Sprawę porzuconego noworodka opisywaliśmy w listopadzie ubiegłego roku na tvnwarszawa.pl. Policja przekazywała nam wówczas, że dziewczynkę znaleziono w reklamówce w pobliżu ogródków działkowych przy ulicy Głębockiej w Warszawie.
Jak podała PAP, podczas poniedziałkowej rozprawy w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga Wiktoria Z. nie przyznała się do winy. Odmówiła też składania szczegółowych wyjaśnień. - To był dla mnie szok. Nie chciałam zrobić swojemu dziecku krzywdy. Bardzo żałuję - powiedziała na rozprawie 37-latka.
Oświadczyła, że pamięta dzień porodu. - Mój partner Stanisław O. był w altanie, kiedy rodziłam. Prosiłam o pomoc, żeby zadzwonił po karetkę. Ale nie pomógł mi w czasie porodu - mówiła Z.
Biegli: podczas ciąży przebywała 14 razy w izbie wytrzeźwień
Z kolei partner Wiktorii Z., który podczas poniedziałkowej rozprawy został przesłuchany jako świadek, zapewniał, że nie wiedział o ciąży. - Nigdy mi nie powiedziała, że jest w ciąży. Gdyby powiedziała, to na pewno inaczej by się ta sytuacja skończyła. Poprosilibyśmy o pomoc panie z OPS-u - stwierdził Stanisław O.
W trakcie rozprawy przesłuchani zostali także biegli z zakresu psychiatrii i psychologii. Według nich 37-latka jest uzależniona od alkoholu. - Wielokrotnie nadużywała alkoholu. Przebywała też 14 razy w Izbie Wytrzeźwień podczas ciąży - mówili biegli, dodając, że w chwili zatrzymania kobieta miała ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
Według śledczych, kobieta na początku listopada ubiegłego roku urodziła dziecko, które później zostawiła na terenie przyległym do ogródków działkowych przy ulicy Głębockiej w Warszawie. - Oskarżona umieściła noworodka bez zaciśnięcia pępowiny w torbie plastikowej i porzuciła w zaroślach - informował wówczas rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś.
Zosia przeżyła
Dziecko przypadkowo znalazł jej partner Stanisław O., który natychmiast zgłosił się do pracowników ochrony ogródków działkowych. - Przybyła załoga pogotowia ratunkowego zawiozła dziecko do szpitala - podkreślał prokurator. Dodał, że dzięki niezwłocznej pierwszej pomocy oraz specjalistycznej interwencji lekarskiej dziecko przeżyło. Nowo narodzoną dziewczynką zajął się personel Szpitala Bródnowskiego, który dał jej na imię Zosia. Choć w plastikowej torbie leżała blisko godzinę, a po znalezieniu była wyziębiona, to jej stan był zaskakująco dobry. Jak przekazywały pielęgniarki ze szpitala, dziewczynka głośno płakała, ale to był dobry znak.
Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku Wiktoria Z. usłyszała zarzut usiłowania dzieciobójstwa. Jak przekazywała wtedy prokuratura, kobieta nie przyznawała się do winy. Z ustaleń śledczych wynikało też, że 36-latka w przeszłości urodziła dwoje dzieci. Jednak zrzekła się praw rodzicielskich do nich bezpośrednio po porodach.
Zarzut usiłowania zabójstwa
Początkowo kobieta usłyszała zarzut usiłowania dzieciobójstwa, który jest zagrożony karą do pięciu lat więzienia. W toku śledztwa prokurator zmienił kwalifikację karną czynu i przedstawił 37-latce zarzut próby zabójstwa.
Podczas przesłuchania w prokuraturze Wiktoria Z. nie przyznała się do winy i złożyła obszerne, choć zdaniem prokuratury "wewnętrznie sprzeczne" wyjaśnienia. - Z wyjaśnień kobiety wynika, że wiedziała o ciąży i nie skorzystała z pomocy, którą oferowały jej organizacje pozarządowe oraz instytucje kościelne. Natomiast, jak wynika ze zgromadzonych dowodów, oskarżona miała lekceważące podejście do ciąży oraz brak oznak troski o macierzyństwo - informował rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Za zarzucany jej czyn może grozić nawet dożywocie. Kolejna rozprawa w tej sprawie została wyznaczona na 7 września.
Autorka/Autor: katke/r/pm
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl