Alarmują o szkolnym chaosie, szkolnych wakatach i szkolnej pensji - ich zdaniem - zbyt małej. W piątek w Warszawie nauczyciele protestowali przed Ministerstwem Edukacji i Nauki. - Jesteśmy tutaj dlatego, że w polskiej szkole dzieje się źle - mówili.
- Są z nami nauczyciele, rodzice, uczniowie, pracownicy oświaty i szkolnictwa wyższego - powiedziała Urszula Woźniak ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, która przemawiała podczas pikiety. Jak dodała, "w edukacji tak źle jeszcze nie było".
- Dzisiaj pierwszy dzwonek. W roku szkolnym 2023/24 dzwonek wybrzmi tutaj. Ale jak słyszeliście, nie brzmiał on wesoło. On brzmiał alarmistycznie - podkreśliła. I dodała: - Minister (edukacji - red.) zapowiadał, że dzisiaj spotka się z nauczycielami. No niestety jest w Lublinie, ale zamiast niego mamy banery.
- Kolejny raz tutaj przychodzimy i zapewne nie ostatni, ale będziemy tutaj przychodzić stale. Tak długo, dopóki rządzący, dopóki całe społeczeństwo nie uzna, że edukacja jest najważniejsza. Wszystko w edukacji zaczyna się od dobrego nauczyciela – podkreślił z kolei Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Jak dodał, ZNP chce zwrócić uwagę na to, że "nie ma ważniejszej dziedziny życia społecznego niż edukacja". - Od paru miesięcy mam wrażenie, że to jest ministerstwo propagandy i dezinformacji – określił resort edukacji, przemawiając przed jego siedzibą.
- Zaczynam rok szkolny z ogromnymi obawami i wiem, że to nie jest tylko mój lęk, ale to jest nastrój w pokojach nauczycielskich. Dzisiaj sprawdzałam, ile etatów jest nieobsadzonych. W tej chwili jest to siedem tysięcy. Ile osób bierze podwójne, bo dyrektorka, dyrektor prosi o to - tego nie wiemy - skomentowała nauczycielka Anna Kowalewska. I dodała: - Marzy mi się szkoła, gdzie nie będę się bała rozmawiać z dziećmi na tematy trudne. Nie będę bała się odpowiadać na ich pytania. W tej chwili czuję się zastraszana i moja praca jest zagrożona.
Szykuje się trudny rok szkolny
Wcześniej przygotowaniom do pikiety przyglądał się reporter TVN24 Jan Piotrowski. Jak wskazał, przed godziną 12 nauczyciele już zaczęli się gromadzić przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki. - Po drugiej stronie alei Szucha, która jest już zamknięta, w tym momencie już zbierają się przedstawiciele ZNP i w ogóle nauczyciele. Protest ma być liczny. Dlatego też policja zamknęła już ruch - przekazał reporter.
Jak dodał, według służb, spodziewanych było około tysiąca, a według ZNP do trzech tysięcy osób. Nauczyciele przyjechali przed Ministerstwo Edukacji i Nauki, żeby zwrócić uwagę na to, jak trudny będzie ten rok szkolny. - Jesteśmy u progu roku szkolnego, kiedy trochę ponad 4,5 miliona uczniów ruszy do polskich szkół, z czego większość do podstawówek, do szkół, w których brakuje nauczycieli, w których będzie podstawa programowa nie tak szczupła, jak sami nauczyciele sobie by tego życzyli. Sobie i uczniom - relacjonował Piotrowski. Wskazał, że chodzi też o kwestie finansowe. Z tym postulatem przyjechali nauczyciele z całego kraju.
Reporter zauważył, że do uczestników pikiety nie dołączy minister edukacji Przemysław Czarnek. - Minister mówił, że nauczyciele będą zarabiać 100 procent więcej niż na przykład w 2015 roku. Ale teraz proszę sobie przypomnieć, jak zmieniły się koszty życia - zauważył Piotrowski.
"Minister żyje w innej rzeczywistości"
Minister miał też wskazać, że gdyby ZNP nie istniał, sytuacja nauczycieli byłaby lepsza. Co na to nauczyciele? - Wydaje mi się, że pan minister żyje w innej rzeczywistości (...) totalnie odfrunął. Nie ma co dyskutować z głupimi wypowiedziami ministra - ocenił jeden z nauczycieli. Jak zaznaczył, celowo protest nie jest organizowany w sobotę, by zrobić go właśnie w dniu pracy Ministerstwa Edukacji i Nauki. - Niestety pan minister uciekł, ponieważ nie ma argumentów merytorycznych i niestety nie może z nami dyskutować - dodał.
Piotrowski wyjaśnił, że początkujący nauczyciel dostaje dzisiaj wypłatę w wysokości 3690 złotych brutto. - To jest raptem 90 złotych ponad płacą minimalną. Jak mówią nauczyciele, także ci dyplomowani, ci wyższym stopniem, to są pieniądze, które zupełnie rozjeżdżają się z proporcjami chociażby sprzed 20 lat, kiedy nauczyciele dyplomowani zarabiali 20 procent ponad płacę minimalną. Teraz zupełnie inaczej te proporcje wyglądają - wskazał.
Z jednej strony chodzi oczywiście o nasze wynagrodzenia, a z drugiej strony chodzi o to, że mamy złą prasę. Dlatego, że od wielu, wielu lat o nas mówi się źle - skomentowała nauczycielka, która bierze udział w pikiecie.
Chcą, by wzrost wynagrodzeń nastąpił skokowo
Przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Waldemar Jakubowski powiedział, że choć minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek ocenia, że nadchodzący rok szkolny będzie spokojny, to związek zdaje sobie sprawę z narastających problemów. - Wcale ten rok nie musi być taki bardzo prosty i łatwy. Oczywiście, pewne zapowiedzi mogą ostudzić emocje, ale na pewno nie w takim stopniu, jak byśmy sobie życzyli – powiedział.
Jakubowski poinformował, że Krajowa Sekcji Oświaty i Wychowania domaga się, by wzrost wynagrodzeń nastąpił skokowo. - Chcemy też stałego powiązania płac w oświacie ze wskaźnikiem w gospodarce. Ten postulat nie zmienia się od ponad 40 lat – wskazał.
Wśród postulatów jest zwiększenie nakładów na edukację. - Są wzrosty, subwencja rośnie, trzeba to uczciwie przyznać, ale wciąż jest niewystarczająca – powiedział. - Chcemy, żeby to było przynajmniej 7 procent PKB – podał.
Oświatowa Solidarność oczekuje także standaryzacji warunków pracy. - Z tym mamy wielki problem. System oświaty jest bardzo skomplikowany, to nie tylko szkoły podstawowe i ponadpodstawowe, ale także szkoły dla dorosłych, szkoły specjalne, ośrodki wychowawcze, młodzieżowe domy kultury – wskazał Jakubowski.
Standaryzacja pracy, jak kontynuował, jest konieczna, bo sytuacja jest taka, że nauczyciele wykonujący tę samą pracę otrzymują różne wynagrodzenie, zależnie od tego, w jakiej placówce pracują. - Standaryzacja warunków pracy to też kwestia ustalenia obowiązków nauczycieli i innych pracowników oświaty w sposób możliwie sztywny – dodał.
"Bardzo dobrze, że koledzy z ZNP protestują"
Jakubowski pytany, jak odnosi się do zapowiedzi 900 zł nagrody specjalnej dla nauczycieli z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej, odpowiedział, że "pewnie nauczyciele się za nią nie obrażą, natomiast nie jest to powód do radości i szczęścia, bo chodzi o stały wzrost płac".
Pytany zaś o piątkowy protest Związku Nauczycielstwa Polskiego, Jakubowski ocenił, iż "bardzo dobrze, że koledzy z ZNP protestują, że wspierają również nas, a my ich".
- Są różne formy oddziaływania na władzę, by sytuację w oświacie poprawić. Czy ten protest ZNP będzie skuteczny, to jest zupełnie inna kwestia. Ale bardzo dobrze, że zwracają uwagę na problemy oświaty – dodał.
Na średnie wynagrodzenie nauczycieli składa się wynagrodzenie zasadnicze, którego minimalną wysokość określa minister edukacji w rozporządzeniu i dodatki do niego. Są one określone w Karcie Nauczyciela. Jest ich kilkanaście. Zgodnie z ustawą budżetową na 2023 r. średnie wynagrodzenie nauczycieli wzrosło od 1 stycznia o 7,8 proc.
Czego domagają się nauczyciele?
Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji i nauki podpisanym pod koniec lutego wysokość minimalnego wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym, w zależności od stopnia awansu zawodowego, wzrosła od 1 stycznia br. od 266 zł brutto do 326 zł brutto. Po podwyżce wynosi od 3690 zł brutto do 4550 zł brutto. Nauczyciele z tytułem zawodowym magistra i przygotowaniem pedagogicznym to najliczniejsza grupa nauczycieli – ponad 95 proc. wszystkich.
"Chcemy edukacji: na miarę XXI, a nie XIX wieku, dobrze finansowanej, z dowartościowaną kadrą, ukierunkowanej na kluczowe kompetencje, a nie szczegółowe wiadomości, opartej na autonomii i samodzielności szkół, a nie centralnie sterowanej, równych szans!" - czytamy w postulatach Związku Nauczycielstwa Polskiego opublikowanych dzień przed pikietą w mediach społecznościowych.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24