Podkarpacie

Podkarpacie

Prosili, pisali petycje i nic. "Czuję ogromny smutek i złość, że aby to się stało, musiał zginąć mój syn"

Trzymaliśmy Pawełka za ręce, mąż z jednej, ja z drugiej strony. I tak siedzieliśmy, tuląc go i patrząc, jak zaczyna puchnąć, robi się zimny, a z nosa, uszu i buzi leci mu krew - opowiada Barbara Kłyż. - Po remoncie drogi staraliśmy się o chodnik, ale nikt nic nie robił. Nikt się nie zainteresował, jak dzieci i dorośli mają się poruszać po tej drodze. Aż do dnia, w którym zginął Paweł.