Przed sądem w Sierpcu (woj. mazowieckie) rozpoczął się w poniedziałek proces Włodzimierza Olewnika i jego zięcia Klaudiusza C., oskarżonych o posiadanie broni gazowej i myśliwskiej bez wymaganego zezwolenia. Obaj nie przyznali się do winy. Następna rozprawa 6 listopada.
Zarzuty objęte aktem oskarżenia wobec Włodzimierza Olewnika (zgodził się na podawanie nazwiska) i Klaudiusza C. są wynikiem przeszukań w ich domach w listopadzie 2011 r. W trakcie tych przeszukań znaleziono broń gazową i myśliwską, a także amunicję palną, gazową i myśliwską. Przeszukania zarządziła gdańska prokuratura apelacyjna, prowadząca wielowątkowe śledztwo, dotyczące m.in. nieustalonych dotąd okoliczności uprowadzenia w październiku 2001 r. i zabójstwa dwa lata później syna Włodzimierza Olewnika, Krzysztofa.
Broń bez zezwolenia
Śledztwo w sprawie posiadania bez zezwolenia broni gazowej i myśliwskiej przez Włodzimierza Olewnika i Klaudiusza C. prowadziła od listopada 2012 r. Prokuratura Rejonowa w Ciechanowie. Postępowanie wszczęto, gdy trafiły tam materiały wyłączone ze śledztwa głównego prowadzonego przez PA w Gdańsku. W akcie oskarżenia śledczy zarzucili Włodzimierzowi Olewnikowi posiadanie bez zezwolenia pistoletu gazowego oraz różnego rodzaju amunicji, a także udostępnienie śrutowej broni myśliwskiej zięciowi. Z kolei Klaudiuszowi C. śledczy zarzucili posiadanie śrutowej broni myśliwskiej bez zezwolenia. Sam Włodzimierz Olewnik na broń tę ma odpowiednie pozwolenie. Włodzimierz Olewnik odmówił przed sądem składania wyjaśnień. Podobnie uczynił Klaudiusz C. Obaj zadeklarowali, że będą odpowiadali na pytania obrony.
Nie wie, do kogo należał pistolet
Olewnik mówił wcześniej, że o pistolecie gazowym, znalezionym w kieszeni ubrania w domu jego syna Krzysztofa, rodzina informowała prokuraturę, deklarując jednocześnie chęć zdania tej broni. Olewnik nie wie, do kogo należał pistolet. Według niego, zarzut posiadania bez zezwolenia broni myśliwskiej przez jego zięcia wynika jedynie z faktu, że to Klaudiusz C. wydał śledczym broń w trakcie przeszukania w listopadzie 2011 r.
Zeznając w poniedziałek przed sądem jako świadek jedna z córek Olewnika - Danuta - powiedziała, że na dwa, trzy dni przed przeszukaniem w listopadzie 2011 r. śledczy byli w domu Krzysztofa, prowadzili inne czynności. Według niej śledczy mieli się wtedy spotkać z Włodzimierzem Olewnikiem, m.in. w sprawie znalezienia broni gazowej w płaszczu, należącym do jej brata, który wisiał w szafie od 10 lat. Do spotkania jednak nie doszło. Pełnomocnik Olewników, mecenas Aleksander Horanin ocenił, że istotne dla sprawy będzie ustalenie przez sąd, w którym momencie zapadła decyzja o przeszukaniach w domach Olewników, kto ją podjął i z jakiego powodu nastąpiły te przeszukania. - Pokłosiem tych przeszukań jest jak na razie tylko ta sprawa - zauważył Horanin. Sąd zdecydował o odroczeniu rozprawy do 6 listopada.
Przeszukania
Do przeszukań domów rodziny Olewników i należących do nich innych nieruchomości doszło 17 listopada 2011 r. Śledczy przeszukali wówczas domy m.in. Olewnika, jego córek - Danuty i Anny oraz lokale, którymi rozporządzał jeden ze współpracowników Włodzimierza Olewnika. W sumie czynności odbyły się w siedmiu miejscach zamieszkania i pracy, a w ich trakcie zabezpieczono 480 różnego rodzaju dowodów. Osoby, u których odbyły się przeszukania, złożyły zażalenia na te czynności.
Śledczy podjęli decyzję o przeszukaniach, gdyż podejrzewali, że rodzina Olewników nie przekazała wszystkich dowodów, które mogły być istotne dla sprawy porwania i zabójstwa Krzysztofa. W dniu przeszukań gdańska prokuratura apelacyjna wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że przeszukania przeprowadzono m.in. w celu ujawnienia i zabezpieczenia oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe, dotyczące kontaktów członków rodziny Krzysztofa Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy i urządzeń służących do rejestracji tych nagrań.
Rodzina: nie ukrywamy żadnych dowodów
Śledczy ujawnili wtedy, że dysponują nagraniem, które może potwierdzić wersję mówiącą o tym, że Krzysztof Olewnik uprowadził się sam. Chodziło o ekspertyzę nagrania rozmowy między rodziną Olewników a porywaczami ze stycznia 2002 r. w sprawie okupu. Osoba znajdująca się w pobliżu telefonu, jeszcze przed rozpoczęciem połączenia, miała wydać instrukcje mężczyźnie prowadzącemu rozmowę z członkami rodziny Olewników. Według badań osobą tą miał być Krzysztof Olewnik, a rozmowa przeprowadzona została w centrum Warszawy.
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Ich zdaniem nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Krzysztof Olewnik sam się uprowadził. Rodzina utrzymuje też, że osoba, która na nagraniu wydaje instrukcje porywaczom, to nie Krzysztof Olewnik. W styczniu 2012 r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe oddalił zażalenie trzech członków rodziny Olewników oraz współpracownika Włodzimierza Olewnika na prokuratorskie przeszukania w ich domach i miejscach pracy. Zdaniem sądu przeszukania były zasadne i zgodne z regułami prawa.
Tajemnica porwania Olewnika
Do porwania Krzysztofa Olewnika z jego domu pod Drobinem (Mazowieckie) doszło w październiku 2001 r. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan. Odnaleziono je w 2006 r. Po ekshumacji w 2010 r. na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika
Autor: kg//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24