Zginęli pod gruzami zawalonej hali. Policja: mężczyźni byli braćmi

Służby przy zawalonej hali w Mławie
Dwóch mężczyzn zostało odrzuconych siłą podmuchu walącego się dachu
Źródło: TVN24
Prokuratura pracuje w miejscu tragedii w Mławie (Mazowieckie), gdzie runęła część hali dawnej zajezdni PKS. W czwartek odbywają się oględziny budynku z użyciem drona. Jak ujawniła policja, dwaj mężczyźni, którzy zginęli pod gruzami, byli braćmi.

Komenda Powiatowa Policji w Mławie poinformowała w czwartek, że w związku z zawaleniem się w środę części hali trwają czynności policji i prokuratury, w tym specjalnej grupy dochodzeniowo-śledczej z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, powołanej decyzją komendanta wojewódzkiego policji.

Odrzuceni siłą podmuchu

Według dotychczasowych ustaleń, tuż przed katastrofą w hali i w jej pobliżu przebywali pracownicy dwóch firm - w sumie około 10 osób.

- Jak ustalono, w chwili zawalenia się dachu, wewnątrz hali i tuż przy wejściu do magazynu przebywało pięciu pracowników. Dwóch z nich zostało odrzuconych siłą podmuchu walącego się dachu. Nie doznali oni poważniejszych obrażeń ciała i po udzieleniu im pomocy medycznej zostali zwolnieni ze szpitali - przekazała rzeczniczka mławskiej policji asp. szt. Anna Pawłowska.

Zaznaczyła, że pod gruzowiskiem znalazło się trzech mężczyzn, przy czym strażacy dotarli do nich w krótkim czasie od rozpoczęcia działań ratunkowych - wydobyto dwóch rannych mężczyzn, wobec jednego prowadzono resuscytację, jednak nie udało się go uratować, drugi z mężczyzn, 30-letni mieszkaniec powiatu działdowskiego w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala w Płońsku.

Ratownicy dotarli także do trzeciej z ofiar, która zginęła na miejscu wypadku. Wydobycia ciała spod rumowiska było jednak bardzo niebezpieczne i zajęło kilka godzin. - W wyniku katastrofy śmierć na miejscu ponieśli dwaj bracia w wieku 29 i 30 lat - ujawniła asp. szt. Pawłowska.

Hala wciąż może runąć

Jak powiedział prokurator rejonowy w Mławie Marcin Bagiński, w czwartek kontynuowane są rozpoczęte dzień wcześniej, po zakończeniu akcji ratowniczej, czynności związane z ustalaniem przyczyn i okoliczności zawalenia się części hali.

- Podobnie, jak to było w środę, prowadzone będą oględziny miejsca zdarzenia, w tym z użyciem drona - zapowiadał prokurator Bagiński. Zaznaczył, że obecnie, z uwagi na stan konstrukcji hali, która w części grozi nadal zawaleniem, to jedyna możliwość przeprowadzenia tego typu czynności.

Max pracował na gruzowisku
Max pracował na gruzowisku
Źródło: Psy Ratownicze OSP RW / Facebook

Czekają na decyzję inspektora nadzoru

- Do środka tej hali (...) nie możemy wejść. Nie wiadomo, czy w ogóle będzie to możliwe. Wszystko zależy od decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Tylko on może wyrazić zgodę na wejście. Dopóki to się nie stanie, nikt nie zaryzykuje bezpieczeństwa ludzi - dodał szef mławskiej prokuratury rejonowej.

Podkreślił, iż w związku ze zdarzeniem, śmiercią dwóch osób i ustaleniem trzech osób poszkodowanych, w sprawie zawalenia się hali prowadzone będzie śledztwo, w dwóch kierunkach: katastrofy budowlanej oraz wypadku przy pracy. - Jeszcze dziś planowane jest wydanie postanowienia o wszczęciu tego postępowanie - zapowiedział prokurator Bagiński.

W czwartek do mławskiej Prokuratury Rejonowej mają dotrzeć materiały zebrane w sprawie przez policję.

Kilkugodzinna akcja ratunkowa

Do zawalenia się części hali przy ul. Grota-Roweckiego w Mławie, gdzie dawniej znajdowała się zajezdnia PKS, doszło w środę przed godzinie 11. Na miejsce skierowano jednostki straży pożarnej, także specjalistyczne, jak również medyczne, w tym Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Akcję przeszukiwania rumowiska zakończono po godzinie 16.

Jak informował w środę po zakończeniu działań rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Karol Kierzkowski, w wyniku katastrofy zginęły dwie osoby, jedna trafiła do szpitala - osoby te zostały wydobyte z rumowiska. Dwie inne uznano za poszkodowane - nie doznały obrażeń i zgłosiły się same, gdy źle się poczuły, będąc "pod silnym wpływem zdarzenia".

Ostatecznie psy ratownicze, które przeszukały gruzowisko, nie znalazły tam innych osób.

Na miejscu katastrofy pracowało w środę 70 strażaków. Przyjechały m.in. jednostki strażackie z Nowego Dworu Mazowieckiego, Nidzicy i Ostródy, a także z Warszawy. Działania koordynował sztab kryzysowy.

TVN24 Clean_20241120172142(5692)_aac
Straż pożarna o prowadzonej akcji w zawalonej hali w Mławie
Źródło: TVN24

Prace remontowe i montażowe

Akcja poszukiwawcza na rumowisku prowadzona była z przerwą, która okazała się konieczna, aby zabezpieczyć niestabilność zawalonych stalowo-betonowych elementów hali. Chodziło o wykluczenie, że pod gruzami mogą znajdować się jeszcze ludzie. Wcześniej służby otrzymywały zgłoszenia, że w chwili zawalenia się dachu i jednej ze ścian hali wewnątrz było kilku pracowników. Przekazywane początkowo informacje mówiły o trzech, pięciu, a nawet dziesięciu osobach.

Policja informowała w środę, iż ustalono wstępnie, że w jednej części hali dawnej zajezdni PKS znajdowała się stacja kontroli pojazdów, a w drugiej części, nieużytkowanej, prowadzone były w ostatnim czasie prace remontowe i montażowe.

Ranna osoba w stanie ciężkim

Jak podawano, wydobyta z gruzowiska osoba jest w stanie ciężkim, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Natomiast dwie inne osoby, uznane za poszkodowane, otrzymały doraźną pomoc medyczną i w ich przypadku hospitalizacja nie była konieczna.

Policja i straż pożarna w nocy ze środy na czwartek zabezpieczały rumowisko zawalonej hali, w tym przed osobami postronnymi.

Czytaj także: