Komentarze po rozmowie szefa MSZ z ambasadorem Niemiec. Opozycja zwraca uwagę, że Martin Schulz, którego wypowiedzi były jednym z powodów spotkania, "jest politykiem europejskim, nie wypowiada się w imieniu rządu niemieckiego". Z tego powodu kwestionują potrzebę wzywania w tej sprawie ambasadora Niemiec, choć do słów Schulza mają często stosunek krytyczny. - Niektóre wypowiedzi niemieckich polityków mają "dokopać Polsce" - przekonują politycy PiS.
- Polski rząd uważa swoje zwycięstwo wyborcze za mandat do podporządkowania dobra państwa interesom zwycięskiej partii, jej przekazowi i ludziom. To demokracja prowadzona w stylu Putina i niebezpieczna putinizacja europejskiej polityki - to jedna z wypowiedzi, jakich udzielił w rozmowie "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" Niemiec Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Słowa te zostały bardzo krytycznie ocenione przez polityków PiS. Były jednym z powodów, dla których minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski odbył w poniedziałek spotkanie z ambasadorem Niemiec Rolfem Niklem.
"Przydałoby się trochę empatii"
- Niemcy ostatnio mieli pretensje do Królestwa Niderlandów, później do Szwajcarów, więc myślę, że trochę więcej empatii by się przydało naszym szanownym, niemieckim sąsiadom - stwierdził Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Podkreślił, że Europa jest "na zakręcie" i należy skupić się na sprawach, które łączą, a nie dzielą.
Podobnego zdania jest senator PiS Jan Maria Jackowski, który stwierdził, że niektóre wypowiedzi niemieckich polityków wynikają z tego, że szuka się pretekstu, by "dokopać Polsce".
- Takie wypowiedzi świadczą o nikłej wiedzy albo złej woli tych, którzy je wypowiadają - ocenił Jackowski. - W moim przekonaniu to pokłosie zachowań części opozycji, która za wszelką cenę zmierza do tego, żeby umiędzynarodowić wewnętrzne konflikty w Polsce - stwierdził senator PiS.
"Schulz przesadza"
Także część przedstawicieli opozycji z rezerwą odniosła się do słów Schulza. - Nie dziwię się, że niektórzy politycy zagraniczni są zaniepokojeni, chociaż nie podzielam niektórych opinii, które są czasami zdecydowanie wyolbrzymione - powiedział Rafał Trzaskowski (PO). Zdaniem Trzaskowskiego wypowiedzi, że w Polsce nie ma demokracji lub system jest podobny do systemu rosyjskiego, są "nadużyciem". - Martin Schulz bardzo przesadza - ocenił były premier i przewodniczący SLD Leszek Miller. - Witold Waszczykowski powinien uczynić wszystko, żeby wygaszać ten konflikt, bo niczemu on nie służy. Mógłbym powiedzieć: Martinie Schulz, nie idź tą drogą - dodał.
Poseł Nowoczesnej Adam Szłapka także zaznaczył, że wypowiedzi Martina Schulza "były nieuprawnione".
- To, że w Polsce sprawy idą w złym kierunku, to że politycy niemieccy, czy też inni europejscy protestują przeciwko wydarzeniom w Polsce, związanych z Trybunałem, z mediami, ustawą o policji, to jedna rzecz. Nieuprawnione są natomiast porównania Polski do Rosji Putina. W Polsce nie zamyka się dziennikarzy, nikt nie ma krwi na rękach, nie atakujemy państw sąsiadów - podkreślił poseł Nowoczesnej.
Mniej krytyczny był zapytany o słowa Martina Schulza Rafał Grupiński (PO), który przyznał, że sam użył podobnej formuły i się od tego nie odcina. - Uważam, że sposób traktowania demokracji, łamania trójpodziału władzy poprzez m.in. zamach na Trybunał Konstytucyjny, to droga, gdzie ogranicza się istotę demokracji, sposób działania niezależnych od siebie władz państwowych - przekonywał Grupiński.
Polityk europejski, nie niemiecki
Oceniając samo spotkanie ministra Waszczykowskiego z ambasadorem Niklem, politycy opozycji zwracali uwagę na to, że Martin Schulz, choć jest Niemcem, to jest politykiem europejskim, nie prezentującym stanowiska Berlina.
