O zatrzymaniu "dwóch 60-letnich mężczyzn" biuro prasowe CBA poinformowało w poniedziałek w krótkim, oficjalnym komunikacie: "Zatrzymania mają związek z podejrzeniem przyjęcia korzyści majątkowych w zamian za załatwienie pozytywnego rozpatrzenia odwołania po nieudanym zdaniu egzaminu radcowskiego. Obaj powoływali się na wpływy w Ministerstwie Sprawiedliwości" - napisał rzecznik Jacek Dobrzyński.
Komendant i związkowiec
Jak ustaliliśmy, jeden z zatrzymanych to Jerzy O., były wiceszef komendy na warszawskim Mokotowie i zarazem wiceszef policyjnych związków zawodowych w komendzie stołecznej.
Według śledczych O. wziął kilkadziesiąt tysięcy złotych od mężczyzny, który oblał egzamin radcowski w Lublinie i odwołał się do Ministerstwa Sprawiedliwości. Przekazanie pieniędzy miało miejsce pod gmachem Ministerstwa Sprawiedliwości.- Po pozytywnym załatwieniu tej sprawy, wraz ze wspólnikiem, miał otrzymać 80 tys. zł. Teraz w śledztwie weryfikujemy, czy obaj "załatwiacze" mieli rzeczywiste wpływy w resorcie - usłyszeliśmy od osoby znającej sprawę.Do zatrzymania Jerzego O. doszło w ubiegłym tygodniu, w czwartek, a na wniosek nadzorującej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Lublinie były policjant został aresztowany na trzy miesiące. Prowadzący sprawę mają dowody, że prócz egzaminu radcowskiego Jerzy O. wraz ze wspólnikiem zobowiązali się do załatwienia innej sprawy temu samemu mężczyźnie. Chodziło o pomoc w zdobyciu dla niego rewiru komorniczego w Lublinie. Zgodnie z prawem ta decyzja również należy do ministra sprawiedliwości.Jerzy O. podjął się też rozwiązania innego życiowego problemu. Tym razem w zamian za 25 tys. zł zobowiązał się, że pomoże w powrocie do służby policjantowi, który został wydalony za jazdę po alkoholu. - Był wiarygodny jako wpływowy działacz związków, a także były wiceszef największej warszawskiej komendy policji - tłumaczy jeden z naszych rozmówców.
Chińskie związki
Jerzy O. już kilkakrotnie był bohaterem medialnych doniesień.
Najpierw w 2007 roku, gdy w atmosferze skandalu odszedł na emeryturę ze stanowiska wiceszefa komendy na warszawskim Mokotowie.Wtedy wewnętrzna kontrola policji ujawniła liczne nadużycia w tej jednostce: fałszowanie statystyk i mobbing wobec podwładnych. Zawiadomienie do prokuratury złożył w tej sprawie ówczesny Komendant Główny Policji gen. Tadeusz Budzik.Choć już jako emeryt, Jerzy O. znalazł sobie jednak miejsce w stołecznej policji - pozostał wiceszefem związków zawodowych i dostał cywilny etat doradcy w gabinecie szefa komendy stołecznej. Wkrótce potem, w 2009 roku, dziennikarze tygodnika "Polityka" ujawnili, że na dorocznej imprezie z okazji święta policji szefowie tej służby oraz MSWiA bawili się wraz z biznesmenami, a szczególnie kontrowersyjna miała być obecność Hana Bauhua, chińskiego przedsiębiorcy z podwarszawskiej Wólki Kosowskiej. Media odkryły, że zaprosił go właśnie Jerzy O. Co więcej, chiński przedsiębiorca okazał się być członkiem "sekcji krajoznawczej" policyjnych związków.Szybko również wyszło na jaw, że Jerzy O. zasiada we władzach SKOK Nike, który miał siedzibę w... gmachu komendy stołecznej. Podobnie jak kilkanaście innych firm założonych przez obrotnych działaczy policyjnych związków zawodowych.
Straci emeryturę i mieszkanie?
Jeśli Jerzy O. usłyszy prawomocny wyrok za przyjęcie korzyści majątkowej, czekają go dotkliwe konsekwencje, nie tylko kara więzienia. Zgodnie z ustawą "o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy służb mundurowych" straci on prawo do pobierania emerytury, a co więcej będzie musiał zwrócić mieszkanie służbowe, nawet jeśli dziś mieszkają w nim np. tylko jego dzieci.
Robert Zieliński