Tylko MON, a nie prezydent i premier, ma przeprosić Jacka Merkla za podanie nieprawdy o nim w raporcie z weryfikacji WSI z 2007 r. - orzekł w środę Sąd Apelacyjny w Warszawie, oddalając odwołanie Merkla.
W środę sąd oddalił apelację Jacka Merkla - byłego opozycjonisty z czasów PRL, dziś biznesmena - od wyroku z marca ub.r., gdy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Merklowi należą się przeprosiny za naruszenie jego dobrego imienia, czci i godności, ale tylko od MON, a nie od prezydenta i premiera.
Walczył o przeprosiny od prezydenta i premiera
W pozwie o ochronę dóbr osobistych Merkel żądał, by przeprosiny prezydenta i premiera ukazały się na stronie prezydenta i w "Monitorze Polskim". To właśnie tam w lutym 2007 r., decyzją ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i za kontrasygnatą premiera Jarosława Kaczyńskiego, opublikowano raport szefa komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych Antoniego Macierewicza. Nazwisko powoda pojawia się w rozdziale raportu pt. "Handel bronią - terroryści" w związku z informacjami o handlu bronią z krajami objętymi międzynarodowym embargiem, czym mieli się zajmować ludzie WSI. "Według ustaleń poczynionych przez ppłk. Słonia - Jacek Merkel "posiadał naturalne dotarcie" do polityków Unii Wolności i niektórych urzędników Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego" - napisano. Dodano, że Merkel "zbudował sobie pozycję w sferze interesów i pełni rolę "spinacza" grup interesów o różnych rodowodach". "Może być 'kluczem' do zrozumienia określonych zjawisk gospodarczych, które występują na naszym rynku telekomunikacyjnym i zbrojeniowym. Jest osobą "operacyjnie" interesującą" - głosił raport. Zdaniem Merkla umieszczenie go w raporcie jako osoby, która dokonała czynów niegodziwych i pozaprawnych, "jest spotwarzające". "Cytowane w przypisach do raportu doniesienia agenta lub opinie oficera na mój temat są nieprawdziwe i krzywdzące mnie jako działacza podziemnej "Solidarności"" - mówił. Merkel uważa, że skoro publikacja raportu z weryfikacji WSI nastąpiła na mocy decyzji prezydenta, kontrasygnowanej przez premiera, to właśnie te organy powinny go przeprosić. Dlatego walczył o to w apelacji.
Mecenas: skoro nie chce przeprosin od MON, może nie powinien być przepraszany
Strona pozwana, reprezentowana przez mec. Martę Kęcką-Iwan z Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, nie kwestionowała wyroku co do zasadności przeprosin i była za oddaleniem apelacji, przyznając, że jedynie MON może w tej sprawie odpowiadać. Mec. Kęcka-Iwan sugerowała nawet, że skoro Merkel nie chce przeprosin od MON, to może w takim razie w ogóle nie powinien być przepraszany. Ostatecznie SA oddalił apelację Merkla, przyznając rację prokuratorii co do tego, że tylko MON jest organem właściwym do wystosowania przeprosin. Zgodnie z tym wyrokiem przeprosiny ministra za podanie w raporcie "nieprawdziwych i krzywdzących informacji" dotyczących Merkla miałyby być zamieszczone przez pięć lat na stronie internetowej MON oraz opublikowane w dzienniku urzędowym resortu. Merkel podkreślał wcześniej, że słowa raportu o jego rzekomym udziale w handlu bronią i spekulacje na temat rzekomej współpracy z SB godzą w jego dobre imię i godność, a także wiarygodność jako przedsiębiorcy.
Decyzja podtrzymana
Te ustalenia podtrzymał Sąd Apelacyjny w Warszawie. - Zgodnie z utrwalonym poglądem - który SA akceptuje - jest obowiązkiem sądu, nad czym czuwa z urzędu - ustalić właściwą jednostkę pozwaną. Pojęcie skarbu państwa i państwa nie są jednoznaczne - tłumaczył w ustnym uzasadnieniu sędzia SA Maciej Dobrzyński. Jak podkreślił, prezydenta nie sposób traktować w tych samych kategoriach jak organu administracji publicznej, bo już z konstytucji wynika, że prezydent i Rada Ministrów, a także np. Sejm, są organami władzy państwowej i nie można ich pozwać. - Sąd zgadza się z ustaleniem sądu I instancji, że jeżeli szukać właściwego odpowiedzialnego za naruszenie czci, dobrego imienia i godności powoda, należy to łączyć z urzędem MON, który był najbardziej instytucjonalnie powiązany z Komisją Weryfikacyjną ds. WSI. Udział Prezydenta RP i kontrasygnującego postanowienie o publikacji premiera był zdeterminowany ustawowo - wskazał sąd. W jego ocenie naruszenie dóbr powoda wynika nie tyle z faktu zgodnej z prawem publikacji raportu, ale z tego, że w raporcie znalazły się określone treści. "SA nie dopatruje się naruszenia prawa przez prezydenta RP w nieprecyzyjnym określeniu w postanowieniu treści raportu. Generalnie w prawie obowiązuje zasada dociekania intencji. Nie zawsze jest tak, że wszystko musi odpowiadać zapisowi - jeżeli da się dokonać wykładni, to wszystko jest w porządku" - wyjaśnił sędzia Dobrzyński.
Rozważy skargę do SN
61-letni dziś Merkel pytany, czy jest usatysfakcjonowany, że mocą wyroku będzie go musiał przeprosić minister Antoni Macierewicz (który był szefem komisji weryfikacyjnej ds. WSI) podtrzymał, iż przeprosin oczekiwał od prezydenta i premiera. Zapowiedział, że rozważy skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego w tej sprawie. - Wydanie takiego wyroku przyjmuję do wiadomości. Nie mogę go kontestować metodami innymi niż prawne, ale powiem, że mój dziadek, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Zygmunt Merkel, zapewne przewraca się w grobie w Katyniu - powiedział. Merkel w latach 80. należał do najbliższego otoczenia Lecha Wałęsy. Internowany w stanie wojennym. W latach 90. poseł i jeden z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego; budował też Platformę Obywatelską. Był również krótko ministrem ds. bezpieczeństwa w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy.
Autor: mart/kk / Źródło: PAP