- Martin Schulz jest politykiem europejskim. Nie wypowiada się jako przedstawiciel rządu niemieckiego czy polityki niemieckiej - powiedział poseł PO Andrzej Halicki. - Dobrze, że dochodzi do rozmowy bezpośredniej, ale tryb wezwania nie jest tu właściwy, bo Niemcy są naszym bardzo ważnym, a nawet najważniejszym partnerem gospodarczym - dodał.
- Taki spektakl medialny nikomu konkretnie nie służy - uznał Rafał Trzaskowski z PO.
Także Adam Szłapka z Nowoczesnej wyznał w rozmowie z dziennikarzami, że nie rozumie, dlaczego ambasador Niemiec został wezwany przez szefa polskiego MSZ.
- Jeżeli sprawa dotyczyła wypowiedzi pana Schulza, to jest on politykiem PE, czyli instytucji unijnej. To, że jest on narodowości niemieckiej, to nie znaczy, że teraz ambasador Niemiec powinien być w tej sprawie dyscyplinowany - stwierdził. - Mam wrażenie, że minister Waszczykowski pomylił instytucje unijne z politykami niemieckimi - dodał Szłapka.
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pytany, czy rozmowa Witolda Waszczykowskiego z ambasadorem Niemiec zmieni oceny formułowane przez niemieckich polityków odpowiedział, że oceny nie zależą od spotkania szefa dyplomacji z jakimkolwiek ambasadorem.
- Oceny zależą od działań rządu, od tego, co robi PiS. Minister Waszczykowski już od dłuższego czasu robi dobrą minę do złej gry. To się źle odbija na reputacji Polski - ocenił Kosiniak-Kamysz.
"Spotkanie było potrzebne"
Rzecznik klubu Kukiz'15 Jakub Kulesza powiedział natomiast, że pozytywnie ocenia spotkanie szefa MSZ z ambasadorem Niemiec.
- Spotkanie było potrzebne przede wszystkim z powodu absurdalności wypowiedzi niektórych niemieckich polityków o Polsce, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację, jaka ma miejsce w Niemczech, gdzie policja nie jest w stanie poradzić sobie z porządkiem na ulicach - ocenił Kulesza. - To raczej za naszą zachodnią granicą jest problem z wolnymi mediami i demokracją, a nie w Polsce - przekonywał poseł Kukiz'15. Kulesza jako dobrą decyzję uznał też zaproszenie przez Waszczykowskiego niemieckich polityków do Polski, aby na własne oczy mogli przekonać się, że stan polskiej demokracji nie jest zły.
"Antypolskie wypowiedzi"
W poniedziałek w budynku MSZ odbyło się spotkanie szefa tego resortu Witolda Waszczykowskiego z ambasadorem Niemiec Rolfem Nikelem. Rozmowa dotyczyła wypowiedzi niektórych polityków niemieckich na temat sytuacji w Polsce.
W sobotę szef klubu CDU/CSU w niemieckim Bundestagu Volker Kauder opowiedział się za sankcjami wobec Polski, "jeśli kraj będzie w dalszym ciągu lekceważył normy państwa prawa". W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" Kauder oświadczył m.in., że "kiedy stwierdza się naruszenia wartości europejskich, państwa członkowskie UE muszą mieć odwagę sięgnięcia po sankcje". - Polski rząd musi wiedzieć: pewnych podstawowych wartości nie wolno w Europie naruszać – powiedział. W niedzielę szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz porównał na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" politykę polskiego rządu do działań prezydenta Rosji Władimira Putina. "Polski rząd uznał swoje zwycięstwo wyborcze za mandat pozwalający na podporządkowanie pomyślności państwa woli zwycięskiej partii, zarówno merytorycznie, jak i personalnie" - powiedział Schulz.
Z kolei komisarz UE ds. gospodarki cyfrowej Guenther Oettinger opowiedział się 3 stycznia na łamach "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" za objęciem Polski nadzorem Komisji Europejskiej. Jako powód podał m.in. zmiany w mediach.
Autor: mw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24