Służby zamknęły ruch na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Jasnej na ponad godzinę po tym, jak zapalił się tam samochód osobowy. Wielu przechodniów zatrzymywało się, by nagrywać zdarzenie. Strażnicy miejscy musieli ich odsuwać.
Strażnicy miejscy patrolujący nocą z 21 na 22 sierpnia rejon Śródmieścia, około godziny 1:20 zauważyli świetlistą łunę nad skrzyżowaniem ulic Świętokrzyskiej i Jasnej. Funkcjonariusze natychmiast ruszyli w tamtym kierunku. Na wysokości numeru 20 na pasie drogi stał płonący samochód.
Filmowali zamiast odsunąć się od pożaru
"Sytuacja była niezwykle niebezpieczna. Spod maski auta wydobywały się płomienie, w pobliżu znajdowały się zaparkowane inne samochody, a nierozważni przechodnie zamiast odsunąć się od pożaru - filmowali zdarzenie telefonami komórkowymi. Strażnicy niezwłocznie odsunęli osoby trzecie od pożaru i przekazali straży pożarnej informację o skali zagrożenia" - czytamy w komunikacie strażników miejskich.
Funkcjonariusze zauważyli, że pomimo późnej pory ulicą wciąż poruszało się wiele samochodów. Strażnicy zamknęli ruch kołowy i pieszy w obrębie pożaru oraz wezwali inny patrol, by zablokował też dojazd i dostęp do tego miejsca od strony ulicy Jasnej.
Doszło do samozapłonu
Wezwana na miejsce policja zaczęła przywracać ruch dopiero przed trzecią, kiedy strażacy zakończyli akcję gaśniczą. Działania służb zostały ostatecznie zakończone kwadrans przed czwartą.
Z rozmowy z kierowcą feralnego auta strażnicy dowiedzieli się, że doszło do samozapłonu. Kierujący próbował początkowo gasić pojazd przy użyciu podręcznej gaśnicy, jednak musiał dać za wygraną. Wrak samochodu został odholowany, a teren akcji uprzątnięty.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska