instalacja na Mazowszu. Filtrowano w niej ścieki m.in. z lotniska i ulic oddzielając substancje szkodliwe. Przedstawiciele Gaston Investments (spółki celowej należącej do firmy deweloperskiej Celtic Property Developmentsi), na terenie której znajdują się biura i część infrastruktury Energetyki, twierdzą, że instalacja była w fatalnym stanie technicznym.

Decyzję o rozbiórce wydał Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Jednak dzień przed nią, sąd zdecydował o zabezpieczeniu instalacji, jednocześnie zabraniając rozbiórki. Mimo to, deweloper zburzył neutralizator. Firma utrzymuje, że do momentu zakończenia rozbiórki, sąd nie dostarczył jej postanowienia.

- Bzdura – oburza się Bogdan Bigus, prezes Energetyki Ursus. – Deweloper wiedział o postanowieniu sądu. Zależało im na jednym, zburzyć to w pośpiechu – przekonuje Bigus.

Drugie śledztwo w sprawie rury

Prokuratura chce również sprawdzić, gdzie deweloper wywiózł odpady usunięte w czasie rozbiórki i ustalić czy zrobił to zgodnie z przepisami.

Celtic już odpiera zarzuty ujawniając, że w czasie rozbiórki instalacji wyszło na jaw, że Energetyka Ursus nielegalnie odprowadzała część ścieków. - Stwierdzono istnienie rury łączącej neutralizator z kanalizacją zlokalizowaną w drodze. Charakter podłączenia wskazuje, iż użytkownik prawdopodobnie zrzucał ścieki przemysłowe bezpośrednio do kanalizacji ogólnospławnej – informuje deweloper.

W tej sprawie prokuratura prowadzi odrębne śledztwo przeciwko Energetyce Ursus. - Wszczęto dochodzenie w sprawie usuwania odpadów i substancji zagrażających środowisku wbrew przepisom – mówi prokurator Ślepokura.

- Nic nie wiemy o tej rurze. Nikt w ogóle nam o niej nie powiedział. Celtic nie chce wskazać, gdzie jest ta rura i o co z nią chodzi. Skąd my mamy wiedzieć – rozkłada ręce prezes Energetyki Ursus.

Kto groził inspektorowi?

W środę do Ursusa przyjechał na kontrolę pracownik powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Według relacji świadków, w czasie jego wizyty samochodami podjechało kilku rosłych mężczyzn. - Zaczęło grozić i wyzywać inspektora. Chcieli na nim wymusić pozytywne wnioski zapisane w protokole – relacjonuje Magdalena Nahurska z Energetyki Ursus, która widziała całe zdarzenie.

– Faktycznie nasz pracownik natrafił na pewne trudności w czasie wizyty, ale cały i zdrowy wrócił już do urzędu – twierdzi Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Na jakie trudności natrafił pracownik? Jego przełożony nie chciał zdradzić.

Będą przerwy w dostawie energii?

Prezes Energetyki ostrzega, że jeżeli konfliktowa sytuacja będzie się utrzymywać, w pewnym momencie dojdzie do przerw w dostawie energii. - Deweloper uniemożliwił nam dostęp do magazynu, gdzie mamy 31 zapasowych transformatorów. W przypadku awarii, tych które obecnie działają, nie mamy żadnego na wymianę, bo są zamknięte w magazynie – utrzymuje Bigus.

Celtic groźby prezesa nazywa szantażem. - Pracownicy oczyszczalni, w tym jej główny technolog, jednoznacznie potwierdzają, że nie istnieje żadne niebezpieczeństwo wstrzymania dostaw z uwagi na monitorowanie pracy oczyszczalni przez jej właściciela – twierdzi deweloper.

Prezes Bigus nazywa to konfabulacjami. – U nas nie ma takiego stanowiska jak główny technolog. Nikt z obecnych pracowników nie udzielał żadnych zapewnienie deweloperowi. Po prostu naszymi własnymi rękoma Celtic chce nas zniszczyć – denerwuje się Bigus.

Wzajemne długi i oskarżenia

Patowa sytuacja trwa od 2008 roku. Zakład jest przeszkodą w planach inwestycyjnych dewelopera, który chce wybudować mieszkania dla kilkunastu tysięcy osób. Inne przedsiębiorstwa opuściły już teren.

Od ponad dwóch lat zakład energetyczny zajmuje zabudowania bezumownie. Zdaniem dewelopera dług z tytułu wynajmu wynosi już 11 mln złotych. Z kolei Energetyka, żąda od dewelopera 21 mln złotych za brak dostępu do części zabudowań.

Bartłomiej Frymus – b.frymus@tvn.pl

Czytaj także: