Najtrudniejsze było uzyskanie głównych dowodów, czyli raportów, ekspertyz - powiedział w specjalnym wydaniu "Czarno na białym" Piotr Świerczek, który ujawnił nieopublikowane materiały z prac podkomisji smoleńskiej. Zdaniem publicysty Pawła Wrońskiego "wydźwięk tego materiału jest niesamowity". Dziennikarz Jan Osiecki mówił, że naukowcy z NIAR "nie rozumieli, w co się pakują" sporządzając dokument dla polskich władz. Mecenas Jacek Dubois zwracał uwagę na to, co zdarzyło się po przedstawieniu w kwietniu tego roku raportu podkomisji Antoniego Macierewicza, a politolog Radosław Markowski ocenił, że "tak bezmyślny, kłamliwy raport jest daniem szansy Putinowi".
Antoni Macierewicz ukrył dokumenty i dowody, które nie pasują do tezy o bombie i zamachu.
Co najmniej od grudnia 2020 roku Antoni Macierewicz i inni członkowie podkomisji dysponują materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii z 2010 roku.
Amerykański raport obalający tezę o zamachu, który kosztował 8 milionów złotych, został przez podkomisję Macierewicza ukryty.
OBEJRZYJ REPORTAŻ "SIŁA KŁAMSTWA" >>>
Piotr Świerczek, dziennikarz "Czarno na białym" TVN24, dotarł do dokumentów dotyczących katastrofy tupolewa w Smoleńsku, nieopublikowanych przez podkomisję smoleńską i których opinia publiczna nie miała szansy poznać. Nie pasują do forsowanej przez rządzących tezy na temat zamachu. Podkomisja tymczasem w kwietniu tego roku opublikowała raport ze swoich prac, ale ich nie skończyła i nadal funkcjonuje.
W specjalnym wydaniu "Czarno na białym" w TVN24 o ustaleniach przedstawionych w reportażu "Siła kłamstwa" dyskutowali we wtorek: jego autor Piotr Świerczek, dziennikarz Jan Osiecki, autor dwóch książek o katastrofie smoleńskiej oraz Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej", zajmujący się tematem tragedii w Smoleńsku.
Pojawili się również eksperci - politolog Radosław Markowski z Uniwersytetu SWPS i mecenas Jacek Dubois, członek Trybunału Stanu i karnista.
Świerczek opowiadał o tym, co było najtrudniejsze w pracy nad reportażem. - Oczywiście namówienie ludzi, którzy byli tak blisko Antoniego Macierewicza i przez wiele lat z nim współpracowali na to, by powiedzieli wprost, czy z tym raportem (podkomisji smoleńskiej - red.) się zgadzają, czy się pod nim podpisują, czy mają jakieś zastrzeżenia. To rzeczywiście było trudne - wskazywał. - Ale najtrudniejsze było uzyskanie głównych dowodów, czyli raportów, ekspertyz, w tym tego najważniejszego - przyznał.
Dziennikarz podkreślił, że "oprócz członków podkomisji raport ten swoich rękach mieli tylko jego autorzy, czyli Amerykanie z instytutu NIAR".
Reporter "Czarno na białym" na pytanie, czy jest szansa, by pojawiła się "siła prawdy", odparł: - Jak ktoś w końcu zostanie wpuszczony do podkomisji i wyciągnie absolutnie wszystkie dokumenty, które - jestem pewny – Antoni Macierewicz ma w swoich szufladach.
Wroński: wydźwięk tego materiału jest niesamowity
Wroński ocenił, że "wydźwięk tego materiału jest niesamowity". Jak mówił, "z tego materiału wynika (...), że Antoni Macierewicz jest oszustem, notorycznym oszustem, a Jarosław Kaczyński, który jest jego zwierzchnikiem, jest głupcem".
- Ale po drodze są ludzie, którzy tej opowieści służą. Ja na przykład chciałem się dowiedzieć, czy NIAR, która jest poważną instytucją (...), wiedział, w jaki sposób część jego raportu jest wykorzystywana, dlaczego nie protestował, co robią owi amerykańscy naukowcy, jeśli tutaj w Polsce ich praca jest używana do ogłupiania ludzi - mówił.
Świerczek: Skontaktowałem z NIAR-em. Usłyszałem, że oni nie mogą się w tej sprawie wypowiadać
- Ja się z NIAR-em skontaktowałem. Wysłałem im angielska wersję raportu Antoniego Macierewicza - oświadczył Świerczek.
- Poprosiłem ich o komentarz, nie mogłem się doczekać wypowiedzi. Kiedy zadzwoniłem, usłyszałem, że oni nie mogą się w tej sprawie wypowiadać, bo, uwaga, zabrania im tego kontrakt, który popisali z podkomisją - przekazał. Jak mówił dziennikarz, "oni wciąż stosują te międzynarodowe standardy, czyli jak się wypowiadają w jakimś temacie swoim raportem, to oni tracą do niego własność, a on należy do państwa, które ten raport zamówiło". - W tym przypadku raport należy do podkomisji Antoniego Macierewicza - wskazywał.
Osiecki: Nie rozumieli, w co się pakują. Sądzili, że to zwykły naukowy kontrakt
Osiecki odniósł się zaś do uwagi, że raport podkomisji Macierewicza powołuje się także na polskie instytucje naukowe. Dziennikarz wskazywał, że "polskie uczelnie podlegają rządowi, mniej lub bardziej, zwłaszcza WAT (Wojskowa Akademia Techniczna - red.)". - Niespecjalnie (WAT - red.) może protestować, kiedy jego autorytet jest nadwyrężany - dodał.
Według niego "nasi naukowcy nie umieją tupnąć nogą, powiedzieć: ale ci ludzie mówią bzdury". Ocenił też, że naukowcy z NIAR "nie rozumieli, w co się pakują". - Sądzili, że to zwykły naukowy kontrakt - dodał Osiecki.
Politolog: tak bezmyślny, kłamliwy raport jest daniem szansy Putinowi
Politolog Radosław Markowski był pytany o zyski polityczne płynące z raportu z prac podkomisji smoleńskiej, zaprezentowanego w kwietniu tego roku.
- Spadające poparcie dla rządzącej partii powoduje, że szuka się wrogów wszędzie - mówił. Jego zdaniem "to jest prawdopodobnie jeszcze jedna możliwość - powrót do ludzi, którzy zawierzyli tej pierwotnej interpretacji".
- Tak bezmyślny, kłamliwy raport jest daniem szansy (Władimirowi - red.) Putinowi, (żeby – red.) mówić: patrzcie na tych, przepraszam, Polaczków - bo tak o nas mówią - co oni tam wyprawiają. Teraz nam się zarzuca, że mordujemy i gwałcimy w Ukrainie i to jest takiej samej wartości jak te raporty Macierewicza - dodał gość TVN24.
Mecenas: gdyby ktokolwiek to potraktował poważnie, prokuratura by poświęcała się tylko temu
Mecenas Dubois zwracał uwagę na to, co zdarzyło się po przedstawieniu raportu.
- Zostaje ogłoszony raport, z którego wynikają dwie rzeczy - że nastąpiła nieuprawniona ingerencja Rosjan, to jest pierwsza rzecz, i w wyniku tej ingerencji znalazły się na samolocie rządowym dwie bomby - mówił. Według niego "gdyby ktokolwiek to potraktował poważnie, to w tej chwili cała prokuratura od kwietnia by poświęcała tylko i wyłącznie kwestię temu", bo - jak ocenił - "to byłoby w zasadzie równoznaczne z agresją, z wypowiedzeniem wojny".
- I nikogo to nie interesuje, nic nie zrobiono - wskazał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24