Na 303 reklamy, 259 wisi nielegalnie - wynika z danych Powiatowego Inspektora Nadzoru budowlanego z lat 2009-2013. Na "czarną listę" trafił właśnie Teatr Nowy, który zawiesił płachtę reklamową z przewrotnym hasłem "Nie lubimy reklam wielkoformatowych. Ale ściana pod tą reklamą jest naprawdę okropna". Zawisła tam bez pozwolenia.
W sprawie reklamy teatru do nadzoru budowlanego zwróciło się stowarzyszenie Ulepsz Poznań.
- Poprosiło o zbadanie legalności tego nośnika reklamowego. Zwróciłem się w tej sprawie do Wydziału Urbanistyki i Architektury z pytaniem, czy inwestor uzyskał pozwolenie na reklamę lub skutecznie ją zgłosił. Okazało się, że żaden z tych warunków nie został spełniony. Reklama wisi więc nielegalnie. Jest to samowola budowlana i wszczęte zostanie postępowanie w tej sprawie - mówi Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Pomimo usilnych starań nie udało nam się uzyskać komentarza od nikogo z Teatru Nowego.
Reklama podzieliła Poznań
Reklama teatru wisząca na ul. Dąbrowskiego miała prowokować i ta sztuka niewątpliwie się udała. Płachta podzieliła mieszkańców.
Miasto na swoim oficjalnym fanpage'u na jednym z portali społecznościowych napisało: "Teatr Nowy Poznań wie, jak się wyróżnić i w przewrotny sposób zachęca przechodniów do odwiedzin. +50 do kreatywności!". Post polubiło ponad 1200 osób, jednak pod zdjęciem lawina krytycznych komentarzy.
Suchej nitki nie zostawiają ci, którzy walczą z nielegalnymi reklamami. Plastyk miejski, Piotr Libicki zwrócił uwagę, że ściana, na której zawieszono reklamę wcale nie jest okropna, a płachta zasłania zniszczony co prawda, ale peerlowski mural Elektrimu.
- To, jaka jest ta ściana oraz to, co się znajduje po drugiej stronie ulicy nie ma nic do rzeczy. Nie liczą się słowa i puste deklaracje, tylko czyny, więc liczę, że deklaracja "NIE LUBIMY" pociągnie za sobą konsekwencje w działaniu i że ta żółta szmata będzie ostatnią na tej "okropnej" ścianie. W przeciwnym razie Teatr pozostanie pospolitym szkodnikiem niegodnym szacunku - ocenia Franciszek Sterczewski, poznański happener i miejski społecznik.
Reklamowa wolnoamerykanka
Walka z nielegalnymi reklamami przypomina jednak walkę z wiatrakami. - Niestety kontrole i artykuły w prasie nie przekładają się na zmianę podejścia reklamodawców. Co roku kontrolujemy kilkadziesiąt nośników reklamowych. Zdecydowana większość z nich wisi nielegalnie. Niestety, by je rozebrać, trzeba przebrnąć przez długotrwałe procedury, identyczne z tymi dotyczącymi samowoli budowlanych - tłumaczy Łukaszewski.
W zeszłym roku pod lupę inspektora trafiły 62 reklamy. 58 okazało się nielegalnych. 38 z nich udało się rozebrać.
Spryt właścicieli nośników nie ma jednak granic. - Skrajnym przypadkiem nieliczenia się z mieszkańcami i bezpieczeństwem użytkowników drogi przejawia właściciel ekranu LED przy ul. Roosevelta. Ekran, który stał na fundamentach okazał się samowola budowlaną i nakazałem go rozebrać. Otrzymałem informacje o jego likwidacji, po czym okazała się, że kilka metrów dalej ta sama konstrukcja została postawiona na przyczepie. Pojazd nie podlega przepisom o prawie budowlanym, wiec nie mogłem tego zakwestionować - wyjaśnia Łukaszewski.
PINB mimo to zajął się ekranem reklamowym - Mieszkańcy zgłosili, że natężenie światła z ekranu przekracza normy. Trwa postępowanie, które ma przymusić właściciela do zmniejszenia jego emisji - dodaje.
Jego zdaniem, bez zmian przepisów, walka z nielegalnymi reklamami nadal będzie nieskuteczna. - Dziś przeciwdziałanie to tylko współdziałanie nadzoru budowlanego, Miejskiego Konserwatora Zabytków i społeczników - podkreśla Łukaszewski.
Listami w miejskich spamerów
W Poznaniu z nielegalnymi reklamami walczy głównie stowarzyszenie Ulepsz Poznań, organizator akcji "Nie wieszam". W poniedziałek poinformowało ono kolejne 22 firmy i instytucje, które powiesiły wielkoformatowe reklamy w Poznaniu, że wiszą one bez wymaganych zgód i apeluje o ich zdjęcie.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Miasto Poznań