Pracownik domu kultury i muzyk zmarł po brutalnym pobiciu w centrum Warszawy

Do pobicia doszło w centrum Warszawy (zdjęcie ilustracyjne)
Do pobicia doszło w centrum Warszawy (zdjęcie ilustracyjne)
Źródło: Archiwum TVN24
Nie żyje wieloletni pracownik domu kultury w warszawskim Rembertowie. Został brutalnie pobity przed centrum handlowym w centrum stolicy. Mężczyzna był reanimowany i trafił do szpitala, gdzie zmarł. Podejrzany został aresztowany.

Informację o śmierci Witolda Wójtowicza przekazał Dom Kultury "Rembertów".

"Z głębokim żalem i bólem w sercach przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci naszego kolegi Witolda Wójtowicza, artysty muzyka, wspaniałego człowieka, drogiego przyjaciela, wieloletniego pracownika domu kultury, znanego i lubianego przez wszystkich wodzireja rembertowskich potańcówek" - napisano. "Zawsze uśmiechnięty i pogodny, niósł radość nam i mieszkańcom Rembertowa. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci" - dodano.

"Kilkanaście ciosów w głowę"

Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ w Warszawie. Na razie jest w fazie przygotowawczej.

Jak poinformował nas Piotr Skiba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, śledztwo prowadzone jest przeciwko Sylwestrowi A. "Podejrzanemu o to, że w dniu 27 czerwca 2024 roku przy ulicy Emilii Plater 41 w Warszawie kilkunastokrotnie uderzył w głowę Witolda Wójtowicza, czym spowodował ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci nagłego zatrzymania krążenia, co stanowi chorobę realnie zagrażającą życiu. W jej następstwie pokrzywdzony zmarł" - poinformował nas Piotr Skiba.

Chodzi o czyn opisany w artykule 156 paragraf 1 Kodeksu karnego (punkty 2 i 3), który mówi, że za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu można trafić do więzienia na co najmniej pięć lat, a nawet dożywotnio, jeśli skutkiem jest śmierć człowieka.

Śledczy ustalili, że pan Witold pojawił się w okolicy centrum handlowego Złote Tarasy, gdzie wolontariusze rozdają posiłki potrzebującym. "W dniu zdarzenia zarówno pokrzywdzony, jak i podejrzany przyjechali (...) celem otrzymania posiłku wydawanego przez wolontariuszy dla osób ubogich. Pokrzywdzony nie był osobą bezdomną, utrzymywał się z renty. Podejrzany od kilku lat mieszkał na ulicy" - opisał prokurator Skiba.

Sprawca i pokrzywdzony nie znali się. Do wydawanych posiłków utworzyła się znaczna kolejka. "W pewnym momencie między sprawcą a pokrzywdzonym doszło do sprzeczki, której powodem było to, że pokrzywdzony zwrócił uwagę podejrzanemu, że ten wepchnął się przed niego do kolejki. Podejrzany zaatakował pokrzywdzonego, zadając mu kilkanaście ciosów w głowę. W pewnym momencie pokrzywdzony osunął się na ziemię i stracił przytomność" - przekazał prokurator.  

Reanimacja. Pobity zmarł w szpitalu

Na miejsce wezwano policję oraz zespół pogotowia ratunkowego, który przejął reanimację i następnie przetransportował pobitego do szpitala.

"Na miejscu zdarzenia świadkowie wskazali sprawcę stojącego w tłumie, który został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji. Pokrzywdzony zmarł tego samego dnia z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Podejrzany w chwili czynu był pod wpływem alkoholu" - poinformował rzecznik.

Prokurator wystąpił do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia o zastosowanie wobec podejrzanego aresztu. Sąd uwzględnił wniosek prokuratora i zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy.

W dalszej kolejności planowane jest przeprowadzenie sekcji zwłok ofiary i uzyskanie opinii sądowo-lekarskiej. 

Przeczytaj także: On jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa, ona miała zacierać ślady

BIELANY
Zatrzymanie 40-latka i jego partnerki po ataku na Bielanach
Źródło: KRP V
Czytaj także: