Efekt odbudowy ulicy Kondratowicza wywołał pytania o jakość inwestycji. Na zdjęciach, które pojawiły się w sieci, widać falowanie jezdni. Drogowcy przekonują, że droga została wykonana prawidłowo, a pagórki i doły widać "tylko na zdjęciach robionych z bardzo mocnym zoomem optycznym". Zaś niewielkie różnice "są dla kierowców niewyczuwalne".
Odbudowa Kondratowicza miała związek z realizacją stacji metra Bródno i Kondratowicza. Po jedną z najważniejszych arterii Targówka przebiega druga linia podziemnej kolejki. Od jesieni ubiegłego roku pasażerowie mogą podróżować metrem, a tydzień temu kierowcy mogą korzystać z ulicy na całej długości.
W piątek dziennikarz Patryk Słowik zasugerował na Twitterze, że jezdnia jest nierówna. "Wykonawca wybrał motyw "fale Dunaju", ktoś z urzędników tę robotę zaakceptował" - zauważył. I załączył zdjęcia.
Reporter: widać i czuć falowanie
Żeby ocenić, czy to złudzenie optyczne czy autentyczny problem, wysłaliśmy na miejsce Artura Węgrzynowicza, naszego doświadczonego reportera.
- Ulica na odcinku pomiędzy Chodecką a Łabiszyńską faluje. Nierówności najbardziej widać na jezdni północnej, w kierunku Łabiszyńskiej. W pierwszej chwili myślałem, że to może być złudzenie optyczne, jednak patrząc na namalowane linie oddzielające jezdnie oraz na ułożone krawężniki widać duże nierówności - relacjonuje Węgrzynowicz. I dodaje, że na jezdni w stronę Chodeckiej, nie ma jeszcze wszystkich linii, ale problem widać po ułożeniu chodników. - Falowanie jest także odczuwalne podczas jazdy - przekazał.
Oczywiście nie ma mowy o gwałtownych uskokach czy dziurach, różnice w poziomach są rozciągnięte na większych odległościach
ZDM: efekt widać tylko na zdjęciach z mocnym zoomem
Tego samego dnia na miejsce pojechał także rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Jakub Dybalski. Również podzielił się wnioskami. - Przejechałem ulicą w obie strony, sprawdzając, czy wyczuwalne są jakieś nierówności jezdni. Nie - zapewnił.
W komentarzu opublikowanym na stronie ZDM napisał, że "Kondratowicza składa się z pagórków i dołów, ale tylko na zdjęciach robionych z bardzo mocnym zoomem optycznym". - Widać na nich wtedy wyraźnie niewielkie różnice niwelety jezdni. Dla kierowców są niewyczuwalne - podkreślił Jakub Dybalski.
Uznał, że fotografie, które pojawiły się w sieci sugerując fuszerkę, są zrobione w specyficzny sposób. - Zdjęcia są wykonane z bardzo mocnym przybliżeniem i na jednym obrazie pokazują odległość 200-300 metrów - zauważył. - Wystarczy raz przejechać się nową ulicą, żeby wiedzieć, że po nowej nawierzchni jedzie się bezproblemowo. Sprawdzamy dla tych wszystkich, którzy osobiście albo nie chcą, albo nie mogą tego zweryfikować - wyjaśnił rzecznik drogowców.
Pokusił się również o zestawienie zdjęć krążących w mediach społecznościowych z własnymi, wykonanymi z nieco wyższego poziomu, bez zooma, "z perspektywy pieszego". Na nich jezdnia wygląda prosto. - Przy zestawieniu widać wyraźnie różnicę, jaką powoduje mocne przybliżenie - skonstatował Dybalski.
Jest niweleta, bo woda musi spływać
Zauważył też, że woda z jezdni musi spływać do studzienek.
- Niweleta jezdni, czyli linia łącząca kolejne punkty w przekroju podłużnym nie jest prosta, co zresztą widać również na naszym zdjęciach. Taki układ pomaga w spływaniu wody do urządzeń odwodnieniowych i jest to całkowicie normalne w tego rodzaju konstrukcjach. Na ulicach o długim prostym przebiegu można tę różnicę zauważyć, korzystając ze skrótu perspektywy. Dla kierowców jest to jednak niewyczuwalne, bo mowa o bardzo długim, przeważnie kilkusetmetrowym odcinku, a różnice mierzy się w centymetrach - wyjaśnił rzecznik ZDM.
Zastrzegł, że prace na Kondratowicza idą zgodnie z planem, ale nie są jeszcze skończone. - Prace były zaplanowane do końca czerwca i tak potrwają, choć zapowiadaliśmy też, że część związaną z jezdnią oddamy wcześniej - wskazał. Roboty dotyczą m.in. ścieżek rowerowych i zieleni.
Naszego reportera te wyjaśnienia nie przekonują. - Nierówności są widoczne gołym okiem. Nie trzeba używać aparatu, by zauważyć, że linie oddzielające pasy w pewnym momencie są nierówne. Jadąc samochodem, jest to odczuwalne, ale nie na tyle, żeby - prowadząc zgodnie z przepisami - stracić panowanie nad kierownicą - zastrzegł Artur Węgrzynowicz. - Pracując jako reporter miejski, poruszam się bardzo dużo po Warszawie. Takie nierówności na nowych drogach nie są normą - podsumował.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl