Zadłużył mieszkanie na prawie 80 tysięcy zł, ale nie chciał słyszać o żadnej pomocy. Sam zajmował się niewidomą żoną i czwórką dzieci. Aż dostał nakaz eksmisji. Nie wiadomo czy ta historia miałaby pozytywny finał, gdyby nie wyrozumiałość urzędników i Mateusz Wróbel w roli mediatora. Teraz na taki finał jest szansa.
- Tu jest wypowiedzenie z dniem 30 listopada powinniśmy ten lokal opróżnić Innego nie mamy – mówi podłamany Jacek Dobrzyniecki.
6 osób na 30 metrach
W niewielkim mieszkaniu na Bielanach żyją od 11 lat. Na 30 metrach mieszka tu sześć osób. - Dwa pokoje, kuchnia, łazienka i ten niewielki przedpokój, który służy także jako magazyn i miejsce pracy – opowiada Dobrzyniecki. On jest jedyną osobą, która utrzymuje rodzinę. Ma czworo dzieci. Opiekuje się także niewidomą i niepełnosprawną żoną.
Dlatego też nie jest nigdzie zatrudniony. Głównym źródłem utrzymania jest mieszczący się niemal w całym mieszkaniu antykwariat. Dobrzyniecki prowadzi ich sprzedaż w internecie. Dzięki temu, że pracuje w domu całymi dniami może zajmować się żoną.
"Brakuje na wszystko"
Zarobionych pieniędzy, jak przyznają Dobrzynieccy, nie starcza nawet na podstawowe wydatki.
- W tej chwili brakuje na leki do wykupienia. Za chwilę kończy się ważność recepty. I pewnie trzeba będzie pójść po następną – martwi się Ewa Dobrzyniecka, chra żona.
Miesięczne koszty utrzymania rodziny pan Jacek szacuje na 1 600 zł. - Tutaj wliczam wszystkie koszty, czyli nie tylko jedzenie, ale przecież nie można chodzić w dziurawych butach. Szczególnie dzieci. Muszą też mieć podręczniki do szkoły - wylicza.
Dobrzynieccy nie byli w stanie spłacić długów. Teraz, jak przekonują, ich sytuacja się zmienia. – Najstarszy syn już jest dorosły. Zaczął studiować fizykę i szuka pracy. Obiecał, że się dorzuci, doskonale wie, jaka jest sytuacja – zapewnia Dobrzyniecki. - Potrzebujemy tylko więcej czasu - dodaje.
"Nie chciał pomocy"
- Pan Jacek odmawiał pomocy, nie chciał współpracować do tej pory – tłumaczą urzędnicy z Ośrodka Pomocy Społecznej. Mateuszowi Wróblowi, reporterowi TVN 24 udało się jednak namówić Dobrzynieckiego na spotkanie w urzędzie dzielnicy.
- My nawet sami przygotujemy odpowienie wnioski. Będzie potrzebny tylko podpis pana Jacka – tłumaczy przed spotkaniem Aneta Pakosa z OPS na Bielanach. Na drugi dzień wniosek i wszystkie potrzebne dokumenty zostały złożone.
- My przecież nie chcemy niczego za darmo dostać. Chcemy wszystko spłacić, tylko dajcie nam taką możliwość - apeluje Ewa Dobrzyniecka.
Mateusz Wróbelpar