Sebastian szedł chodnikiem. Prawidłowo. Z tyłu uderzyło go auto jadące w tym samym kierunku. Tak wynika z opinii biegłych, którzy zeznawali w piątek w sprawie tragicznego wypadku w Cegielni. Proces toczy się przed sądem w Nowym Dworze Mazowieckim.
15-letni Sebastian wracał ze spotkania z kolegami. Była godzina 22, październik, do domu miał sto metrów. Szedł chodnikiem pomiędzy miejscowościami Cegielnia Kosewo a Wymysłami. Potrącił go kierowca samochodu osobowego, który nie udzielił mu pomocy i uciekł.
W grudniu, ponad miesiąc po wypadku, policja zatrzymała na lotnisku w Modlinie podejrzanego. Łukasz K. wrócił właśnie z Wielkiej Brytanii, gdzie poleciał tuż pod wypadku, który - według śledczych - spowodował.
Groźby na ścianie?
Podczas rozpraw oskarżony musi oglądać zdjęcie potrąconego nastolatka. Ojciec ofiary, który jest oskarżycielem posiłkowym, wydrukowaną fotografię syna w formacie A4 ustawia przed nim na każdej rozprawie.
Ostatnia zaczęła się od wniosku K. Mężczyzna poprosił sąd, aby przyjrzał się sprawie "obraźliwych słów pod jego adresem". Te miały się pojawić w sali, w której mężczyzna, w towarzystwie konwojentów, czeka na rozprawę. - Na poczekalni pojawiły się napisy co do mojej osoby. Jest tam moje imię i nazwisko - stwierdził.
Chwilę później jeden z jego obrońców, mec. Piotr Panek, powiedział nam na korytarzu, że to nie pierwszy taki incydent, a napisy to "groźby pozbawienia życia". Adwokat zwrócił się do sądu o zabezpieczenie dowodów. Zapewnił, że sprawy tak nie zostawi.
Z imprezy po alkohol
W piątek zeznawali biegli. Lekarz Mieszko Olczak, który przeprowadził sekcję zwłok, stwierdził, że chłopiec "najprawdopodobniej zmarł wskutek potrącenia". Mówił o ranach, które na to wskazują. - Z bardzo dużą pewnością ciało ugodził pojazd mechaniczny. Po obrażeniach wnoszę, że zderzak był zawieszony wysoko. Mógł to być pojazd typu SUV – mówił przed sądem lekarz.
Przypomnijmy, zanim Łukasz K. został zatrzymany, śledczy zabezpieczyli auto, którym - jak ustalili - potrącił chłopca. Terenowa toyota RAV 4 ze specjalnym orurowaniem była zaparkowana nieopodal prokuratury, która prowadziła śledztwo.
Okazało się, że właściciel pojazdu feralnej nocy pożyczył go oskarżonemu i nie wiedział, że auto uczestniczyło w wypadku. Zeznając jako świadek, stwierdził, że oskarżony był uczestnikiem imprezy i skorzystał z jego auta, by pojechać do sklepu po alkohol.
Jak doszło do wypadku?
Co się wydarzyło tragicznego wieczora? Odtwarzał to Wojciech Pasieczny, były wiceszef stołecznej drogówki, a dziś biegły sądowy. Jego zdaniem, kierowca jechał w kierunku Wymysłowa. Sebastian szedł chodnikiem w tym samym kierunku. Nagle samochód zjechał na lewą krawędź jezdni, a później na chodnik, na którym potrącił pieszego. Według Pasiecznego, kierowca miał na liczniku nie mniej niż 73 km/h (w terenie zabudowanym).
Podczas poprzedniej rozprawy oskarżony zeznał, że chłopca potrącił lewym bokiem, jednak według Pasiecznego było inaczej, o czym świadczą uszkodzenia obu reflektorów. - Uszkodzone były dwa, ale bardziej prawy. Uszkodzenia nie musiały powstać w tym samym wypadku - mówił biegły.
Obrona chciała nowej ekspertyzy
Obrona uznała, że opinie biegłych mają charakter "poszlakowy" i wnieśli o przygotowanie kolejnej ekspertyzy. Tę mieliby wspólnie przygotować biegli z zakresu medycyny sądowej oraz rekonstrukcji wypadków. - Opinia nie jest pełna, natomiast ma kluczowe znaczenie w zakresie odtworzenia okoliczności w sposób pełny - podnosił obrońca.
Obrońca chciał między innymi precyzyjnie wiedzieć, którymi elementami samochód uderzył pieszego i jak - ewentualnie - potrącony 15-latek - po uderzeniu przesuwał się po pojeździe.
Prokurator Remigiusz Krynke był innego zdania. Uznał, że opinie biegłych są kompletne i dają wystarczający obraz tego, co się wydarzyło podczas wypadku.
Ostatecznie sąd odrzucił wniosek obrony. - Odtwarzanie najdrobniejszych szczegółów nie ma znaczenia. To, czy pieszy upadł 30 centymetrów dalej, ma znaczenie trzeciorzędne - argumentował sędzia Michał Świć i oddalił wniosek.
- Składam wniosek o wyłączenie sędziego w tej sprawie z uwagi na wydanie wyroku przed zamknięciem rozprawy - odpowiedział na to obrońca oskarżonego.
Decyzja należy do prezesa Sądu Rejonowego w Nowym Dworze Mazowieckim. Zapadnie w ciągu kilku dni. Do tego czasu proces jest odroczony.
kz/b