Jego wina polegała na tym, że za dobrze zagrał, a jego drużyna wygrała mecz z miejscowymi piłkarzami. Tomasz Igielski, wówczas obiecujący zawodnik V-ligowej Cyklonem Kończewice, schodząc do szatki został zaatakowany i pobity przez pseudokibiców B-klasowego Ogniwa Zegartowice. Dzisiaj zamiast o piłce, myśli o kolejnych operacjach, które przed nim. A działacze Ogniwa - organizatora meczu - ubolewają nad nałożoną na klub karą. 300 złotych.
Pseudokibice Ogniwa pobili Tomasza Igielskiego po przegranym przez ich piłkarzy 0:3 meczu Pucharu Polski. Zaatakowali, gdy schodził z boiska do szatni. - Szukali zaczepki z nami. Byłem w szoku. Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby piłkarz został pobity przez kibiców. Żeby nie było w ogóle ochrony - wspomina dzisiaj Tomasz.
Kilka ostatnich tygodni spędził w szpitalu. Wykryto u niego poważny wstrząs mózgu i naczyniaka. Przeszedł skomplikowaną operację. Czekają go dwie kolejne. Niestety, istnieje poważna obawa, że nigdy już nie zagra w piłkę - choćby na poziomie sprzed tamtego dnia.
- Cały nos miałem zbity. Tu mam bliznę. Głowa mnie boli cały czas. Tu miałem takiego guza jeszcze. Kolano miałem rozwalone - opisuje.
300 zł kary
Sprawcy pobicia Tomasza zostali zatrzymani przez policję już następnego dnia. 21 i 27-latek usłyszeli zarzut pobicia. Grozi im więzienie. - Czekamy na dokumentację medyczną. Gdy ona będzie kompletna, zdecydujemy, czy ten zarzut wystarczy, czy trzeba będzie postawić kolejne - mówi Agnieszka Sobieralska z policji w Chełmnie.
W całej sprawie zdumiewa jedno: brak jakiejkolwiek odpowiedzialności organizatora meczu, czyli klubu, któremu kibicowali napastnicy. Czy "nauczką" można nazwać bowiem karę 300 zł nałożoną przez piłkarski związek?
"To dużo"
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że 300 złotych to jest śmieszne. Śmieszne, ale dla Legii Warszawa, Lecha Poznań itp. Ale nie B-klasy. To wysoka kara dla nich. A poza tym w myśl zasady wychowawczej - trzeba stopniować karę. Włodzimierz Woźniak, toruński OZP
- To był pierwszy przypadek z ich strony. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że 300 złotych to jest śmieszne. Śmieszne, ale dla Legii Warszawa, Lecha Poznań itp. Ale nie B-klasy. To wysoka kara dla nich. A poza tym w myśl zasady wychowawczej - trzeba stopniować karę - tłumaczy jednak Włodzimierz Woźniak z toruńskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.
To samo trener Ogniwa: - 300 złotych kary to nie jest śmieszna kara, bo tu - powiem dosłownie - bieda mówi w drzwiach dzień dobry - zapewnia.
Ale te argumenty nie przekonują ani pobitego piłkarza, ani jego trenera. Ich zdaniem, jeśli klubu nie stać na zapewnienie minimum bezpieczeństwa, nie powinien brać udziału w grze o puchar pod szyldem PZPN. Na meczu, po którym pobity został Tomasz Igielski, nie było ani jednego ochroniarza, służb porządkowych, policji. Każdy mógł podejść do piłkarzy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24