"Bardzo zła jakość powietrza. Zalecamy nie wychodzić"

Tomasz Klech, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska
Źródło: TVN24
Dobowe normy zanieczyszczenia powietrza nie zostały przekroczone, dlatego Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nie wprowadza alertu smogowego. Ale jego przedstawiciel przyznaje, że jakość powietrza jest bardzo zła, dlatego w niedzielę radzi zostać w domu.

- Polskie normy alarmowe (dobowe - red.) nie zostały jeszcze przekroczone. Jednak korzystając z jednogodzinnych indeksów jakości powietrza możemy powiedzieć, że mamy jego bardzo złą jakość, dlatego zalecamy nie wychodzić na zewnątrz, zwłaszcza dzieciom i osobom starszym. Posiedźmy w domu - mówił reporterce TVN24 Tomasz Klech z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Pogoda nie pomaga

Na utrzymujący się nad miastem wpływa pogoda. - Jest mróz, bardzo zimno. Dodatkowo mamy wyż w południowo-wschodniej Polsce, który utrudnia rozprzestrzenianie się zanieczyszczeń. Ludzie ogrzewają się węglem, drewnem, niestety często dorzucają do tego odpady, to powoduje duże zanieczyszczenie powietrza. Taka pogoda sprawia, że wszystko zostaje na miejscu. W dzielnicach Warszawy, gdzie ogrzewamy się indywidualnie będzie to wręcz czuć i widać. W centrum nie będzie zapachu, ale zanieczyszczenie także występuje - tłumaczył Klech.

Co na truje?

Przedstawiciel WIOŚ radził, aby obserwować mapy zanieczyszczenia powietrza na stronie WIOŚ (obecnie nie działa) czy z użyciem aplikacji (kilka miesięcy temu urzędnicy krytykowali ich nierzetelność). Jeżeli widzimy, że kolor robi się coraz ciemniejszy, aż do czerwonego, należy rozważyć pozostanie w domu.

To, co nas truje może mieć różny skład, w zależności od dzielnicy. - To mieszanina różnych substancji. W centrum Warszawy będzie więcej pyłów pochodzących z samochodów, tlenków azotu, który emitowany jest w czasie spalania. Natomiast w obszarach gdzie jest niska emisja, czyli ogrzewanie to będą m.in. pyły zawieszone, a w nich szereg substancji, zazwyczaj rakotwórczych, które powstają w procesie niepełnego spalania. Trudno wskazać, jakie to substancje, bo wszystko zależy od tego, co kto wrzuci do pieca i w jakiej temperaturze to spali - wyjaśniał Tomasz Klech.

Spóźnione alarmy

Przedstawiciel WIOŚ przyznał, że w Polsce normy alarmowe są wyższe niż w niektórych krajach europejskich, natomiast roczne są takie same. - Dzięki temu możemy się porównywać. Niestety Polska jawi się jako czerwona plama na mapie Europy - podkreślił.

Paradoks polskiej sytuacji polega na tym, że aby ogłosić alarm, musi minąć doba. W tym czasie oddychamy smogiem.

- Kiedy przekroczone jest 200 mikrogramów średniodobowe, wtedy informujemy o ryzyku przekroczenia poziomu alarmowego, który wynosi 300 mikrogramów. To poziom zanieczyszczenia, kiedy przy jednorazowym wyjściu z domu, mogą nam grozić konsekwencje zdrowotne - tłumaczy Klech.

Te rozwiązania krytykował antenie TVN24 Jakub Jędrek z Polskiego Alarmu Smogowego. - Własnym nosem poczułem, jak złe jest powietrze. Nawet w centrum Warszawy, gdzie na ogół jest lepiej niż na południu. Poziomy informowania i alarmowania są w Polsce wyjątkowo wysokie. Mimo tego, co dzieje się za oknem, nie dowiadujemy się o tym, że sytuacja jest zła – zauważył.

Jak dodał, być może dowiemy się o tym dopiero następnego dnia - tylko pod warunkiem, że poziom pyłów przez cała dobę będzie przekraczał 200. – Więc najczęściej nie dowiadujemy się o tym w ogóle – skonstatował.

Zdaniem działacza PAS, problem smogu jest bardzo duży, a polskie władze robią niewiele, aby go rozwiązać. Jest jednak pewien pozytywny aspekt. - Od czterech lat obserwujemy znaczący wzrost świadomości społecznej i przede wszystkim zainteresowanie mediów - podsumował.

Jakub Jędrak z Polskiego Alarmu Smogowego

skw/b

Czytaj także: