"Rezygnujemy z lokalu dla Serca Miasta. Nie jesteśmy w stanie dłużej uczestniczyć w konflikcie na naszym podwórku" - poinformowali aktywiści. Nie oznacza to jednak, że przestają pomagać. Teraz chcą skupić się na zapewnianiu mieszkań podopiecznym, aby definitywnie wyciągać ich z kryzysu bezdomności.
Komunikat o zamknięciu lokalu pojawił się w czwartek po południu na Facebooku Serca Miasta. "Z ogromnym żalem informujemy Was, że rezygnujemy z lokalu dla Serca Miasta. Nie jesteśmy w stanie dłużej uczestniczyć w konflikcie, który trwa na naszym podwórku. Ataki powodowane przez nasze działania na rzecz osób w kryzysie bezdomności, rykoszetem uderzają w życzliwych nam sąsiadów i współużytkowników podwórka" - piszą aktywiści i zaznaczają, że taka sytuacja jest niebezpieczna również dla ich podopiecznych.
Rezygnacja z lokalu nie oznacza jednak zakończenia działalności. "Przede wszystkim skupimy się na jak najszybszych remontach mieszkań (które przekazały nam dzielnice) dla naszych podopiecznych, by zabezpieczyć ich przed zimą i zacząć z nimi pracę w mieszkaniach. Już szykujemy i wkrótce otworzymy lokal, w którym będziemy pracować z osobami kryzysie, udzielając wsparcia terapeutycznego, socjalnego, prawnego i in. by poprawić/zmienić ich trudną sytuację. Największym i bardzo ważnym przedsięwzięciem jest przygotowanie w dawnym hostelu ok. 10 mieszkań pomostowych, które mają być 'trampoliną' do mieszkań dla osób przebywających w przestrzeni publicznej" - wyjaśniają aktywiści.
Zapowiadają też, że pieniądze wpłacone na rzecz fundacji przeznaczą na samochód i remont mieszkań podopiecznych. Nie wiadomo jednak, co będzie z wydawkami (akcjami rozdawania ubrań - red.), które - jak podkreśla Serce Miasta - są teraz szczególnie ważne ze względu na nadchodzącą zimę. "Mamy nadzieje że naszą decyzją uspokoimy trochę atmosferę na podwórku. Jeszcze przyjdzie dzień, w którym otworzymy nasze wymarzone miejsce aktywizacji zawodowej dla osób w kryzysie, i na jego otwarcie zaprosimy Was wszystkich. Bądźcie z Nami w tych trudnych chwilach i trzymajcie kciuki za tych, którym już pomogliśmy i za tych, po których idziemy" - podsumowała fundacja.
Nie chcieli bezdomnych przed hostelem
O jakim sporze piszą działacze Serca Miasta? Tuż po wybuchu pandemii, wiosną fundacja organizowała przy 11 Listopada 22 pomoc dla bezdomnych. Na podwórku ustawiały się kolejki potrzebujących ciepłego posiłku, ubrań czy środków higienicznych. Mogli oni korzystać też z porad terapeutów, prawniczki, pracowniczki socjalnej czy pomocy ratownika medycznego.
W tym samym podwórku, w lutym otworzył się designerski hostel Loft 22. Jego właściciel Andrzej Brodziński wraz z innym przedsiębiorcą Miłoszem Latoszkiem, prowadzącym firmę związaną z branżą filmową, oraz właścicielem galerii sztuki Tomaszem Sikorskim, zajmującymi lokale przy ulicy 11 Listopada 22, zgłosili obiekcje do działalności społecznej prowadzonej pod tym adresem. W wysłanym do miasta piśmie zaznaczyli, że Serce Miasta "znajduje się w miejscu wykluczającym wspólną egzystencję z mieszkańcami okolicznych wspólnot mieszkaniowych i innymi użytkownikami budynku przy ulicy 11 Listopada 22 oraz prowadzi bezpośrednio do destrukcji branży usługowej w obrębie tego budynku". Zaapelowali o interwencję władz miasta.
