Dolnośląski komendant wojewódzki straży pożarnej był już na dywaniku u wojewody i "wyrok" zapadł: szef straży musi zapłacić z własnej kieszeni za nieuzasadnione wysłanie wozu strażackiego na pomoc Grzegorzowi Schetynie, który na autostradzie złapał "gumę". Ale to nie koniec całej sprawy. Na informację od komendanta Wojciechowskiego czeka jeszcze sam komendant główny straży pożarnej.
O całej sprawie stało się głośno po publikacji portalu tvn24.pl, który ujawnił, że nadgorliwy komendant dolnośląskiej straży pożarnej Jarosław Wojciechowski wydał polecenie swoim podwładnym, by ruszyli z pomocą ministrowi Schetynie. Samochód wiozący wicepremiera i wojewodę dolnośląskiego na autostradzie A4 złapał "gumę". Wtedy do akcji wkroczył komendant Wojciechowski, który kazał strażakom pojechać na miejsce i pomóc uprać się z problemem.
"Przyznał, że zachował się w sposób niestosowny"
- Wczoraj komendant wojewódzki przyszedł do wojewody, gdzie usłyszał, że powinien zapłacić on za nieuzasadnione wezwanie straży pożarnej - relacjonuje nam przebieg spotkania rzeczniczka wojewody dolnośląskiego Rafała Jurkowlańca, Dagmara Turek. - Komendant Wojciechowski przyznał, że zachował się w sposób niestosowny - zapewnia rzeczniczka. I podkreśla, iż "komendant nie dyskutował, że powinien zapłacić".
Za nieuzasadnione wezwanie straży pożarnej, komendant - z własnej kieszeni - będzie musiał zapłacić prawdopodobnie kilkaset złotych.
"Straży nie stać na takie wątpliwości"
Jarosław Wojciechowski będzie musiał także wysłać szczegółowe wyjaśnienia dotyczące interwencji strażaków komendantowi głównemu straży pożarnej, Wiesławowi Leśniakiewiczowi. Ma na to czas do 3 lutego, kiedy komendant główny wróci z urlopu.
- Trzeba to wyjaśnić, bo straży nie stać na takie wątpliwości - mówi tvn24.pl Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego straży pożarnej.
Źródło: marca.com,sport.es,telegraph.co.uk,PAP