Służby przestrzegają, że pogorzelisko po hali targowej przy Marywilskiej 44 nadal jest niebezpieczne. Straż miejska podała, że cztery dni po pożarze doszło samozapłonu zgliszczy. Funkcjonariusze pomagają w zabezpieczeniu terenu. To właśnie jeden ze strażników zauważył dym.
W trosce o bezpieczeństwo okolicznych mieszkańców oraz pojawiających się ciekawskich, teren pogorzeliska przy Marywilskiej jest przez 24 godziny na dobę zabezpieczany przez patrole straży miejskiej i policji. Rankiem 15 maja funkcjonariusze jednego z patroli zauważyli gęstniejący dym, wydobywający się spod zgliszczy.
Kłęby dymu spod sterty
- Minęła godzina 9.30, gdy przechodząc z policjantem przy hali, zauważyłem kłęby ciemnego dymu. Wydobywały się spod dużej sterty spalonych rzeczy i z każdą chwilą dym przybierał na sile – powiedział cytowany w komunikacie na ten temat starszy inspektor Piotr Pomarański z VII Oddziału Terenowego, który zabezpieczał tego dnia teren spalonej hali.
Funkcjonariusze natychmiast powiadomili o zdarzeniu dowódcę zabezpieczenia. Wezwano strażaków, którzy w ciągu godziny dogasili tlące się elementy wyposażenia.
Służby zabezpieczające teren hali apelują, by osoby niepowołane nie próbowały wchodzić na teren spalonej hali, ponieważ konstrukcja jest niestabilna, a ponowny zapłon znajdujących się tam zgliszczy cały czas jest możliwy.
Pożar w centrum handlowym przy ulicy Marywilskiej wybuchł w niedzielę nad ranem. To największe centrum handlowe na terenie Warszawy. Znajdowało się w nim około 1400 różnych sklepów, spośród których połowa miała w ofercie ubrania. Powierzchnia użytkowa całego centrum handlowego wynosiła 62 tysiące metrów kwadratowych.
CZYTAJ WIĘCEJ: Czy coś łączy ostatnie pożary? Jest odpowiedź policji
W gaszeniu pożaru brało udział ponad 240 strażaków. W kulminacyjnym momencie na miejscu było 99 wozów straży pożarnej. W akcji brała też udział Grupa Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska Warszawa