Wobec migrantów, którzy znaleźli się przy budynku Straży Granicznej w Michałowie, "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem" - poinformowała rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz w rozmowie z reporterką TVN24 Martą Abramczyk. Dodała, że grupa, w której były kobiety i dzieci, została odesłana z powrotem na granicę i "teraz znajdują się na Białorusi".
We wtorek dziennikarze "Gazety Wyborczej" opisali wydarzenia, do których doszło dzień wcześniej przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. Jak relacjonowali, przebywało tam ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. To osoby z Iraku oraz tureccy Kurdowie. "Odmówili wejścia do budynku, kładąc się na chodniku, rozpaczając" - opisano.
"Usiedli na ziemi, objęli się, złapali za ramiona, przytulili dzieci. Składali ręce jak do modlitwy. Skandowali: 'Poland!', nie mając zamiaru się stąd ruszać" - czytamy w artykule. "Takie błędne koło nie działa" - apelowali, cytowani przez "GW", migranci, którzy nie chcieli być przepychani między białoruskimi a polskimi służbami granicznymi.
Z migrantami próbowali skontaktować się aktywiści z Grupy Granica, jednak dialog mieli utrudniać funkcjonariusze Straży Granicznej. Jak donosi "Wyborcza", Straż Graniczna nie chciała przyjąć przekazywanego przez wolontariuszy pożywienia oraz pieluch dla dzieci. Strażnicy twierdzili, że w budynku SG w Michałowie przygotowane są dla migrantów ciepłe posiłki.
Co się stało z migrantami z Michałowa?
W środę po godzinie 9 reporterka TVN24 Marta Abramczyk drogą mailową skierowała do rzeczniczki Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyny Zdanowicz pytania dotyczące sytuacji dzieci z Michałowa. Pytała ona między innymi o to, jak liczna była grupa migrantów, kim są te osoby, skąd pochodzą, ile jest wśród nich kobiet i dzieci, w jakim wieku są, co stało się z tymi ludźmi oraz gdzie dokładnie przewieziono te osoby.
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału SG Katarzyna Zdanowicz około godziny 10 rozmawiała z reporterką TVN24 na żywo. Jak wówczas mówiła, wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Na pytanie, czy to oznacza, że zostali wywiezieni z powrotem na granicę, Zdanowicz odparła: - Tak, zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi. Rzeczniczka potwierdziła, że wśród migrantów były kobiety i dzieci. Wtedy nie potrafiła jednak powiedzieć, skąd pochodzą, ilu ich jest i w jakim są wieku.
Po godzinie 16 rzeczniczka przesłała mailowo odpowiedź, w której czytamy, że "27 września br. w Szymkach rano ujawniono 26 obywateli Iraku, w tym kobiety i dzieci, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską". "Osoby te zostały przewiezione do Placówki SG w Michałowie w celu zweryfikowania ich stanu zdrowia oraz sprawdzenia warunków i celu 'wjazdu' na teren naszego kraju. Po przeprowadzonych czynnościach wobec tych osób zastosowano procedury z Rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych" – napisała.
"Przypomnę, osoby, które nie należą do kategorii osób wymienionych w § 3 ust. 2 Rozporządzenia MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. (...) zostają pouczone o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Polski. W przypadku ujawnienia takich osób bezpośrednio w przejściu granicznym, na którym ruch graniczny został zawieszony lub ograniczony, a także poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego, są one zawracane do linii granicy państwowej" - dodała.
Artykuł 3 ust. 2 rozporządzenia, na które powołała się rzeczniczka, wymienia następujące kategorie osób, do których ograniczony jest ruch graniczny: 1) obywatele Rzeczypospolitej Polskiej; 2) cudzoziemcy, którzy są małżonkami albo dziećmi obywateli Rzeczypospolitej Polskiej albo pozostają pod stałą opieką obywateli Rzeczypospolitej Polskiej; 3) cudzoziemcy posiadający Kartę Polaka; 4) szefowie misji dyplomatycznych oraz członkowie personelu dyplomatyczno-konsularnego misji, czyli osoby posiadające stopień dyplomatyczny oraz członkowie ich rodzin; 5) cudzoziemcy posiadający prawo stałego lub czasowego pobytu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej; 6) cudzoziemcy posiadający prawo do pracy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, tj. cudzoziemcy uprawnieni do wykonywania pracy na takich samych zasadach co obywatele polscy, posiadający zezwolenie na pracę, zezwolenie na pracę sezonową, oświadczenie o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej; 7) w szczególnie uzasadnionych przypadkach, nieuwzględnionych powyżej, komendant placówki Straży Granicznej, po uzyskaniu zgody Komendanta Głównego Straży Granicznej, może zezwolić cudzoziemcowi na wjazd na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w trybie określonym w ustawie z dnia 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach (Dz. U. z 2020 r. poz. 35); 8) cudzoziemcy, którzy prowadzą środek transportu służący do przewozu towarów.
W poniedziałek Zdanowicz informowała, że Straż Graniczna "analizuje całą sytuację". - Po zweryfikowaniu, czy któraś z osób nie potrzebuje pomocy medycznej, skąd są te osoby, czy mają przy sobie dokumenty, podejmiemy odpowiednie czynności - zapowiedziała. Nie precyzowała wtedy, o jakie czynności chodzi.
"Kryzys humanitarny" przy pasie granicznym
Stan wyjątkowy w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje od 2 września do 2 października i obejmuje 183 miejscowości. Rząd zapowiedział już, że chce przedłużenia stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni. Prezydent Duda ogłosił już, że wystąpi do Sejmu o przedłużenie stanu wyjątkowego.
Przez ten czas dziennikarze nie mają dostępu do obszaru objętego stanem wyjątkowym i nie mogą relacjonować wydarzeń z terenu. Przebywać tam nie mogą także przedstawiciele organizacji pomocowych, medycy i prawnicy. Ci apelują, aby pozwolić im pomóc migrantom.
CZYTAJ WIĘCEJ: Aktywiści "spotykają ludzi, którzy błąkają się na pograniczu, chodzą po lesie w skarpetkach, z gorączką"
Europejski Trybunał Praw Człowieka zdecydował, że Polska musi zapewnić migrantom przebywającym przy granicy polsko-białoruskiej żywność, ubrania, opiekę medyczną, a także dostęp do kontaktu z prawnikami. Dwójka adwokatów, radca prawny oraz tłumaczka mimo to nie zostali we wtorek dopuszczeni do migrantów.
Eurodeputowana Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, sygnalizowała w ubiegłym tygodniu, że przy granicy "mamy do czynienia z ogromnym kryzysem humanitarnym". - Chciałabym, żebyśmy wszyscy zrozumieli, że to, co się dzieje na tej granicy, będzie obciążało nas odpowiedzialnością. My jesteśmy za to odpowiedzialni. My, obywatele Polski - mówiła. Podkreślała, że przebywający tam migranci to nie są "nielegalni ludzie".
Źródło: tvn24.pl