Inspektor nadzoru budowlanego podjął decyzję o rozbiórce nielegalnych, jego zdaniem, apartamentowców w parku Pod Skocznią. Czy dojdzie do burzenia i kiedy? Od decyzji PINB spółdzielni przysługuje odwołanie. Na razie jednak taki dokument do inspektorów nie wpłynął.
O sprawie pisaliśmy w piątek. Chodzi o apartamentowce przy ulicy Leszczyny 4 i 10, należące do Śródmiejskiej Spółdzielni mieszkaniowej. Powstawały ok. 10 lat temu. Pod koniec listopada Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego podpisał decyzję o ich rozbiórce.
14 dni na odwołanie
Od niej przysługuje możliwość odwołania do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
- Do nas takie odwołanie jeszcze nie dotarło. Jednak musi przejść przez PINB - powiedział w poniedziałek przed południem Jaromir Grabowski, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.- Odwołanie nie przyszło, ale jest na to 14 dni. Mogło zostać na przykład wysłane pocztą - zaznacza Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.O odwołanie chcieliśmy też spytać Śródmiejską Spółdzielnię Mieszkaniową. W sekretariacie usłyszeliśmy, że pani prezes nie ma. Zostawiliśmy swój numer telefonu, ale na razie nie doczekaliśmy się rozmowy.
Apartament za 1,5 mln zł
Z ŚSM nie udało się skontaktować także dziennikarzom "Gazety Stołecznej", która sprawę decyzji o rozbiórce apartamentowców przy ul. Leszczyny 4 i 10 opisała jako pierwsza. Budynek przy ul. Leszczyny 10 ma pięć kondygnacji naziemnych, a ten pod numerem 4 - cztery kondygnacje. Łącznie to 40 mieszkań. Powstawały w latach 2003-2005 przy okolicznych willach w parku Pod Skocznią. Należą do Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jak pisze "Stołeczna", ponad stumetrowe apartamenty osiągają cenę ponad 1,5-1,7 mln zł.
Według uzasadnienia rozbiórki, poprzedni plan w ogóle nie zezwalał na ich ustawienie, a ten uchwalony w 2008 roku zawiera zapis, że wysokość nie może przekraczać 11 metrów, czyli maksymalnie powinny mieć trzy kondygnacje. Jest też informacja, że podstawowe przeznaczenie terenu to "mieszkalnictwo jednorodzinne z zakresu domów bliźniaczych lub wolno stojących".
"Rażące naruszenie prawa"
"Gazeta Stołeczna" podaje, że domy jednorodzinne stały w strefie mieszkalno-usługowej, a obok była zieleń. I to w chronionym obszarze budowano bloki. Przeciwko temu protestowali sąsiedzi, ale urzędy i sądy nie uznawały ich za stronę w sporze.
- Doszło do rażącego naruszenia prawa. Jeśli chcemy, by w przyszłości nikt nie kpił w żywe oczy z obowiązujących przepisów, domy trzeba zburzyć. Czy żal mi ludzi? Wiedzieli, co kupują – mówi dziennikowi jeden z sąsiadów, który chce zachować anonimowość.
ran/lulu
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / Tvnwarszawa.pl