Boję się o swoje życie, ale nie poproszę szefa MSWiA o ochronę. Wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek - powiedział prof. Andrzej Rzepliński, prezes TK, w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Prezes TK został zapytany, czy obawia się o swoje życie. - Oczywiście, że mogę dostać uderzenie od przodu czy od tyłu, ale się nie oglądam. Nie mam takiej potrzeby. To też jest funkcja tej funkcji, którą pełnię. Obojętne, czy zachowywałbym się tak jak teraz, czy byłbym prezesem, który biega do szefa partii i ustala z nim wyroki. Bo wtedy z tej drugiej strony mogłoby mi się dostać - odpowiedział.
Mimo to zapewnił, że nie wystąpi o ochronę do ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. - Raz, że to byłoby sprzeczne z moją naturą. Dwa, że wolałbym zjeść coś obrzydliwego, niż do tego gościa wystąpić o cokolwiek - argumentował.
Rzepliński został również zapytany o to, co się wydarzy, gdy gdy skończy się jego kadencja na stanowisku prezesa TK.
- Wtedy mnie zamkną - odpowiedział. Jak dodał, nauczył się, że nigdy nie można być pewnym tego, co się stanie.
Krytyka władzy
Rzepliński ocenił, że trwa wojna hybrydowa "przeciwko Trybunałowi". - Bo Trybunał nie może być w jakimś sensie niezależny, a w jakimś sensie zależny. Tak jak nie można być w ciąży i nie być zarazem - podkreślił.
Prezes TK w rozmowie z "GW" skrytykował również rząd. - To, co oni robią, jest destrukcyjne dla Polski. Nie tylko z Trybunałem Konstytucyjnym, choć głównie z Trybunałem. Przez tę serię ustaw odpychają nas od Europy - ocenił.
Rzepliński podkreślił, że nie chciałby, by jego następca na stanowisku prezesa TK "biegał do polityka, żeby uzyskać aprobatę dla rozstrzygnięcia".
Rząd zrobi "myk"?
Rzepliński wyraził też obawę, że "obecne władze chcą zrobić myk polegający na tym, że rozwiążą sądy rejonowe, rozwiążą sądy okręgowe i na ich miejsce stworzą coś, co będzie miało nową nazwę - generalnie zrobią to samo, co zrobili z prokuraturą".
Zaznaczył równocześnie, że reforma sądownictwa jest konieczna, ale pod pewnymi warunkami.
- (...) prawo regulujące również ustrój sądów, procedury, które są dla sędziów niezwykle ważne, powinny ulegać zmianie. Ale - jak mówi konstytucja - we współdziałaniu władz, czyli wspólnie z sędziami. No i ten proces zmiany w naturalny sposób cały czas się dzieje. Problem w tym, że dzisiaj się głosi, że trzeba zrobić radykalną reformę sądów. Nie można! Bo radykalna to znaczy co? Kontrrewolucja? Że projekty wyroków będą zatwierdzane przez notabli państwowych mianowanych z Warszawy? Że wyroki sądów apelacyjnych będą wstępnie zatwierdzane przez prokuratorów? Ale przecież tak to już było. W PRL - podkreślił.
"Aborcja jest zabójstwem"
Rzepliński odniósł się także do trwającej w Polsce debaty na temat dostępności aborcji. Ostatnio Sejm skierował do komisji projekt ustawy całkowicie zakazującej przerywania ciąży, natomiast odrzucił projekt liberalizujący obecną ustawę.
Prezes TK został zapytany, co zrobiłby jako katolik, gdyby musiał orzekać w kwestii aborcji.
- Są pewne kamienie milowe czy też punkty graniczne, których nigdy bym nie przekroczył. Na przykład nigdy bym nie zagłosował za w pełni liberalną aborcją. Nigdy! - odpowiedział. Jego zdaniem "aborcja jest zabójstwem", ale, jak dodał, sędzia konstytucyjny "nie może oczekiwać od ludzi bohaterstwa".
- Także od kobiet. Obowiązujące prawo ma wychodzić naprzeciw życiu. Ale nie naprzeciw nieodpowiedzialności. Że można zrobić aborcję w 24. tygodniu, bo takie jest zapotrzebowanie. Bo się odkochałam. Bo mężczyzna - głównie to mężczyźni korzystają na aborcji - będzie ją wymuszał na kobiecie - zaznaczył Rzepliński.
Autor: mw/ja / Źródło: Gazeta Wyborcza