W autobus linii 133 uderzył pociąg ekspersowy relacji Gdynia-Kraków. W wyniku zderzenia 7 osób zostało rannych, głównie dzieci. Wypadek miał miejsce w czwartek.
- Wszyscy doznali lekkich obrażeń - powiedział na natenie TVN Warszawa Piotr Tabencki ze stołecznej straży pożarnej.
Ranni trafili do szpitala Bielańskiego, Bródnowskiego i przy Niekłańskiej. - Dwoje dzieci straciło przytomność, mają podejrzenie urazu głowy. Czworo dzieci doznało ogólnych potłuczeń, podobnie jest z kierowcą - powiedział Marek Niemirski z warszawskiego pogotowia.
Policja: szlabany podniesione
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że w momencie wypadku szlabany na przejeździe były podniesione. - Przede mną przejechały trzy samochody - powiedział kierowca uszkodzonego autobusu.
- Policjanci ustalają dokładny przebieg wypadku - powiedziała Anna Kędzierzawska ze stołecznej policji. Zarówno kierowca autobusu, maszynista jak i dróżnik byli trzeźwi.
Błąd dróżnika?
Oprócz policji, oględziny prowadzą przedstawiciele PKP PLK oraz Zarządu Transportu Miejskiego. Jak dowiedział się reporter TVN Warszawa, Leszek Dawidowicz prawdopodobnie przyczyną wypadku był błąd dróżnika, bo w tym samym czasie miały przejeżdżać trzy pociągi.
- Dróżnik wiedział o przejeździe dwóch pociągów, nie zauważył tego trzeciego składu i podniósł szlabany. W tym momencie wjechał autobus - relacjonuje reporter.
- Wszystko wskazuje na to, że był to błąd dróżnika - przyznał Jan Telecki, dyrketor PKP PLK podkreślając jeszcze, że nie ma całkowitej pewności, bo oględziny trwają.
W wypadku uczestniczył też samochód osobowy. Siła uderzenia była na tyle duża, że autobus odbił się i zahaczył o samochód osobowy stojący przed przejazdem kolejowym.
Zablokowana ul. Mehoffera
Przejezdna jest już ul. Mehoffera, która była wyłączona z ruchu na kilka godzin, utrudniony był też przejazd ul. Modlińską.
Pociągi przez kilkadziesiąt minut nie wyjeżdżały z Warszawy w kierunku Gdyni, obecnie jeżdżą juz po dwóch torach, ale mają bardzo duże opóźnienia. Kłopoty z dojazdem do domów maja m.in. mieszkańcy Legionowa.
"Nie wiedzieliśmy, że był wypadek"
Pasażerowie pociągu twierdzą, że nie mieli pojęcia o tym, że doszło do wypadku. - Poczuliśmy jedynie lekkie szarpnięcie. To, że zatrzymaliśmy się, nie zwróciło naszej uwagi, bo to już był któryś postój z kolei - mówi jeden z pasażerów. - Po 10 minutach konduktor ogłosił, że był wypadek - dodał.
bf/ec