33-latek ze Świętochłowic (woj. śląskie) od dziecka pasjonuje się pająkami. 10 lat temu założył hodowlę w swoim mieszkaniu w bloku. Rozmnażał je i sprzedawał - maluchy po 80 złotych za 10 sztuk, dorosłe - po 180 za jedną. Gdy zajrzeli do niego policjanci i lekarz weterynarii, okazało się, że trzyma u siebie ptaszniki królewskie i zdobione, chronione i jadowite, bez stosownych pozwoleń.
Ptasznik królewski i zdobiony to pająki, które znajdują się na liście gatunków chronionych Konwencji Waszyngtońskiej CITES. Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody można je hodować, rozmnażać i hodować, ale wymaga to odpowiednich zezwoleń.
33-latek ze Świętochłowic wystawiał swoje okazy w internetowym sklepie, a takich zezwoleń nie miał. W zeszłym tygodniu odwiedzili go policjanci wraz z powiatowym inspektorem weterynarii. Znaleźli u niego kilkadziesiąt pająków, z czego 60 to ptaszniki królewskie i zdobione.
Hodowla zlikwidowana. Gdzie trafiły jadowite pająki?
Ptaszniki na wolności żyją w Indiach na drzewach. W Świętochłowicach - w mieszkaniu w bloku, w terrariach ustawionych na regale. Są jadowite, a ich jad jest groźny dla człowieka.
Jak opisuje Michał Tomanek, rzecznik policji w Świętochłowicach, pająki miały bardzo dobre warunki u 33-latka i nie mogłyby się wydostać same z terrariów. Mężczyzna opowiedział policjantom, że pasjonuje się tymi zwierzętami od dzieciństwa. 10 lat temu założył hodowlę, a od roku rozmnaża je (co nie jest łatwe w niewoli) i sprzedaje.
Policjanci ustalili, że maluchy wystawiał po 80 złotych za 10 sztuk, a dorosłe - po 180 za jedną.
Hodowla została zlikwidowana. Gdzie trafiły pająki? - Zostały oddane pod opiekę temu panu - przyznaje Tomanek.
Z jednej strony dlatego, że to niebezpieczne zwierzęta i nie ma ich gdzie umieścić. Z drugiej hodowla ma "wysoki standard". 33-latek nie może ich rozmnażać ani sprzedawać do czasu uzyskania stosownych pozwoleń, czego wcześniej zaniechał.
- Musi to zrobić niezwłocznie i jest już w trakcie załatwiania dokumentów - mówi Tomanek.
Sprawę nadzoruje Powiatowy Inspektorat Weterynarii.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja