Zalane domy, zniszczone uprawy, setki ludzi bez dachu nad głową a także ofiary śmiertelne - to krajobraz po powodzi, z którą walczy Europa i Azja. O ulewach szalejących w Wielkiej Brytanii mówią tvn24.pl Polacy tam mieszkający.
Południe Wielkiej Brytanii zostało całkowicie zalane. W wyniku gwałtownych opadów i wywołanych przez nie powodzi, życie straciły trzy osoby - informuje brytyjska policja.
Najgorsza sytuacja panuje w Sheffield w północnej Anglii. Policja odnalazła tam ciało chłopca, którego porwała wezbrana rzeka. Z kolei 68-letni mężczyzna utopił się usiłując wysiąść z auta. Ludzie są uwięzieni na dachach budynków, w biurach i fabrykach. W akcji ratunkowej biorą udział wojskowe śmigłowce. W miejscowości Hull młody mężczyzna zginął, gdy próbował udrożnić studzienkę kanalizacyjną. W wielu miejscach drogi są całkowicie nieprzejezdne. Deszczowa pogoda utrzymuje się w północnej Anglii i Walii od kilku dni. W poniedziałek służby meteorologiczne ostrzegły, że w ciągu 24 godzin może tam spaść tyle deszczu, ile na ogół w ciągu całego czerwca. Wieczorem ulewy w wielu regionach ustały, jednak władze utrzymały ostrzeżenia przeciwpowodziowe, poziom wód w rzekach nadal bowiem wzrasta.
Także stolica Wielkiej Brytanii nie ustrzegła się obfitego deszczu. Przez cały ostatni tydzień na Londyn spadły hektolitry wody.
Obecnie sytuacja w Londynie stabilizuje się i opady są coraz rzadsze, co pozwala ekipom straży pożarnej zabrać się za usuwanie szkód spowodowanych przez ulewę.
A strażacy mają pełne ręce roboty. Dziesiątki domów, głównie w północnej części Londynu, ma zalane piwnice. Dlatego, kiedy tylko pogoda na to pozwala, lokatorzy zalanych mieszkań przy pomocy strażaków wynoszą przemoknięty dobytek. A wiktoriańskie domy nierzadko goszczą w swoich „basementach” emigrantów z Polski.
Niektórzy z nich, mieszkający na Wyspach od lat, twierdzą, że w trakcie swojego pobytu w nie widzieli jeszcze aż tak typowo „angielskiej pogody”.
- W piwnicy naszego domu woda sięga do połowy łydek. Lokatorzy mieszkania na samym dole wynoszą swoje rzeczy do ogrodowej altanki – mówi Marcin Osman, mieszkający od roku na Stratford w południowym Londynie młody lekarz z Polski.
Z nieprzyjazną aurą borykają się też właściciele lokali gastronomicznych i sklepów. Wiele z nich jest od kilku dni zamknięta, a właściciele próbują ratować składowane w piwnicach towary.
- Musieliśmy zamknąć restaurację jeszcze przed porą lunchu, ponieważ woda wdarła się do magazynu pod poziomem lokalu – mówi Łukasz, asystent managera w jednym z restauracji znanej angielskiej sieci.
Woda sparaliżowała też londyńską komunikację. Nieważne, czy jest się użytkownikiem publicznych środków transportu, czas dotarcia do celu, zwłaszcza w godzinach szczytu, zwiększa się nawet trzykrotnie. Zalanych jest wiele stacji metra i kolejki, w tym Tottenham Court Road w centrum Londynu, na której krzyżuje się wiele linii „Rury”. Centrum miasta zablokowane jest stojącymi w korkach samochodami i autobusami.
Także Gruzja zmaga się z jedną z najbardziej niszczących powodzi od ponad dziesięciu lat. Ulewne deszcze nie ustępują od kilku dni, a meteorolodzy ostrzegają, że opady nie ustąpią do końca tego tygodnia.
W wielu miejscowościach w zachodniej części kraju panuje komunikacyjny chaos. Na ulicach ludzie brodzą w wodzie nawet po pas. Najbardziej ucierpiało miasto Senaki, położone 200 kilometrów od stolicy kraju Tbilisi. Woda zniszczyła uprawy i zabiła dziesiątki zwierząt domowych. Większość mieszkańców zalanych terenów utraciło domy i znaczną część dobytku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters