Ok. stu osób zebrało się w czwartek przed domem Jarosława Kaczyńskiego. Przyszli w geście oburzenia na propozycję zaostrzenia prawa aborcyjnego i ostatnie wypowiedzi lidera PiS.
Zgromadzenie rozpoczęło się o godzinie 19 na ul. Mickiewicza. Trwało dwie godziny. Uczestnicy umówili się na Facebooku.
Na miejscu był także reporter tvnwarszawa.pl. - Początkowo było kilkadziesiąt osób, ale dochodzą kolejne. Zebrani opowiadają historie kobiet, które musiały donosić zagrożoną ciąże. Krzyczą, że nikt nie będzie decydować o tym, czy będą rodzić dzieci z gwałtów lub zdeformowane - relacjonował Mateusz Szmelter.
Osoby, które były przed domem Kaczyńskiego miały transparenty i skandowały hasła. - Jesteśmy tutaj, żeby rządzący przestali za darmową kampanię poświęcać prawa kobiet - tłumaczyli.
"By dziecko mogło być ochrzczone"
"Poseł Kaczyński zagląda nam do łóżek, my tylko zajrzymy mu przez płot. Oczywiście powiemy mu też kilka słów, bo wygląda na to, że w Czarny Poniedziałek nas nie usłyszał. Teraz będzie mu łatwiej. Wódz partii rządzącej, nadal nie rozumie, że nie może nam zaglądać do łóżek ani gabinetów ginekologicznych. My bardziej szanujemy jego prywatność - dlatego zgromadzimy się tylko pod jego domem" - napisali organizatorzy.
- Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. Chcemy, by było to możliwe ze względu na realną pomoc, która będzie udzielana także ze środków publicznych. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki - mówił w wywiadzie dla PAP.
Zablokowali ulicę
Nasz reporter ostrzegał przed utrudnieniami. Zablokowana była ulica Mickiewicza: od Potockiej w stronę placu Wilsona.
Jak podawał ZTM, autobusy linii 122, 157, 181, 185 zostały skierowane na trasę objazdową i omijały zablokowaną ulicę.
md/b