Gigantyczny lej krasowy sprawił, że popularny kemping w północnej Australii znalazł się pod ziemią. Dziura jest długa na 200 metrów i głęboka na trzy. Stale się powiększa.
Lej krasowy utworzył się w sobotę 26 września około północy w pobliżu Rainbow Beach w australijskim stanie Queensland. Niemal natychmiast pochłonął samochód, przyczepę kempingową i kilka namiotów, jak relacjonują świadkowie.
Jak grzmot
Wypoczywający najpierw usłyszeli dźwięk podobny do huku grzmotu. Potem rozstąpiła się ziemia. Większość poszkodowanych znajdowała się na krawędzi leja i dramatycznie próbowała ratować dobytek.
Jeden mężczyzna łowił ryby przy plaży, kiedy usłyszał tąpnięcie. Potem zobaczył jak ziemia się rozstępuje, a jego kamper ląduje pod wodą.
Z kolei jedna kobieta, zorientowawszy się w sytuacji, biegała od przyczepy do przyczepy, waliła w drzwi i krzyczała, żeby szybko się ewakuować.
Wczasowicze w popłochu opuszczali obozowisko i utworzyli prowizoryczne w jednym z parków Rainbow Beach.
Ciągłe niebezpieczeństwo
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Policja i służby ratunkowe ewakuowały z zagrożonego miejsca łącznie 300 osób.
- Istnieje realna możliwość, że otwór poszerzy się na skutek działania prądów oceanicznych - mówi starszy sierżant Dan Clifton.
Lej w niedzielę miał 200 metrów długości i trzy metry głębokości. Geolodzy stale go monitorują i raportują o zmianach.
Lej prawdopodobnie jest wynikiem niewielkich trzęsień ziemi, jakie nawiedziły obszar w ostatnich tygodniach, twierdzą eksperci.
Autor: mar/map / Źródło: Reuters TV, abc.net.au, 9news.com.au