26-latek, podejrzany o spowodowanie fałszywych alarmów bombowych, które we wtorek sparaliżowały ponad 20 instytucji w całym kraju, został aresztowany przez sąd - podała w sobotę prowadząca śledztwo katowicka prokuratura.
- W piatek przed południem na terenie lotniska w Pyrzowicach policjanci zatrzymali młodego mężczyznę podejrzewanego o serię fałszywych alarmów bombowych, które miały miejsce we wtorek - poinformował mł. insp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Dodał, że z ustaleń śledczych wynika, iż 26-latek kontaktował się z dwoma mężczyznami zatrzymanymi wcześniej w tej sprawie, a potem zwolnionymi.
Komendant główny policji nadinsp. Marek Działoszyński powiedział, że 26-latek był poszukiwany listem gończym za 36 oszustw w internecie. W ostatnim czasie mieszkał w Wielkiej Brytanii. Stamtąd przyleciał w piątek do Pyrzowic. - Zabezpieczono przy nim sprzęt elektroniczny, który mógł służyć do wysyłania maili z groźbami - podkreślił Działoszyński. Mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie alarmów. Jej rzeczniczka Marta Zawada-Dybek powiedziała, że szersze informacje prokuratura przedstawi w sobotę. - Policja przedstawiła dodatkowe materiały związane z tą sprawą. Prokuratorzy też zebrali dodatkowe dowody. W tej chwili w prokuraturze trwają czynności z udziałem zatrzymanego związane z ogłoszeniem mu zarzutów - powiedziała w piątek wieczorem Zawada-Dybek.
Dwóch zatrzymanych - potem zwolnionych
26-latek to trzeci mężczyzna, który według policji ma związek z wywołaniem fałszywych alarmów bombowych w 22 miejscach w kraju we wtorek. Jeszcze tego samego dnia zatrzymano dwóch, jednego w Chrzanowie (Małopolskie), drugiego w Zawierciu (Śląskie). Obaj zostali w czwartek zwolnieni, bowiem prokuratura uznała, że zgromadzony do tej pory materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutów.
Policjanci podkreślają, że obaj mężczyźni byli zatrzymani w związku z tą sprawą, zaś zatrzymany w piątek 26-letni mężczyzna to ta osoba, która z bardzo dużym prawdopodobieństwem miała wysłać maile z informacją o bombie. Policja odmawia podania bliższych szczegółów na temat zatrzymanego. - Ten człowiek rzeczywiście korzystał z bardzo wyrafinowanych narzędzi, by ukryć swoją tożsamość. Popełnił jednak błędy - powiedział anonimowy oficer z KGP. Według niego przy zatrzymanym znaleziono telefon komórkowy, z którego wysłano maile z pogróżkami.
Masowe groźby
We wtorek po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty - szpitale, prokuratury, sądy, komendy policji, centra handlowe i teren przyległy do siedziby Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ewakuowano ponad 2,7 tys. osób. W akcję zaangażowanych było ponad 400 policjantów. Według resortu spraw wewnętrznych nie było realnego zagrożenia życia i zdrowia obywateli.
Maile z informacjami o podłożeniu bomby wysłano w nocy z poniedziałku na wtorek z serwerów w kraju i za granicą. Autorów wiadomości poszukiwała specjalna grupa policjantów Centralnego Biura Śledczego wspierana przez ABW, podjęto też współpracę ze służbami zagranicznymi. Premier Donald Tusk i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapewnili, że sprawa jest priorytetowa dla służb. Śledztwo w sprawie fałszywych alarmów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Jednak - jak powiedział w piątek prokurator generalny Andrzej Seremet - postępowanie zostanie przeniesione do innej jednostki. Katowicka prokuratura była bowiem jednym z miejsc, gdzie trafiły maile z pogróżkami.
TAK WYGLĄDAŁA AKCJA POLICJI W WARSZAWIE:
PAP/jk,mk//bgr,tr
Źródło zdjęcia głównego: policja.pl