Protest przed szpitalami i urzędem wojewódzkim. "Polskie pielęgniarki i położne mówią dość"

pielegniarki lajf
Manifestacja pielęgniarek w Warszawie
Źródło: TVN24
Przed stołecznymi szpitalami i urzędem wojewódzkim protestowały przeciwko "ustawie Niedzielskiego" pielęgniarki i położne z Mazowsza. Wyszedł do nich wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł, który przekonywał, że w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy wynagrodzenia w służbie zdrowia wzrosły "w sposób absolutnie bezprecedensowy". Tłum podsumował jego przemówienie gwizdami i okrzykami "kłamca, kłamca".

W poniedziałek pielęgniarki i położne z około 40 szpitali w Polsce rozpoczęły strajk ostrzegawczy. Powodem akcji strajkowej jest tak zwana "ustawa Niedzielskiego", czyli ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Zdaniem protestujących "nie gwarantuje stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń zasadniczych pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych, pomimo licznych sygnałów od członków naszej organizacji związkowej dotyczących rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego".

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE 

Kilkadziesiąt osób protestowało przed Centralnym Szpitalem Klinicznym MSWiA na Wołoskiej. Podobnie sytuacja wyglądała przed Centralnym Szpitalem Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na Banacha, gdzie na parkingu zebrało się kilkadziesiąt osób. "Polskie pielęgniarki i położne mówią dość" - skandowały protestujące.

Tłum manifestujących - pielęgniarek i pielęgniarzy - z całego Mazowsze zebrał się również na placu Bankowym. - W tym miejscu chcą nawiązać dialog ze stroną rządową, bo tutaj znajduje się Mazowiecki Urząd Wojewódzki, a wojewoda Konstanty Radziwiłł był także ministrem zdrowia. Mówią, że nie udało się to z obecnym ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim, który – ich zdaniem – przygotował ustawę godzącą w interesy pielęgniarek i położnych, bo zabrakło tam bardzo ważnego elementu – wartościowania i po wprowadzeniu tej ustawy okaże się, że osoba z 20-, 30-letnim stażem zarabiać będzie mniej niż osoba, która dopiero zaczyna. Protestujący wskazują, że to jest po prostu niesprawiedliwe - relacjonowała reporterka TVN24 Małgorzata Telmińska.

"Kłamca, kłamca"

W pewnym momencie do protestujących wyszedł Konstanty Radziwiłł. - Rządy Zjednoczonej Prawicy od sześciu lat to czas, kiedy wynagrodzenia w służbie zdrowia, w szczególności pielęgniarek i położnych, wzrosły w sposób, który jest absolutnie bezprecedensowy. W 2015 roku podczas kampanii wyborczej w sposób nieodpowiedzialny obiecano państwu podwyżki - cztery razy 400 - i po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę, mimo, że nie było na to środków i oprzyrządowania prawnego, to realizowaliśmy właśnie tę obietnicę, która była wcześniej bez pokrycia i Państwa wynagrodzenia rosły z każdym rokiem coraz bardziej - przekonywał wojewoda mazowiecki.

Przypomniał, że w 2017 roku została przyjęta ustawa o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowie. - Nieskromnie powiem, że byłem jej autorem - zaznaczył Radziwiłł. - I od tego czasu zaczął się kolejny etap wyrównywania tych niesprawiedliwości, które miały miejsce w przeszłości. I mogę Państwa zapewnić, że ten proces będzie trwał nadal. Nadal będziemy zapewniać godne wynagrodzenia w służbie zdrowia, a w szczególności pielęgniarkom i położnym - podsumował Radziwiłł.

W odpowiedzi protestujący zaczęli krzyczeć "kłamca, kłamca". Słychać było też gwizdy. Wojewoda odmówił wysłuchania odpowiedzi jednej z organizatorek protestu i wrócił do budynku.

Czytaj także: