Co w innych częściach miasta działa, na Ursynowie wciąż się nie udaje. Dzielnica zmienia właśnie projekt z budżetu partycypacyjnego, wybrany przez mieszkańców, powołując się na... głosy mieszkańców. Autor nie kryje oburzenia.
To kolejna odsłona ursynowskich zmagań z ideą partycypacji. Tym razem poszło o ulicę Bartóka, która zgodnie z wybranym przez mieszkańców projektem, miała być zwężona do jednego, trzymetrowego pasa w każdą stronę, a na jej środku miały powstać azyle. Takie było główne założenie projektu dla Bartóka i Jarzębowskiego (zgłoszonego w pakiecie między innymi z Cynamonową i Dereniową). Został wybrany w budżecie partycypacyjnym na 2016 rok.
W grudniu pisaliśmy, że powstał już projekt. Prace poprzedziły jednak spacery z mieszkańcami. Odbyły się w styczniu i lutym.
Dominuje brak akceptacji
"Mimo niesprzyjającej aury, pojawiło się kilkadziesiąt osób z najbliższych okolic, które są zainteresowane przyszłością organizacji ruchu w tym rejonie. Dominującą opinią przekazaną podczas spaceru, a także listownie (m.in. mieszkańcy osiedla Stokłosy, Jary, Komitet Domowy Mieszkańców Osiedla Okaryny, mieszkańcy ul. Wokalnej) i elektronicznie (łącznie wypowiedziało się kilkaset osób) był brak akceptacji dla rozwiązań zgłoszonych w ramach projektu do budżetu partycypacyjnego" – czytamy na stronie urzędu dzielnicy.
- Spacery nie były konieczne, ale jeżeli otrzymujemy dużo głosów krytycznych ze strony okolicznych mieszkańców, to uznaliśmy, że trzeba to zweryfikować – dodaje w rozmowie z tvnwarszawa.pl Robert Kempa, burmistrz Ursynowa. Zapewnia, że władze dzielnicy przeanalizowały uwagi pod kątem poprawy bezpieczeństwa i zdecydowały, że projekt będzie zmieniony. Zamiast jednego pasa, zostaną dwa, choć węższe niż teraz. - Dwa samochody obok siebie na jezdni w danym kierunku się zmieszczą, autobusy już nie – tłumaczy burmistrz.
W projekcie była też mowa o szerokich azylach. Zamiast tego chodnik przy obu przejściach podziemnych ma być poszerzony, a na wysokości Wokalnej oraz Bartóka 8 pojawią się zebry i azyle.
Rowerzyści poczekają
Nowa koncepcja, uwzględniająca uwagi mieszkańców ma być gotowa w czerwcu tego roku i wejść jeszcze w życie w 2017. Ale będzie potrzebny drugi etap – budowa drogi rowerowej. Urząd - to kolejna fundamentalna zmiana w projekcie - rezygnuje bowiem z pasów rowerowych na jezdni.
Droga nie powstanie jednak prędko, bo to będzie się wiązało z przebudową całej ulicy, wymianą latarni i oświetlenia. To zaś będzie wymagało... nowego projektu i oszacowania kosztów. – Na pewno ten etap nie będzie realizowany w tym roku – zaznacza Kempa.
- Po co to całe przedstawienie, skoro potem pan burmistrz przychodzi i mówi, że to było tak tylko na niby? Tylko dlatego, że szantażuje go lokalna partia polityczna, która zbiegiem losu jest języczkiem u wagi w rządzącej koalicji. Jasna sprawa, możecie nie realizować projektów, róbcie sobie co chcecie w tym waszym politycznym folwarku, tylko nie nazywajcie tego budżetem partycypacyjnym ani obywatelskim. Bo tracimy w ten sposób główny cel, jaki przyświecał całej tej inicjatywie: mieszkańcy mieli zaufać urzędnikom i przekonać się, że warto się zaangażować, bo można mieć na coś wpływ - denerwuje się autor projektu Radosław Wałkuski, w rozmowie z portalem haloursynow.pl.
Budżet jak farsa
To nie pierwsze kontrowersje wokół budżetu partycypacyjnego na Ursynowie. Jak pisaliśmy, w 2014 roku. całą pulę – trzy mln złotych - zgarnął projekt stworzenia ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Jego pomysłodawcy podejrzewani byli o nieuczciwe zbieranie podpisów poparcia dla inwestycji, a dzielnicowa radna Ewa Cygańska (Nasz Ursynów) o lobbowanie w urzędzie dzielnicy i przepuszczenie projektu przez sito weryfikacji.
W drugiej edycji mieszkańcy opowiedzieli się za uspokojeniem ruchu na ulicy Stryjeńskich. Choć kawałek dalej droga i tak się zwęża, pomysł uspokojenia ruchu wywołał tak gwałtowne protesty, że ekipa Roberta Kempy wycofała się z niego rakiem, tłumacząc to budową obwodnicy.
ran/r