Mają inny pomysł, jak pomagać
Serce Miasta ograniczyło więc wydawanie posiłków na miejscu, jednak to nie wystarczyło, by zażegnać spór. Tuż przed publikacją czwartkowego komunikatu rozmawialiśmy z członkiem zarządu Fundacji Fundusz Współpracy Jackiem Ostrowskim. Zapewniał, że Serce Miasta pozostanie, tyle że będzie koncentrować się na "długofalowym działaniu". - Tutaj będzie się odbywała praca z naszymi podopiecznymi. To będzie kilkanaście osób, które będą tu przychodzić regularnie, bo jest to proces długotrwały, nie da się tego załatwić na jednym spotkaniu. Mamy też plany na różne warsztaty aktywizujące te osoby - mówił nam Ostrowski.
Wyjaśnił również, że po piśmie sąsiadów, fundacja spotkała się z dzielnicą: - Władze dzielnicy były zaniepokojone, myślały, że zamierzamy prowadzić taką działalność non stop. Wyjaśniliśmy to sobie z dzielnicą. Organizowanie wydawek było tylko potrzebą chwili, która wynikała z pandemii. Fundacja ma inny pomysł na to, jak definitywnie wyciągać ludzi z kryzysu bezdomności.
Zabrać z ulicy i usamodzielnić
Chodzi o projekt "Najpierw mieszkanie". Jak przekazał nam prezes, fundacja dysponuje mieszkaniami pozyskiwanymi wspólnie ze stołecznym biurem Biurem Polityki Lokalowej od różnych dzielnic, nie tylko Pragi Północ. - To zabudowa komunalna, one zazwyczaj są w tragicznym stanie i wymagają solidnego remontu, który wykonujemy własnymi siłami z pomocą wolontariuszy i właśnie naszych podopiecznych - mówi Ostrowski.
Po remoncie można w takim mieszkaniu umieścić osobę bezdomną. Ale tylko jeśli dostosuje się do reguł fundacji: - Staramy się, aby ci ludzie doszli do takiego momentu, że mogą się samodzielnie utrzymać, żeby spełnić kryteria do otrzymania mieszkania socjalnego. Mają przy tym nasze wsparcie terapeutyczne i medyczne. Bo często trzeba pomóc w bardzo prozaicznych sprawach, jak na przykład wizyta u fryzjera, wyrobienie dowodu osobistego albo odzyskanie straconej renty czy emerytury. - Chodzi o to, żeby funkcjonowali w ramach państwa jako obywatele. Trzeba ich wspierać skutecznie - zabrać z ulicy i usamodzielniać - zaznaczył Ostrowski.
"Serce Miasta na pewno nie przestało bić. Ona po prostu bije inaczej"
Zanim aktywiści zrezygnowali z lokalizacji przy 11 Listopada, dzielnica proponowała im inną - starą szkołę przy Kawęczyńskiej. - Ten budynek jest w złym stanie, ale ważniejsze jest to, że my nie potrzebujemy aż tak ogromnego lokalu, z wielką liczbą sal. Trochę przeceniono naszą skalę działalności - wyjaśnił prezes.
- Każdy ma prawo do własnych opinii, a my mamy naprawdę wspaniałych sąsiadów, tyle, że głośniej przebija się te kilka negatywnych głosów. Na co dzień otrzymujemy jednak dużo wsparcia i pomocy i tej życzliwości jest znacznie więcej niż niechęci. Serce Miasta nie przestało bić. Ono po prostu bije inaczej - podsumował.
Nieruchomość z roszczeniami
Rzeczniczka prasowa urzędu dzielnicy Praga Północ Karolina Jakobsche potwierdziła nam w środę, że do spotkania z fundacją doszło po skargach, które wpłynęły od sąsiadów. - Ale nie wydaliśmy z tego powodu zakazu prowadzenia wydawek - zastrzegła i wyjaśniła, że fundacja podkreślała na spotkaniu, że cel jej działalności jest inny. - Ustaliśmy wspólnie, że jeśli będą chcieli robić podobne akcje, to wcześniej nam to zgłoszą, żebyśmy wiedzieli, że coś takiego dzieje się na terenie dzielnicy - dodała Jakobsche.
Zaznaczyła też, że dzielnica zaproponowała zmianę lokalizacji Serca Miasta nie dlatego, że chciała usunąć fundację z podwórka przy 11 Listopada. - Do tej nieruchomości są roszczenia i może być w każdej chwili zwrócona właścicielowi. Wtedy jakakolwiek działalność, która się tam znajduje, musi opuścić budynek. Zaproponowaliśmy więc inną lokalizację, ale nie została ona przyjęta - podsumowała rzeczniczka.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl, Facebook