Dwadzieścia lat temu poznańscy radni utajnili przebieg sesji, na której pojawiła się informacja o pedofilii w chórze Polskie Słowiki. Dziś ich następcy oraz poznańscy społecznicy domagają się odtajnienia protokołu.
Budząca dziś ogromne kontrowersje sesja rady miasta odbyła się 12 kwietnia 1994 roku. Jej przebieg i fakt, że został on utajniony, ujawnił w książce "Maestro" Marcin Kącki, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Zamietli pod dywan
Radni debatowali o odznaczeniach dla kilku znanych poznaniaków. Wśród kandydatów był m.in. Jerzy Kurczewski, założycielowi i były już wtedy dyrektor chóru Polskie Słowiki. Jak wynika ze stenogramów, radna Urszula Wachowiak, reprezentująca wówczas ugrupowanie Nasz Poznań, poinformowała, że ma informacje z pierwszej ręki o przypadku molestowania chłopca w tym właśnie chórze.
Radni nie zareagowali i nie zgłosili nigdzie tej sprawy. Sama sesja została natomiast utajniona, a Kącki dokumenty dostał od jednego z ówczesnych radnych. Oficjalnie są one wciąż tajne, choć zarówno dzisiejsi radni, jak i członkowie lokalnych stowarzyszeń domagają się ich upublicznienia. Rada ma w tej sprawie głosować na najbliższej sesji, 19 listopada.
"Mogli to zatrzymać"
W 1994 roku, od 4 lat Polskimi Słowikami nie kierował już Kurczewski, lecz Wojciech Krolopp, którego w 2004 roku skazano na 6 lat więzienia za molestowanie seksualne chłopców z chóru.
- Przypadki molestowania, za które trafił do więzienia, zdarzyły się już po utajnionej przez radnych sesji. Gdyby wówczas właściwie zareagowali na tamte sygnały, mogli wszystko zatrzymać prawie 10 lat wcześniej - zwraca uwagę Kącki.
"Zmowa podjęta w milczeniu"
Po jego publikacji, w Poznaniu zapanowało powszechne oburzenie. Radni młodego pokolenia tacy jak Mariusz Wiśniewski, Łukasz Mikuła (PO) czy Szymon Szynkowski (PiS) domagają się odtajnienia protokołu.
Popierają ich także członkowie poznańskich stowarzyszeń. Anna Wachowska - Kucharska z My Poznaniacy na jednym z portali społecznościowych porównała poznańską sytuację do historii z filmu "Pokłosie".
- Okazuje się, że 65 osób może się tak po prostu zmówić. Podejrzewam, że w sensie mechanizmów społecznych nie jest to zmowa, która została ukartowana. Myślę że nie było tak, że ktoś się umówił, że przez 20 lat nic nie wypłynie. To jest zmowa podjęta solidarnościowo, podjęta w milczeniu. Gdyby nie książka Kąckiego, to długo byśmy się jeszcze nie dowiedzieli – mówi TVN24 Wachowska - Kucharska.
Paweł Sowa z Inwestycji dla Poznania dziwi się z kolei: - Nie rozumiem, dlaczego jakiekolwiek obrady rady miasta były utajniane, czy w ogóle miałyby być kiedykolwiek utajnione, abstrahując już nawet od tematu. Każda sprawa, czy taka poważna jak teraz, natury etycznej czy też błaha kwestia w dyskusji o biletach - to wszystko powinno być jawne. To są obrady organu który został wybrany przez ludzi w wyborach - bulwersuje się.
"Grobelny brał udział w sesji"
Wachowska - Kucharska dodaje też, że sprawa stawia w fatalnym świetle cały Poznań. - Establishment biznesowy i polityczny ukrywa tego rodzaju sprawy, to samo dotyczy akt biskupa Paetza, który cały czas pokazuje się z tymi ludźmi. To w fatalnym świetle stawia nas jako społeczność, jako ludzi. W Poznaniu zamiast mówić prawdę i zmagać się z problemem, zamiata się go pod dywan - mówi.
Zwraca też uwagę na listę osób, które zasiadały wówczas w radzie miasta, a dziś w dalszym ciągu uprawiają politykę. - W tej sesji uczestniczył Ryszard Grobelny, prezydent Kajzer, był tam też Jan Chudobiecki, który teraz jest przewodniczącym komisji oświaty i wychowania. Do tego należy dodać radnego Kręglewskiego, który obnosi się ze swoim katolicyzmem – wylicza.
Kącki mówi, że właśnie prezydent Poznania Ryszard Grobelny naprowadził go na ślad utajnionej sesji rady miasta. On sam nie mógł jednak odtajnić dokumentów. Chcieliśmy zapytać to prezydenta Grobelnego, ale nie udało nam się z nim skontaktować.
Ówczesny radny Janusz Pazder, w rozmowie z TVN24 stwierdził z kolei, że że decyzja o utajnieniu sesji zapadła zanim padły słowa o molestowaniu. Radni nie chcieli bowiem, by każdy miał dostęp do wygłaszanych przez nich uwag na temat osób znanych w Poznaniu. Bije się jednak w pierś. - Tak, jesteśmy winni grzechu zaniechania. I ani inny niż dziś poziom wrażliwości w tym względzie, ani przekonanie jakie mogliśmy mieć znając radną Wachowską, że ze swojej wiedzy zrobiła stosowny użytek, nie mogą być usprawiedliwieniem - przyznał.
Afera w Polskich Słowikach
"Maestro" dotyka tematu pedofilii w chórze Polskie Słowiki. Kącki skupia się na przyczynie całego zła - dyrektorze Wojciechu Kroloppie.
Krolopp zmarł 12 października. Miał 68 lat. Od 1990 do 2003 roku był dyrektorem i kierownikiem artystycznym chóru.
W czerwcu 2003 r. zarzucono mu poddawanie osób niepełnoletnich tzw. innym czynnościom seksualnym. W 2005 r. został skazany na sześć lat więzienia za kilkunastokrotne wykorzystanie seksualne trzech nieletnich chórzystów w latach 1994 - 1996. Do przestępstw doszło w czasie krajowych i zagranicznych wyjazdów na występy.
Sąd dodatkowo ukarał dyrygenta sześcioletnim zakazem pracy z dziećmi i młodzieżą po wyjściu na wolność. Ze względu na stan zdrowia, karę Krolopp odbywał z przerwami.
Autor: kk/roody / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24